Jak co roku 7 września, w rocznicę ugaszenia pożaru, w kaplicy św. Marii Magdaleny w Goszycach została odprawiona ślubowana Eucharystia.
W tym miejscu wspomnienia odżywają w pamięci strażackich weteranów, którzy kiedyś walczyli z szalejącym obok ogniem Szymon Zmarlicki /Foto Gość
Stoi w środku lasu. Nie wiadomo, jak dawno powstała ani dlaczego. Jedna legenda mówi, że w tym miejscu odnaleziono zagubioną podczas polowania córkę księcia raciborskiego. Inna, że właśnie tam możny pan stracił na bagnach konia, ale sam uszedł z życiem. Może być również pokutą za dokonaną zbrodnię. Liczba wyryta w drewnie – 1784 – wskazuje prawdopodobnie tylko na datę jej przebudowy. Nazywana jest „Magdalenką”, a jej cudowną właściwością jest zawracanie sunącej nań ściany ognia, który już nieraz trawił połacie lasu.
– Zdążył wyrosnąć nowy las, zdążyło wyrosnąć nowe pokolenie – rozpoczął homilię bp Gerard Kusz, który przewodniczył Mszy św. pod krokwiami. – Jaka jest rola człowieka sprawiedliwego, pobożnego, wierzącego w dzisiejszym społeczeństwie? – pytał. – Patrzeć w niebo, a chodzić po ziemi. Dziękujemy, że są tacy ludzie, którzy żyją w świetle Ewangelii! – Pomiędzy słowami „straż” a „stróż” jest niewielka różnica – zwrócił się do zgromadzonych strażaków. – Tak jak prorocy w Starym Testamencie, jesteście stróżami ładu społecznego!
"Magdalenka" zwykle ożywa tylko dwa razy w roku - podczas odpustu i rocznicy ugaszenia pożarów Szymon Zmarlicki /Foto Gość Przed końcem Mszy w dowód wdzięczności za wieloletnią przyjaźń i wsparcie strażacy wręczyli bp. Kuszowi pamiątkową tablicę oraz statuetkę. Po podziękowaniach mieszkańcy spontanicznie poprosili biskupa o apel o zachowanie czystości lasu. – Jeśli to widzimy, należy upomnieć – odpowiedział, powołując się na odczytywany podczas liturgii słowa fragment z Ewangelii św. Mateusza o braterskim upomnieniu.
Kaplica św. Marii Magdaleny nie jest w stanie pomieścić tylu wiernych, ilu przybywa do niej w każdą rocznicę ugaszenia pożarów. Wiele osób przynosi własne rozkładane krzesełka lub całymi rodzinami siadają na kocach. Trudno też spotkać taką ilość strażaków i ich wozów w samym środku lasu, gdy nic wokół nie płonie. Każdy chce przeżyć wspólnie upamiętnienie tego, co wydarzyło się w 1992 roku. Kilka miesięcy po skradzeniu z „Magdalenki” obrazu patronki, w okolicach Kuźni Raciborskiej zauważono ogień, który szybko przerodził się w największy pożar lasów w Europie.