Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Lekcje na jedną nutę

Goście z Sachalina. Kiedy wcześniej ktoś pytał o kościół katolicki w JużnoSachalińsku, często padała odpowiedź: „To ten koło sushi baru”. Teraz można usłyszeć: „To ten, w którym są organy”.

Przed rokiem instrument dotarł drogą morską na Sachalin. Do parafii św. Jakuba w Jużnosachalińsku, gdzie proboszczem jest pochodzący z Gliwic-Sośnicy ks. Tomasz Rafalak. Tego lata, na przełomie czerwca i lipca, na dwutygodniowe intensywne szkolenie do Polski przyjechało stamtąd dwoje organistów. – Można było zawieźć organy i powiedzieć: „Martwcie się sami”. Ale chodzi o to, żeby instrument był jak najlepiej wykorzystany na potrzeby liturgii – mówią organizatorzy tej wizyty.

Helena Kim i Oleg Salnikov pojawiają się w diecezjalnej szkole organistowskiej na godzinę przed nauczycielami. Żeby mieć czas na samodzielne ćwiczenia. – Pokazują nam podstawy gry na organach, zapoznają z nowym materiałem i tradycyjnymi utworami na organy – mówi Helena Kim. Skończyła szkołę muzyczną w klasie fortepianu. Oprócz tego, że jest organistką, pracuje jako inżynier kartograf. Oleg Salnikov natomiast muzyką zajmuje się zawodowo. Jest absolwentem Dalekowschodniej Akademii Muzycznej, obecnie solistą Sachalińskiej Filharmonii i wykładowcą w Sachalińskim Kolegium Sztuki. Ale nie kształcił się w grze na organach, a na akordeonie. – To wielka różnica. Jeszcze długo musimy się uczyć, żeby prawidłowo grać – mówi skromnie.

Mowa uniwersalna

Przyjechali na zaproszenie Fundacji „Organo pleno”, którą założyli Piotr Kunce, organista parafii św. Wawrzyńca w Zabrzu, inicjator akcji pomocy dla parafii na Sachalinie, i Waldemar Krawiec, dyrektor artystyczny Zabrzańskiego Międzynarodowego Festiwalu Organowego, który przez 10 miesięcy zagrał prawie wszystkie z ponad 30 charytatywnych koncertów, kiedy zbierane były pieniądze na zakup instrumentu. Do Jużnosachalińska, na  inauguracyjny koncert na nowym instrumencie, który odbył się przed rokiem, zabrali nuty i ćwiczenia dla tamtejszych organistów. Udzielili im też pierwszych lekcji. Przez rok organiści ćwiczyli sami. Trudno jednak im było poprawiać takie elementy, jak np. prawidłowe ustawienie stopy na pedale. – Takie rzeczy zawsze koryguje nauczyciel, a oni go nie mają. Nasze wskazówki w dużym stopniu uczą ich tego, jak sami potem mają ćwiczyć – mówi Waldemar Krawiec. Kiedy pojawił się pomysł warsztatów, Piotr Kunce zgłosił się do dr Marioli Brzoski, dyrektor Diecezjalnej Szkoły Organistowskiej II st. w Gliwicach. – Bez wahania zgodziła się pomóc. Dzięki temu dwoje organistów może mieć indywidualne zajęcia przez dwie godziny dziennie z nauczycielem. A dodatkowe dwie ćwiczą sami. Dzięki temu nauka jest intensywna – mówi. Lekcje są darmowe, koszt pobytu gości z Sachalina pokrywają fundacja i darczyńcy. Włączyły się też niektóre parafie, gdzie odbywały się koncerty charytatywne. Muzycy z Jużnosachalińska mają zajęcia z nauczycielami diecezjalnej szkoły organistowskiej – Mariolą Brzoską, Waldemarem Krawcem i Bogdanem Stępniem, organistą gliwickiej katedry. Początkowe obawy o naukę w języku rosyjskim okazały się niepotrzebne. Otwierają nuty, pochylają się nad klawiaturą i wszystko staje się jasne. Bo przechodzą na bliski im i dobrze znany język muzyki. Ks. dr Franciszek Koenig przygotował dla nich wykłady na temat chorału gregoriańskiego. W Świerklańcu, gdzie oddawane były właśnie organy, mieli okazję usłyszeć scholę gregoriańską. – To jest coś, bez czego my muzyki w Kościele nie możemy sobie wyobrazić. Dla nich to coś bardzo nowego, nieznanego wcześniej, dlatego staraliśmy się przygotować to spotkanie z religijną kulturą muzyczną Kościoła na dobrym poziomie – zauważa Piotr Kunce.

Długa droga na koncert

Kształcenie idzie dwutorowo. – Oprócz strony czysto technicznej, ważna jest też liturgiczna. Pokazanie, jak powinna wyglądać oprawa liturgiczna. Uczymy się grać pieśni w układzie czterogłosowym, bo u nas takie opracowania są standardem – mówi Waldemar Krawiec. Organizatorzy chcieli też pokazać życie naszego Kościoła, liturgię i najciekawsze instrumenty w naszym regionie. Organy z katowickiej i gliwickiej katedry, czterech zabrzańskich kościołów, w Nysie i Opolu. – Największe wrażenie zrobił na mnie pierwszy instrument, który usłyszeliśmy, czyli organy w kościele św.św. Piotra i Pawła w Nysie – wspomina Helena Kim. – Wszyscy organiści, których słuchaliśmy, są muzykami na bardzo wysokim poziomie. Słuchaliśmy ich improwizacji na organach, a to wyraz najwyższego mistrzostwa – dodaje. – Duże wrażenie zrobiły na nas też instrumenty w katedrze w Katowicach i Gliwicach. Bogdan Stępień nie tylko świetnie zagrał, ale jeszcze bardzo dokładnie opowiedział o instrumencie. Poznaliśmy różne rodzaje organów. Mogliśmy zajrzeć do środka instrumentu, do szafy, zobaczyć piszczałki. Poznać ich budowę – mówi Oleg Salnikov o spotkaniu z Damianem Kaczmarczykiem w jego zakładzie organmistrzowskim. Wszystko nagrywa, żeby potem sobie odtworzyć, przypomnieć szczegóły. – Słowami nie da się przekazać wszystkiego tego, co można pokazać na filmie – stwierdza. Mieli też możliwość posłuchania koncertów organowych. – To niezwykłe, kiedy słyszy się wszystkie możliwości instrumentu. U siebie nie mamy takich okazji. Na podobnym koncercie byłem tylko raz, w Moskwie, przy okazji załatwiania czegoś, a tutaj w ciągu pół miesiąca wysłuchałem dwóch – wspomina. – Przyjechaliśmy specjalnie na koncerty – dodaje ze śmiechem.

15 minut braw

Zanim w ich kościele stanęły organy elektroniczne firmy Allen, wydające dźwięki zbliżone do organów piszczałkowych, podczas liturgii grali na key- boardzie. – Na tym instrumencie można już grać wszystko. Organiści z całego świata mogą przyjechać i zagrać na nim to, co chcą. Bacha, Mendelssohna... Jesteśmy dumni, że mamy taki instrument. Wszystkim mówię, że uczę się grać na organach. Niektórzy nie wierzą, że mam taką możliwość – mówi organista z Sachalina. Zaprosił do kościoła św. Jakuba swojego dawnego nauczyciela, uznanego muzyka i profesora Akademii Muzycznej z Władywostoku. Zagrał dla niego krótki koncert. – Był bardzo zaskoczony dźwiękiem tych organów. I tym, że mamy taki dobry instrument – wspomina. Helena Kim postrzega nas jako głęboko wierzący kraj. – Kilka Mszy dziennie i na każdej są ludzie. Przychodzą całe rodziny, młodsi, starsi. U nas jest wiele wyznań. Katolickie jest jednym z nich. Są prawosławni, protestanci, muzułmanie, a nawet buddyści – wymienia. – A w każdym z nich niewielu ludzi przychodzi na modlitwę. Może to jeszcze pozostałość po ateizmie Związku Radzieckiego – dodaje Oleg Salnikov. – Do tej pory nie było u nas takiego księdza jak ks. Rafalak – mówi organistka. – Dobrze zna język, potrafi rozmawiać z ludźmi, jest dobrym dyplomatą i gospodarzem. Przez tych kilka lat zrobił więcej niż wszyscy jego poprzednicy. Dba o dobre relacje z prawosławnymi, zaprosił ich na nasz koncert inauguracyjny – organistka wspomina pierwszy koncert na nowych organach w wykonaniu Waldemara Krawca 28 lipca ubiegłego roku. Zakończony 15-minutową owacją na stojąco. Wielu nie kryło łez wzruszenia. Wykonawcy gratulował obecny na koncercie prawosławny biskup sachalińsko-kurylski Tichon. – Odczuwało się, że ci ludzie mają głód takiej muzyki – wspomina Waldemar Krawiec. – Większość z tych, którzy tam byli, nie słyszała nigdy muzyki organowej. Nie mieli takiej możliwości. Czuło się, że jest to coś wyjątkowego, nawet, powiedziałbym, wręcz historycznego – dodaje. Bo organy w kościele św. Jakuba są nie tylko pierwszymi w tej parafii, ale na całym Sachalinie. – W obszarze działań muzycznych to była jedna z największych satysfakcji w moim życiu. U nas coś takiego się nie zdarza. Koncert organowy i kościół cały zastawiony krzesłami. Obok ławek zapełnione nimi cała nawa główna, boczne, z tyłu. Wszystkie zajęte – wspomina Piotr Kunce. Na dwóch dużych ekranach słuchacze mogli dokładnie zobaczyć kunszt organisty z Polski. W ciągu ostatniego roku odbyły się tam jeszcze cztery koncerty organowe. – To ma bardzo duże znaczenie dla życia kulturalnego naszego regionu. Ale też dla parafii. Na koncerty przychodzi sporo ludzi. Również tacy, którzy normalnie do kościoła nie przyjdą. Czasem ktoś po koncercie podejdzie do proboszcza, porozmawia – mówi organistka z Sachalina. Piotr Kunce ma nadzieję, że na dłuższą metę organy staną się dla parafii pewnego rodzaju narzędziem pracy duszpasterskiej. Widzi już też kolejną potrzebę. – Do pełnej estetyki brakuje jeszcze atrapy szafy z piszczałkami, które dopełniłyby architekturę wnętrza tego kościoła – mówi. Na razie to tylko luźne myśli, ale dokładne wymiary instrumentu i chóru już mają.•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy