Kandydatka PiS na premiera rozmawiała dziś w Zabrzu-Makoszowach o górnictwie. Na spotkaniu z dziennikarzami opowiedziała się za obroną polskiego górnictwa. Nie odpowiedziała jednak konkretnie, co ewentualny rząd przez nią stworzony zrobi w przypadku zagrożenia płynności spółek węglowych i wypłat dla pracowników.
Beata Szydło podczas spotkania z dziennikarzami przed kopalnią w Zabrzu-Makoszowach Klaudia Cwołek /Foto Gość – Na Śląsku bije gospodarcze serce Polski. Ktoś, kto tego nie rozumie, nie ma pojęcia o tym, co zrobić dla polskiej gospodarki, żeby ona się rozwijała – mówiła Beata Szydło po spotkaniu z przedstawicielami kopalni i władz miasta. Wizyta kandydatki PiS na premiera w KWK „Makoszowy” odbyła się w ramach kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi.
Beata Szydło skrytykowała rząd i wzywała do konkretnych działań. – Śląsk chce być traktowany odpowiedzialnie, tego dzisiaj oczekują Ślązacy, tego dzisiaj oczekują mieszkańcy Śląska, tego dzisiaj oczekują górnicy – oświadczyła, powołując się na słowa prezydent Zabrza Małgorzaty Mańki-Szulik z dzisiejszych obrad. – Tutaj, na Makoszowach przygotowano plan zmian, które mogą doprowadzić do tego, że kopalnia Makoszowy będzie przynosiła zyski. Że zostaną uratowane nie tylko miejsca pracy tutaj, ale zostaną też uratowane tysiące miejsc pracy i na Śląsku, i w całej Polsce. Bo trzeba pamiętać o tym, że miejsce pracy w zakładzie górniczym, na kopalni, to nie jest tylko to jedno miejsce tej konkretnej osoby, która tu pracuje. Ale ono generuje jeszcze co najmniej cztery czy pięć kolejnych w całym przemyśle, w całej branży, w usługach. To są tysiące miejsc pracy, które trzeba bronić. Dzisiaj wszyscy ci, którzy mówią, że nie da się ratować polskich kopalń, że górnictwo jest branżą schyłkową, nie tylko, że się mylą, ale mają złe intencje. Ja nie boję się tego powiedzieć. Trzeba walczyć o polskie górnictwo i polską energetykę tak, jak robią to tutaj ludzie na Śląsku.
Oświadczyła również, że obowiązkiem państwa jest zbudować stabilną strategię rozwoju górnictwa i energetyki, fundamentu polskiej gospodarki. – Tymczasem obecny rząd nic w tej sprawie nie robi – oceniła. Odnosząc się do podpisanego w styczniu porozumienia między stroną rządową i związkowcami oceniła, że doszło do niego tylko i wyłącznie dlatego, że pani premier wystraszyła się efektu słów, które sama wcześniej wypowiedziała w mediach, że trzeba likwidować kopalnie. A determinacja pracowników kopalń i strony społecznej doprowadziła do tego, że zostały przez nią złożone konkretne deklaracje.
– Mijają kolejne miesiące, nic nie zrobiono – mówiła Beata Szydło. – Na tym spotkaniu dzisiaj usłyszałam, że wczoraj powiedziano przedstawicielom kopalni Makoszowy, że do końca przyszłego tygodnia zostanie im przedstawiony kierunek, w którą stronę idziemy. Jaki kierunek, przecież porozumienie jest podpisane – pytała. – To tamto porozumienie jest tym kierunkiem, tylko trzeba je zrealizować. Dzisiaj polski rząd, premier polskiego rządu ma obowiązek przyjechać tutaj, na Śląsk, i stanąć przed górnikami i odpowiedzieć, jaki jest plan w stosunku do polskiego górnictwa, ale konkrety, nie kolejne zapewnienia – oświadczyła. – Dzisiaj górnicy czują się oszukani i mają prawo do takich odczuć. Bo jeżeli przez osiem miesięcy rząd nie wywiązywał się z realizacji porozumienia, które sam podpisał, to znaczy, że nie było intencji jego realizacji w momencie, kiedy go podpisywano. To znaczy, że nie ma żadnego planu, nie ma żadnego pomysłu. Chyba że pomysłem jest to, co mówiła była wicepremier rządu Platformy i PSL, pani Bieńkowska, kiedy w szczerości rozmowy powiedziała, że to całe górnictwo, ta cała gospodarka to żenada, tyle zaniedbań – mówiła B. Szydło.
Odpowiadając na pytanie o powyborcze plany w tej kwestii, zadeklarowała między innymi, że jeżeli PiS wygra wybory, doprowadzi do tego, żeby przyjąć konkretną strategię rozwoju górnictwa, czego dzisiaj nie ma. – Będziemy negocjować warunki pakietu klimatycznego i będziemy przede wszystkim starali się, żeby branża górnicza i energetyczna była w jednych rękach – mówiła. – Mam wrażenie, że w tej chwili rząd gra na czas, nie mając żadnego planu, żadnego pomysłu. Po prostu przesuwa decyzję w czasie. Tylko, niestety, to się odbywa kosztem branży, kosztem załóg i kosztem całego Śląska.
Nie udzieliła natomiast konkretnej odpowiedzi, kto w przypadku wygranych przez PiS wyborów obejmie odpowiedzialność za ministerstwo energetyki i surowców, ani jakie będą pierwsze decyzje rządu w przypadku zagrożenia płynności spółek węglowych i wypłat dla pracowników. Mówiła przy tym o odpowiedzialności obecnego rządu, swoim obowiązku skutecznego nacisku i pracy posłów i ekspertów jej ugrupowania. – Staramy się przygotować również do tego, żeby zaraz po wyborach móc podjąć decyzje, które będą dla górnictwa decyzjami dobrymi, ale nigdy nie stanie się to wbrew załogom, wbrew stronie społecznej i wbrew interesowi gospodarczemu Polski – deklarowała.