W najbliższą niedzielę, 25 października, wybierzemy naszych reprezentantów do Sejmu i Senatu. Sprawdzamy, kto ma największe szanse i między którymi kandydatami rozegra się najbardziej zacięta walka.
Jeśli chodzi o takie komitety wyborcze jak Zjednoczeni dla Śląska (grupujące Mniejszość Niemiecką i śląskich autonomistów), KORWiN (skąd startują gospodarczy liberałowie) czy Kukiz’15, można tam spotkać ludzi o dużej rozpiętości poglądów w sprawach ważnych dla katolików. Są tam i zaangażowani chrześcijanie, i ludzie sceptyczni wobec nauki Kościoła.
Z kolei komitet Grzegorza Brauna „Szczęść Boże!”, po którego kandydatach można spodziewać się głosowania zgodnie z chrześcijańskimi wartościami, praktycznie nie ma szans na wejście do parlamentu. Nie zarejestrował nawet swojej listy we wszystkich okręgach.
Sporo wiadomo o politykach startujących z listy PiS. W ostatniej kadencji głosowali zgodnie z oczekiwaniami ludzi wierzących. Czy każdy z nich będzie tak głosował także wtedy, gdy dojdą do władzy, nie mamy gwarancji, ale PiS przynajmniej musi się liczyć ze swoim katolickim elektoratem. To duży plus.
Przy okazji poprzednich wyborów staraliśmy się pozytywnie wspomnieć także o politykach prawego, konserwatywnego skrzydła Platformy Obywatelskiej. Niestety, patrząc z perspektywy chrześcijanina, dzisiaj nie mamy już kogo w tej partii polecić. Jedni posłowie stamtąd odeszli w trakcie kadencji, inni – nawet jeśli wcześniej starali się głosować zgodnie z oczekiwaniem swoich katolickich wyborców – skompromitowali się pod koniec jej trwania.
Gdy kierownictwo PO zagroziło im, że nie dostaną „biorących” miejsc na listach, oni karnie odwiesili swoje kręgosłupy w sejmowej szatni. Nikt z posłów Platformy nie zagłosował przeciw ustawie o uzgodnieniu płci, która miała pozwolić na wielokrotne zmienianie sobie w dokumentach wpisu, czy jest się kobietą czy mężczyzną. To furtka m.in. do adopcji dzieci przez gejów.