100 lat Ruchu Szensztackiego. – Czuję, że obrałam dobry kurs. Nie dlatego, że jestem taka sprytna, ale dlatego, że oddałam stery w ręce Boga – mówi Aleksandra Janik.
Siedem lat mieszkała w Hiszpanii, półtora roku temu jej mąż zmarł nagle po zatorze płucnym. Została sama z dwiema małymi córkami. Wróciła do Polski i regularnie, jak miała zwyczaj w Hiszpanii, odwiedza sanktuarium szensztackie. Tyle że teraz nie w Valldoreix pod Barceloną, ale w Zabrzu-Rokitnicy. Ostatnio była tu 18 sierpnia, bo 18. dzień każdego miesiąca to wspomnienie przymierza, jakie o. Józef Kentenich zawarł z Matką Bożą w niemieckim Schönstatt. Od tego zaczął się cały ruch odnowy w Kościele znany dziś w różnych miejscach świata.
Subskrybuj i ciesz się nieograniczonym dostępem do wszystkich treści