Jak ten czas przeżywany jest w różnych częściach świata - opowiadają nasi misjonarze.
Boże Narodzenie w Czadzie - świąteczne stroje i fryzury Ks. Jarosław Zawadzki Upały pod koniec grudnia, palmy w szopce i wigilijna noc spędzona na tańcu - to tylko niektóre nietypowe dla nas elementy związane z obchodami świąt Bożego Narodzenia w krajach, w których pracują misjonarze pochodzący z diecezji gliwickiej.
Czad, diecezja Lai
Opowiada Justyna Brzezińska:
Po Mszy na Boże Narodzenie w Bologo. Na zdjęciu ks. Jarosław Zawadzki, który pracował na misjach w Czadzie Archiwum prywatne Święta w Czadzie to prawie jak nie święta. Nie ma śniegu ani uroczystej kolacji, nie ubiera się choinki ani nie daje się prezentów. Więc co jest? Tutaj ludzie dopiero uczą się, czym jest Adwent. Słyszą w kościele, że jest to specjalny czas, by przygotować się na przyjście Pana Jezusa, ale czy to rozumieją? Na to potrzeba wiele czasu. Chrześcijaństwo w Czadzie jest młodziutkie.
Adwent w Czadzie w sumie jakby nie istnieje. W Polsce w tym czasie mamy codzienne Roraty, a tutaj nie ma nic specjalnego. Msza św., jeżeli jest, to zwyczajowo rano, ale nie różni się niczym od tej odprawianej w innym okresie liturgicznym. W kościołach nie ma żadnego symbolu, który mówiłby, że to Adwent.
W Wigilię Bożego Narodzenia zwyczajowo odprawiana jest Msza, ale trudno nazwać ją Pasterką, bo nie różni się niczym od każdej innej Mszy niedzielnej. Tylko tym, że jest wieczorem, bo rozpoczyna się zwykle ok. 19. Tradycyjnej kolacji wigilijnej też nie ma. Nikt nie dzieli się opłatkiem. Jedynie po Mszy ludzie zapraszają księdza na tradycyjne jedzenie, ale nie różni się to niczym od zwykłej niedzieli, kiedy robią tak samo. Nawet na stole nie pojawi się biały obrus.
Czadyjczycy z reguły są rodzinni i spędzają ze sobą sporo czasu, więc w czasie świat jest tak samo. Siedzą, rozmawiają i śmieją się. Dla przeciętnego człowieka to zwykły czas. Jedyne co, że nie trzeba iść do pracy. Dzieci uczą się „kolęd”, ale tak naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, co śpiewają. Dużo czasu potrzeba, aby ludzie tutaj zmienili swoje podejście. Faktycznie żyjemy w bardzo różnych światach…
Wenezuela, San Felix:
Opowiada Agnieszka Kania:
Wenezuelskie szopki budowane są z rozmachem Archiwum prywatne Przeciętny Wenezuelczyk po raz pierwszy czuje Boże Narodzenie wraz ze skosztowaniem pierwszej w sezonie tradycyjnej potrawy. Świąteczne trio - hallaca (masa z mąki kukurydzianej z kawałkami mięsa, oliwek, niekiedy różnych warzyw; wszystko zawinięte jest w liście bananowca), pan de jamón (chleb z szynką, zawijany jak nasz makowiec) i ensalada de pollo (sałatka z kurczakiem) - pojawia się na stołach najpóźniej w początkach Adwentu. Następnie towarzyszy wszystkim przedświątecznym spotkaniom.
Na dwa tygodnie przed świętami hallaca była na śniadanie, hallaca na obiad, hallaca na kolację, a gdyby ktoś chciał coś przekąsić w ciągu dnia, to kilka hallac zawsze czekało w lodówce. Na deser dulce de lechosa, czyli kawałki papai w słodkiej zalewie (przepyszne!).
Pasterka jest najważniejszym momentem świąt. Wtedy kościół wypełnia się po brzegi, a liturgia przygotowana jest z prawdziwie latynoamerykańską oprawą. Ze względu na przestępczość, Pasterkę u mnie w parafii przesunięto na 20.00, by nikt nie musiał narażać się na wracanie do domu w środku nocy.
Wszyscy wierni wystrojeni są w nowe ubrania – tradycja nakazuje, że w ten dzień trzeba założyć coś bardzo eleganckiego i koniecznie nigdy jeszcze nie noszonego. Rytmiczne uderzenia bębna wybijają pieśń skocznych kolęd i pastorałek.
Hallaca przed świętami jest głównym daniem na wenezuelskich stołach Archiwum prywatne W Wenezueli bardziej rodzinny jest sylwester. Wtedy wszyscy ciągną do swoich rodzinnych domów. Wigilijną noc spędza się najczęściej w gronie znajomych na imprezie tanecznej – to chyba było jedno z najbardziej zaskakujących świątecznych odkryć.
Stajenka to nieodłączny element dekoracji każdego domu. Wenezuelczycy budują je z prawdziwym rozmachem. W małych domkach z przedmieścia, stajenka często zajmuje pół głównego pokoju albo cały korytarz. Jest to prawdziwa konstrukcja, przy której makiety studentów architektury są malutkie i ubogie. Z kartonów oraz pofarbowanych na zielono i szaro materiałów układane są góry i doliny. Całość podświetlona jest kilkoma kompletami światełek choinkowych – im bardziej kolorowe i bardziej mrugające, tym lepiej.
Na gotowym szkielecie ustawia się całe stada owiec i innych zwierząt domowych, domki wykonane z przeróżnych materiałów, od papieru do drewna, drzewa, mosty, studnie, figurki pasterzy i w końcu budynek stajenki w nim Świętą Rodzinę oraz żłóbek z Jezusem. Całość wygląda wspaniale.
Rosja, wyspa Sachalin:
Opowiada ks. Tomasz Rafalak:
Przystrojony ołtarz w kościele św. Jakuba na Sachalinie Archiwum prywatne Pasterka zaczyna sie o 19.00. Ze względu na klimat (mrozy, śnieżyce) i to, że jest to jedyna parafia katolicka na wyspie, Msza jest jedna dla wszystkich (zasadniczo po rosyjsku, czytanie i kazanie tez jest po angielsku). Przyjeżdżają zasadniczo wszyscy z południa wyspy, Rosjanie, ale i pracujący na Sachalinie obcokrajowcy.
Po Mszy jest krótki występ chóru (śpiewają kolędy), a także koncert paru utworów instrumentalnych (harmonia, skrzypce). Wykonują je, oczywiście, parafianie. Później jest kolacja, na którą każdy przynosi, co może, na wspólny stół – są potrawy rybne, ale nie ma jakichś szczególnych potraw. Nie ma tradycji dzielenia się opłatkiem, chociaż składamy sobie życzenia. To jest właściwie też i moja kolacja wigilijna, razem ze wszystkimi.
Święta nie są dniami wolnymi od pracy. Kościół prawosławny obchodzi Boże Narodzenie 7 stycznia i wtedy jest wolne. W zeszłym roku w czasie Mszy wigilijnej był jeden chrzest i jedna dziewczynka przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej.
Na wigilijne spotkanie na Sachalinie każdy przynosi, co może Archiwum prywatne Boliwia, Santa Cruz:
Opowiada ks. Szymon Zurek:
Adwent jest w Santa Cruz obchodzony w sposób mało zauważalny. W kościołach naturalnie używa się szat liturgicznych koloru fioletowego, ale poza tym nie widać właściwie szczególniejszych symboli. Proponuje się celebracje na każdą niedzielę Adwentu, które traktują o Wierze, Pokoju, Miłości i Nadziei – te cnoty są symbolizowane przez świece osadzone na tzw. Corona del Adviento. Jest to odpowiednik naszych wieców adwentowych, tutaj jednak każda świeca ma inny kolor i swoje znaczenie. Na środku wieńca stoi długa biała świeca, która symbolizuje przychodzącego Chrystusa i zapala się ją dopiero w Wigilię.
Niestety, w normalnym życiu dominuje konsumpcyjny model przeżywania Adwentu jako czasu zakupów przedświątecznych. W sklepach i na rynkach stoją choinki i ozdoby choinkowe, choć tutaj nigdy nie było i nie będzie śniegu. Adwent tu jest czasem wakacji, więc dzieci nie chodzą do szkoły.
Wigilia jest zwykłym dniem pracy. Wieczorem, między 19.00 a 21.00 sprawuje się Msze św. z wigilii Bożego Narodzenia. Nie ma zwyczaju Mszy o północy. Po Mszy wieczornej rodziny gromadzą się na kolacji. Jedynym dniem świątecznym jest 25 grudnia, jest to jedyny dzień wolny w tym czasie.
W Santa Cruz pracuje pomocniczy biskup z Polski, są też polskie siostry elżbietanki i serafitki i w tymże gronie spędzamy późny wieczór wigilijny. Siostry mają parę produktów typowo polskich, przygotują nasze potrawy. Opłatek przybył w paczce z Krakowa. Tu takich zwyczajów nie ma.
Boliwia, wikariat apostolski Nuflo de Chavez:
Opowiada ks. Artur Chwaszcza:
Jestem na parafii, którą tworzą wierni z różnych stron Boliwii, nie ma tutaj ujednoliconej tradycji, zwyczajów i kultury. Adwent, jak i pozostałe części roku liturgicznego, nic nie zmienia w otoczeniu i w życiu. W kościele mamy wieniec adwentowy, ale był problem z jego przygotowaniem, ponieważ nawet siostry zakonne nie wiedziały, jak się za to zabrać.
Przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia nie ma takich, jak w Polsce. W Wigilię Boliwijczycy mają zwyczaj o północy jeść wspólnie kolację, więc Pasterka celebrowana jest wcześniej. Co do kolacji, to jedzą to, na co ich stać, a szczególnie swoje potrawy regionalne, które zawsze pojawiają się na stołach z okazji różnych fiest.
Co do klimatu Bożego Narodzenia, to jest całkiem inny niż w Europie. Po pierwsze nie ma śniegu i zimy, po drugie w szopkach zazwyczaj są palmy, jest to też okres wakacji szkolnych, więc i na wioskach nie ma młodzieży czy dzieci, bo wyjeżdżają do Santa Cruz, gdzie mieszka ich starsze rodzeństwo. Jedyny miły akcent dla mnie to Nowenna przed Bożym Narodzeniem. Figurka Maryi i Józefa każdego dnia jest w innym domu, gdzie wieczorem spotykamy się z ludźmi na modlitwie różańcowej.