- Czy rzeczywiście trzeba kupować wątpliwej jakości amerykańskie pomysły, które są tylko nośne marketingowo? - pyta egzorcysta ks. Janusz Czenczek w rozmowie o Halloween, tradycji naszych przodków i upominaniu się dusz zmarłych o modlitwę.
W naszym społeczeństwie opinie na ten temat są bardzo spolaryzowane, zresztą jak w wielu innych przypadkach. Z jednej strony są bardzo radykalne głosy, że Halloween to zło w czystej postaci i należy go zakazać, inni próbują to „święto” oswajać i je obchodzić. Natomiast gdzieś pomiędzy tym jest fakt, że dzieci uczą się o tym w szkole na lekcjach angielskiego, bo niewątpliwie jest to częścią tamtejszej kultury.
Nie, Halloween to wyłącznie wymysł kultury amerykańskiej, która nie ma tradycji i musiała coś stworzyć. Natomiast w Wielkiej Brytanii - tam, gdzie od początku było chrześcijaństwo - nie ma tego zakorzenionego w takim stopniu. Nie chcę powiedzieć, że wszystko, co amerykańskie, jest złe, ale mamy swoją tradycję i zwyczaje, więc dlaczego nie mamy się ich trzymać? Zachwycamy się czymś, co ma 100 lat, a lekceważymy to, co nasi przodkowie wypracowywali przez stulecia.
Co uważa Ksiądz o tzw. Holy Ween?
Spotykamy się z pewną rzeczywistością, w której nie wszystko od nas zależy i nie zawsze mamy na nią wpływ, dlatego próbujemy pokazać przeciwwagę. Pokazujemy świętych na balach i w korowodach. Przekonujemy, że chociaż zło istnieje, to Jezus pokonał już szatana. To, że on czasami wyciąga rogi i próbuje coś ugrać, to i tak jest przegrany. To pozytywna odpowiedź na negatywny przekaz. Udowadniamy, że jest świat dobra, piękna, miłości…
Cały czas mówimy o grze między symboliką życia i śmierci. W polskiej mentalności wciąż pokutuje propaganda z czasów słusznie minionych, przez którą dzień 1 listopada jest nazywany „świętem zmarłych”. Ale przecież to święto żywych!
Mówimy tu o przewartościowaniu pojęć. Wynika to z wielu rzeczy, ale Kościół jednoznacznie pokazuje, że Wszystkich Świętych jest uroczystością, kiedy łączymy się ze wszystkimi wyznawcami Chrystusa, którzy żyją już w chwale nieba. Natomiast następujący po niej Dzień Zmarłych, który nie jest nawet świętem, daje okazję do zadumy i przypomina, że nie ma dusz opuszczonych. Owszem, są dusze w czyśćcu cierpiące, ale Kościół codziennie modli się za wszystkich zmarłych.
Czasami można usłyszeć o sytuacjach, kiedy dusze czekające na zbawienie w różny sposób dają o sobie znać, gdy o nich zapomniano.
Znam wiele takich historii, chodzi właśnie o modlitwę za zmarłych. Tezy są różne, choć ja skłaniam się ku takiemu tłumaczeniu, że po śmierci dusze zostają już w tej rzeczywistości, w której się znalazły - w niebie, piekle lub czyśćcu - i raczej nie wędrują sobie po świecie. Natomiast do mnie przemawia sytuacja, w której anioł zmarłego ukazuje się, by prosić o modlitwę za tych, którzy są w czyśćcu. Co ważne, tego rodzaju przypadki nigdy nie mają negatywnego oddźwięku. Osoby, które to spotkało, zawsze podkreślają, że nie bały się. A podjęta modlitwa skutkuje i spotkałem się nawet z przypadkami, kiedy po czasie ta dusza postanowiła podziękować. Pan Bóg szuka sposobu, aby pobudzić nas do pamięci o zmarłych nie tylko poprzez budowanie im pomników, ale przede wszystkim w modlitwie.
Jednak zdarza, że niezorientowane osoby mogą pomylić taką sytuację z nawiedzeniem.
Dlatego proszą mnie o pomoc, a najtrudniejszym elementem posługi egzorcysty jest prawidłowe rozeznanie, czy w danym momencie mamy do czynienia z działaniem złego ducha, czy może z próbą rozpalenia wiary lub niekiedy po prostu z chorobą. Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy moja posługa jest ciekawa. Ale co może być ciekawego w ludzkim cierpieniu? Jeżeli już miałbym na takie pytanie odpowiedzieć, to jest ciekawa o tyle, że żaden przypadek nie jest taki sam. Nie ma dwóch takich samych sytuacji i chociaż mogą mieć wiele wspólnego, to zawsze różnią się w detalach.