O wieczerzy na kilkadziesiąt osób, radości z dawania i nadziei płynącej z Bożego Narodzenia opowiadają s. Ewa Połeć i s. Joanna Turos, karmelitanki misjonarki z domu na Zandce w Zabrzu
Klaudia Cwołek: Jak to się stało, że Siostry postanowiły spędzać wigilię z osobami potrzebującymi?
S. Joanna Turos: Gdy w 2007 roku założyłyśmy nasz dom i świetlicę dla dzieci, z poprzednim księdzem proboszczem Stanisławem Kołodziejem szukaliśmy sposobów pomocy ludziom. Wigilia to nasza wspólna inicjatywa, która zrodziła się z potrzeby tych, którzy żyją wokół nas. A że u nas są warunki, tak to się zaczęło.
Zwykle takie spotkania organizowane są dzień albo nawet kilka dni przed 24 grudnia. Czy decyzja, że wy zrobicie je u siebie w samą Wigilię była dla Was trudna?
S. Joanna: Nie, bo doszłyśmy do wniosku, że to bardzo dobry pomysł, żeby przyjąć ludzi właśnie w tym dniu. Jest to dla nich ważne i tym bardziej sobie to cenią. S. Ewa Połeć: Nie wyobrażam sobie, żeby takie wydarzenie było u nas poza dniem Wigilii. To dzień, kiedy ludzie płaczą, gdy są sami.
Czy z Waszej strony to duża ofiara – zostawić w święta własny klasztorny rytm i zająć się gośćmi?
S. Joanna: Dla nas jest to radość, a po zakończeniu tego spotkania w naszym małym gronie kilku sióstr też jeszcze dzielimy się opłatkiem i zasiadamy przy wigilijnym stole. A to, że spędzamy wcześniej czas z innymi osobami, tak naprawdę sprawia, że to my wiele korzystamy. Sprawdzają się tu słowa: więcej radości jest w dawaniu aniżeli w braniu.
S. Ewa: Poza tym przygotowanie wigilii to nie tylko nasze dzieło, angażuje się w nie także wiele innych osób. Zawsze jest ksiądz proboszcz, który rozpoczyna spotkanie modlitwą. Bardzo to sobie wszyscy cenimy. Co roku przygotowaniami zajmowała się także zaprzyjaźniona rodzina z Zandki. W tym roku, niestety, nie mogą. Poprosiliśmy więc kuchnię Caritas o przygotowanie dań na wieczerzę. Resztą zajmujemy się tym razem my, wraz z Radą Dzielnicy, która też od kilku lat finansowo wspiera to dzieło. Są też wolontariusze. Ich skład się zmienia, ale mocno pomagają i dobrze, bo jest bardzo dużo pracy – wcześniej, w trakcie i po wieczerzy. Razem przygotowujemy także kilkadziesiąt paczek dla uczestników wigilii.
Przeczytaj cały wywiad w najnowszym numerze gliwickiego "Gościa Niedzielnego", nr 51-52 na 20 grudnia.