Tomasz Konowalik w najbliższą noc przyjmie chrzest.
Jakie jest Pana osobiste doświadczenie wiary?
Obecności Boga doświadczam w codziennych, małych, prostych sprawach. Proszę zobaczyć, jak nieraz ludzie nie potrafią Go ujrzeć w uśmiechu, pomocy, rozmowie z drugim człowiekiem. Rozejrzyjmy się dookoła, ile piękna jest wokół, jak cudowna jest przyroda. Gonimy przez życie, tak często tracąc z widoku to, co najcenniejsze. Jeśli chodzi o coś bardziej osobistego, chciałbym podkreślić wielką rolę Maryi w naszym życiu i to, jak Duch Święty przez Nią działa. Nigdy tego nie rozumiałem, a to był kolejny problem, który mnie od Kościoła oddalał. A przecież to Ona jest pośredniczką wszelkich łask, zawsze prowadzi do Jezusa. Natomiast poza tym nic nadzwyczajnego mi się nie przytrafiło.
Gdzie Pan się zgłosił z pragnieniem przyjęcia chrztu?
Moja przyjaciółka, którą znam od wielu lat, chodzi do kościoła i widziałem, że jest z tego powodu bardzo szczęśliwa, a przy tym promieniowała z niej bezinteresowna uprzejmość. Naprawdę takich osób można dzisiaj ze świecą szukać. W pewnym momencie zaprosiła mnie do kościoła, a to był czas, gdy już zgłębiałem sprawy duchowe i ona o tym wiedziała. Zaufałem jej i poszedłem z nią na Mszę. Dalej poważnie się zastanawiałem, o co w tym Kościele chodzi. Szukałem i czytałem też dużo katolickich katechez, które można znaleźć w internecie. Po paru miesiącach chodzenia na Msze podszedłem do jednego z ojców w mojej parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Gliwicach i powiedziałem, że chciałbym się ochrzcić. Zostałem skierowany do kurii gliwickiej i na katechumenat, żeby przygotować się do przyjęcia trzech sakramentów chrześcijańskiego wtajemniczenia, czyli chrztu, Komunii św. i bierzmowania. A kiedy dowiedziałem się, że przeżywamy akurat Rok Miłosierdzia i jubileusz chrztu Polski, bardzo się ucieszyłem. To jest dla mnie bardzo bogaty rok.
Cały wywiad w świątecznym wydaniu "Gościa Gliwickiego" i w e-wydaniu.