S. Ewangelista Sobkowicz: Obejrzałam ten film i byłam już pewna, że to jest to.
- Przełączałam kanały w telewizji i natrafiłam na film o s. Faustynie z panią Dorotą Segdą w roli głównej – mówiła w Gliwicach s. Ewangelista Sobkowicz. Miała wtedy jakieś 17-18 lat i było to jej pierwsze zetknięcie z Apostołką Bożego Miłosierdzia. Niedługo później wstąpiła do tego samego zgromadzenia, do którego należała siostra Faustyna. Co ją tak zachwyciło?
Wcale nie wizje, ale proste, zwyczajne, bardzo szare życie s. Faustyny. Nie wyróżniała się, choć została obdarzona szczególnymi darami. Pracowała w kuchni, w ogrodzie, na furcie. Ponieważ chorowała, część niedługiego czasu, jaki spędziła w zgromadzeniu, przeleżała w łóżku. A jednak… Żyjącą już w innych czasach s. Ewangelistę jej prostota i prosta relacja z Jezusem pociągała, tego szukała.
- Gdzieś to moje powołanie do życia konsekrowanego się tliło, ale nie wiedziałam, jak ono ma wyglądać - mówiła. Siostra Faustyna pomogła mu nadać konkretny kształt.
Po obejrzeniu filmu wiedziała jednak tylko tyle, co w nim zobaczyła. Ale jakiś czas później znalazła w sklepie „Dzienniczek” siostry Faustyny. Kupiła i przeczytała od razu cały. Dzięki niemu bliżej poznała głębię jej relacji z Panem Jezusem. Na końcu książki były adresy, więc napisała na jeden z nich, że chce wstąpić do zgromadzenia. Nie spodziewała się specjalnie odpowiedzi, bo wydanie liczyło z kilkanaście lat, myślała więc, że może adres nie będzie aktualny. Ale był.
- Tak się sprawy potoczyły, że po dwóch miesiącach już byłam w zgromadzeniu. Ku wielkiemu zdziwieniu mojej rodziny, która zupełnie się tego nie spodziewała. Nie wyglądałam absolutnie na przyszłą siostrę zakonną - opowiadała s. Ewangelista.
Mówiła o prostocie Faustyny, uroczych spotkaniach z Jezusem, zaufaniu - nie tylko jej do Jezusa, ale Jego do niej także, i o tym, jak ona serio traktowała Boga od dzieciństwa i jak On serio na to odpowiedział.
- To, że siostra Faustyna widziała Pana Jezusa, że miała z Nim żywy, namacalny kontakt, to był dar, który miał pomagać w misji, którą Pan jej zlecił - podkreśliła.
- Gdy Pan Jezus zaprosił ją do ofiarowania życia za grzeszników, pokazał jej cały ogrom cierpienia, który ją spotka, i czekał na jej odpowiedź. „Czuję, że Bóg czeka na moje słowo, na moją zgodę” – relacjonowała s. Ewangelista. - Siostra Faustyna do głębi, do końca ukochała Boga i pragnęła się z Nim zjednoczyć nie tyle we wzniosłej miłości, tak jak możemy sobie czasem to wyobrażać. Ale ona dała wyraz tej miłości w przyjmowaniu i przeżywaniu cierpień w związku z tą miłością i ze względu na nią.
Czuła i dostrzegała wielkie duchowe potrzeby ludzkości, której chciała mówić o wielkim miłosierdziu Boga, mimo że była zamknięta w klasztorze.
- Przez s. Faustynę Jezus zaprasza nas do osobistej relacji z Nim. On nikogo nie wyłącza (…) Wystarczy tylko chcieć i zaufać Jezusowi i dać Mu przestrzeń działania. A reszty to już On sam dokona - przekonywała.
Siostry Ewangelista Sobkowicz i Anastasis Omelczenko ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, tego samego, do którego należała św. s. Faustyna Klaudia Cwołek /Foto Gość