Tego tu jeszcze nie było – utwory operowe i pieśni neapolitańskie dla patrona miasta, chorych i cierpiących.
Proboszcz parafii św. Kamila w Zabrzu, o. Wojciech Węglicki, zaprosił parafian, ważne osobistości życia publicznego i przyjaciół do filharmonii na koncert muzyki rodem z Włoch, ojczyzny św. Kamila de Lellis, którego 400. rocznicę śmierci obchodzimy w tym roku. Sala była pełna, a wśród gości zasiedli prezydent miasta i prowincjał kamilianów. – W czasach średnich, w wiekach XV i XVI, papieże wtedy urzędujący nie tak szybko zgadzali się na pewne procesy związane z wyniesieniem na ołtarze.
W związku z tym Kamil musiał czekać prawie 130 lat na kanonizajcę. Ale udało się! Dziś jest jedynym świętym o tym właśnie imieniu – mówił Sławomir Chrzanowski, dyrygent Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Zabrzańskiej. Tym razem nie tylko stał za pulpitem z batutą, ale z dobrą dawką humoru wcielił się w rolę konferansjera. Koncert rozpoczął się uwerturą z opery „Nabucco” Giuseppe Verdiego, a w finale zabrzmiało oczekiwane „O, sole mio”. Razem z orkiestrą wystąpili soliści: sopranistka Ewelina Szybilska oraz tenorzy Adam Sobierajski i Łukasz Gaj (prywatnie mąż Eweliny Szybilskiej). W ich wykonaniu zabrzmiało wiele znakomitych utworów, radosnych, nastrojowych, a także pełnych nostalgii i miłości. – Na pewno państwo zgodzicie się ze mną, że wszelkie duety o miłości są śpiewane szczerze. I łatwo im to przychodzi, nie trzeba ich do niczego namawiać – komentował występ małżeństwa Sławomir Chrzanowski. Przenosząc słuchaczy do innej epoki, nie oszczędził naszego współczesnego stylu życia, bardzo stechnicyzowanego i niezwykle pośpiesznego. – Stąd wracamy nostalgicznie do czasów minionych, do tych wspaniałych pieśni, które zostały napisane grubo ponad sto lat temu, a ciągle są aktualne i ciągle poruszają nas do głębi – mówił. – To piękny koncert, taki nastrojowy. Wzbudzający może troszkę refleksji, ale też uśmiechu i radości. Chciałem, żeby ten koncert zadedykowany św. Kamilowi miał taki wymiar. Żeby pomieszać tutaj wszystkie epoki, wszystkie dźwięki i żeby przede wszystkim śpiewało serce. Bo to jest najważniejsze – mówił o. Wojciech Węglicki. Przypomniał historię św. Kamila, który gdy odchodził z tego świata, wyraził życzenie, żeby jego serce pozostało tu, na ziemi. Kamilianie przejęli się tym testamentem i kiedy umarł, wyciągnęli jego serce z doczesnych szczątków i przez ponad 20 lat przechowywali w blaszanej szkatułce. I ono w cudowny sposób przetrwało. W 2006 roku jako relikwia było w Zabrzu. – Myślę, że św. Kamil jest duchem i sercem razem z nami – mówił o. Wojciech Węglicki, dziękując za przygotowanie i udział w koncercie, a przede wszystkim za hołd złożony św. Kamilowi. Koncert w filharmonii to tylko jeden z punktów kamiliańskich obchodów jubileuszowych, które potrwają do 14 lipca. Już w niedzielę 25 maja w kościele św. Kamila odbędzie się spotkanie mieszkańców Zabrza, którzy noszą imię Kamil lub Kamila. Eucharystia dziękczynna będzie odprawiona o 12.15. A tego samego dnia na Mszy o 11.00 odbędzie się rozdanie nagród w konkursie poświęconym życiu i misji św. Kamila. Galeria zdjęć na: gliwice.gosc.pl.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się