Pobyt w Szkole Animatora Salezjańskiego to czas na pracę nad sobą, duchowy rozwój, spotkanie z przyjaciółmi z różnych miast z Polski i uzyskanie kolejnych animatorskich stopni.
Ks. Mirosław Łobodziński SDB wyjaśnia, czym jest ta inicjatywa: - SAS jest finałem formacji animatora, która dzieje się przede wszystkim w lokalnych placówkach. Kolejnym elementem formacji są oratoriady, a finałem jest właśnie szkoła animatora.
Recepta na dobry czas
Do Salezjańskiego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Reptach przyjechała młodzież głównie z inspektorii wrocławskiej. Każdy z uczestników otrzymał receptę, która zawierała cztery podpunkty: dom – przez 6 dni mieszkają razem; szkoła – uczą się być dobrymi animatorami; kościół – codziennie jest czas na modlitwę, Eucharystię; boisko – zabawa. Oprócz kursów na kolejne stopnie, są też kursy ceremoniarza i animatora muzycznego.
Ks. Łobodziński bardzo dobrze ocenia ten zjazd, zwraca uwagę, że to zasługa także prowadzących. – To już kolejna edycja spotkania, są ci sami prowadzący. Jestem więc spokojny, bo nie trzeba wiele tłumaczyć. Nowością tegorocznego SAS-u jest kurs animatora muzycznego. Już dwa lata temu widzieliśmy, że potrzebni są ludzie młodzi, którzy wezmą gitarę, zaśpiewają i poprowadzą zabawę muzyczną – podkreśla.
Joanna Wójcik, prowadząca trzeci stopień animatora, tłumaczy jakie są ogólne założenie jej zajęć. – Uczę młodzież podstawowych technik lepienia w glinie, takich żeby efekt był szybki. Mogą je wykorzystywać w pracy z dziećmi. Takie jest założenie szkoły animatora, żeby nauczyć się pracować z młodszymi, a potem prowadzić zajęcia w oratoriach salezjańskich – opowiada.
Być dla siebie i dla innych
Animatorzy z różnych miast wyrażali swoje zadowolenia z przybycia na szkołę animatora.– Jestem na pierwszym stopniu, więc to dopiero początek. Uczymy się tu pracy nad sobą, mieliśmy okazję zintegrować się z osobami, których wcześniej nie znaliśmy m.in. z Częstochowy, z Lubina. To było bardzo fajne doświadczenie – opowiada Ryszard Wąchała, uczeń SOSW.
Konferencja ks. Piotra Lorka sdb Małgorzata Gajos Ewa Dybowska jest animatorką z Twardogóry. – Jestem na trzecim stopniu. Mamy zajęcia m. in. z ceramiki, na których robimy kubeczki. A także zajęcia teoretyczne, na których rozmawiamy m.in. o dynamice grupy – relacjonuje. – Przyjechałam tu, bo chcę nauczyć się nowych zabaw dla dzieci, jak z nimi spędzać czas. Poznałam wiele sympatycznych osób. To mój pierwszy SAS i jest lepiej niż myślałam – podkreśla Klaudia Fudali z Lubina.
Artur Waligóra, tegoroczny maturzysta, na SAS-ie jest już po raz czwarty. – Jestem tutaj co roku, odkąd skończyłem trzecią klasę gimnazjum, zachęcili mnie do tego moi przyjaciele. Przede wszystkim jest to szkoła, więc uczymy się, jak być dobrymi wychowawcami. Można również spotkać przyjaciół, którzy przyjeżdżają z różnych części Polski: Lubina, Wrocławia, Sosnowca, Twardogóry – opowiada. – Wiem, że z nimi się dogadam, bo większość przyjeżdża w takim samym celu jak ja. Jestem w trakcie robienia czwartego stopnia. Uczymy się jak organizować dzieciom czas, tworząc m.in. konspekty zajęć – dodaje.
„Nie bój żaby”, cichy przyjaciel i pogodne wieczory
W niedzielę była pięknie przygotowana Eucharystia, w którą zaangażowali się animatorzy. Specjalnie dla nich ks. Piotr Lorek sdb przygotował konferencję o lękach, o tym, jakie są ich przyczyn i jak sobie z nimi radzić. Uczestnicy otrzymali karteczki, na których wypisywali swoje lęki, by następnie je podrzeć. To był pierwszy, mały krok do ich ujarzmiania. Chętni mieli możliwość kupienia sympatycznych żabek, wykonanych przez animatorkę Agatę Sage z napisem: „Nie bój żaby”.
Wszyscy animatorzy losowali tzw. cichego przyjaciela. Jest to osoba, której codziennie okazuje się swoją sympatię zostawiając mu np. cukierka, modląc się za niego, itp.
W ramach pogodnych wieczorów były zabawy integracyjne, które wywoływały wiele śmiechu, tańce – brazylijski, belgijski, „skrzypek”, ale także wspólne modlitwy i nabożeństwa, które ubogacał śpiew chóru.
We wtorek miał miejsce wieczór chwały, podczas, którego młodzi ludzie wielbili Boga śpiewem, składali świadectwa o Jego miłości i przebaczeniu, przyjmowali Go za swojego Króla i Zbawcę. Było to bardzo poruszające. A to wszystko w duchu księdza Bosko, by przyszli animatorzy byli dobrymi chrześcijanami i uczciwymi obywatelami.