O ateizmie urojonym

Właśnie ukazała się nowa książka Sławomira Zatwardnickiego pt. „Ateizm urojony”. O tym, czego w niej dowodzi i dlaczego ją napisał w rozmowie z autorem.

MIRA FIUTAK: Pana nowa książka nawiązuje w tytule do R. Dawkinsa i jego książki „Bóg urojony”, której założeniem jest negacja istnienia Boga. Co Pan neguje w swojej?

SŁAWOMIR ZATWARDNICKI: Można by powiedzieć pół żartem, ale prawie całkiem serio, że bronię ateistów przed ateistami, przynajmniej tymi pokroju Christophera Hitchensa oraz wspomnianego przez Panią „guru” nowych ateistów. Zapoznanie się z propozycjami nowych ateistów prowadzi mnie do wniosku, że współczesny ateizm nie jest poważną intelektualnie propozycją, jest słabo umotywowaną negacją Boga, którego odrzuciło się wcześniej, z jakichś innych powodów niż te deklarowane. Na przykład Dawkins próbuje na bazie ewolucji oprzeć swoją negację istnienia Boga, ale – jak słusznie zauważył polemizujący z nim Alister McGrath, „ateizm Dawkinsa sprawia wrażenie doczepionego do teorii ewolucyjnej taśmą klejącą”.

W mojej książce obnażam podstawowe założenia nowych ateistów, przyjęte zresztą na wiarę, na których opierają swoje przekonania, i odrzucam rzekome dowody na to, że – jak to ujął autor „Boga urojonego” – „niemal na pewno nie ma Boga”.

Ale nie ogranicza się Pan jedynie do negacji…

Słusznie, afirmacji poświęcam połowę książki. Po naszkicowaniu karykatury Boga wykonanej przez Dawkinsa, próbuję namalować ikonę Boga rzeczywistego, Emmanuela, który zbliżył się na niebezpieczną odległość ku człowiekowi – najpierw sam stając się jednym z nas, a potem utożsamiając się z Kościołem, co zdaje się dziś najtrudniejsze do przełknięcia. W tej perspektywie ateizm jawi się jako odrzucenie tego zgorszenia nie Bogiem w ogóle, ale właśnie Bogiem chrześcijańskim. Jak w tej anegdocie o dwóch ateistach, którzy gdy się spotykają, muszą ustalić, czy są ateistami katolickimi czy protestanckimi…

Co konkretnie znajdzie czytelnik w tej książce?

Zastanawiam się w „Ateizmie urojonym”, co i Kogo tak naprawdę jako chrześcijanie głosimy niewierzącym. Próbuję dać wierzącemu czytelnikowi wskazówki, jak w takim a nie innym świecie uprawiać apologię i czy w ogóle powinniśmy bronić Boga, skoro On sam wydaje się nie bronić. Podejmuję też jeden z przemilczanych tematów w naszym przepowiadaniu, którym jest teologia przebóstwienia. Ojcowie Kościoła mówili, że „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem”, ale my tego nie głosimy. A współcześni – celują w tym być może właśnie ateiści – chcą być jak bogowie. Samo pragnienie jest słuszne, jednak sposób jego realizacji przywodzi na myśl scenę upadku Adama i Ewy… Zamiast samoubóstwienia potrzebujemy przebóstwienia Bożą łaską. Czy Pani słyszała o tym kiedykolwiek z ambony?

O ateizmie urojonym   Przygląda się Pan nowemu ateizmowi, z którym mamy do czynienia we współczesnym świecie. Na czym on polega?

Reprezentantom „nowego ateizmu” zależy nie tyle na jakiejś potyczce na argumenty, ile na prowadzeniu walki na śmierć i życie z chrześcijaństwem. Ponoć świat ateistyczny byłby lepszy... Nowi ateiści formułują różne zarzuty wobec chrześcijan: że wiara przedstawia fałszywie (bo inaczej niż nauka) pochodzenie człowieka i kosmosu, a z tego powodu wspiera ponoć służalczość wierzących; że religia jest skutkiem i przyczyną represji seksualnych; i że opiera się jedynie na pobożnych życzeniach, i w ogóle jest po prostu zjawiskiem naturalnym. W przypadku „nowych ateistów” mamy więc do czynienia z powtarzaniem brzęczących jak mucha ateistycznych stereotypów, tyle że w wydaniu bardziej agresywnym. Ich argumentacja opiera się na przyjętej bez dowodu materialistycznej wizji świata, którym rządzi przede wszystkim teoria ewolucji, która tłumaczyć ma wszystko, włącznie z moralnością i religijnością człowieka.

 

Ateizm często nie jest tylko stwierdzeniem: nie wierzę w twojego Boga. Ale przybiera formy wyśmiewania i deprecjonowania tego, w co wierzymy…

I na tym właśnie buduje swoją książkę Dawkins. Ten profesor biologii okazuje mniejsze zainteresowanie zachowaniami ludzi wierzących niż na przykład kurcząt domowych, którym poświęcił swoją pracę doktorską. Tak naprawdę bowiem Bóg urojony to publikacja pisana „ku pokrzepieniu serc” ateistów, czego zresztą autor nie ukrywa, gdy pisze, iż chodzi mu o wzbudzenie postawy, którą nazywa „dumą ateisty” (nawiązanie do „Gay pride”). Symptomatyczne jest to walczenie z Bogiem, w którego się nie wierzy… Zdaje się, że nie utraciliśmy smaku soli, skoro wciąż niektórzy się nas boją jak diabeł święconej wody.

Co Pan powiedziałby o swoim Bogu osobie, która uważa się za ateistę?

Nie tyle broniłbym mojego Boga przed ateistycznymi zarzutami, ile próbowałbym uzasadniać przyjęty przez Niego styl objawiania się człowiekowi. Bo w gruncie rzeczy zarówno wierzący, jak i jego brat ateista, muszą się jakoś opowiedzieć względem wspólnego doświadczenia: Bóg się ukrywa, nie jest oczywisty, często milczy, nie da się dowodzić Jego istnienia… Koniecznie też ukazywałbym poczucie humoru Boga, które wyraża się przecież i w tej przyjętej przez Niego strategii „bycia małym” w tym świecie…

I chociaż dla wierzących jest najbardziej realną Obecnością, to również tutaj, w obszarze wiary, napotykamy wiele pytań. O tym też jest ta książka…

W pewnym sensie doświadczenie wierzących i niewierzących jest symetryczne – Boga nikt nie widzi, niepewności wiary czy niewiary nie są obce jednym i drugim. Dlatego możemy rozmawiać jak bracia, w naszej ludzkiej kondycji podobni sobie we wszystkim nie wyłączając grzechu. A jednak pomiędzy wierzącym i niewierzącym pojawia się również niesymetria, coś istotnego różni ich, Ktoś różni ich…

 

Sławomir Zatwardnicki

Współpracownik portalu Opoka, autor wielu artykułów oraz kilku książek, ostatnio wydał „Katolicki pomocnik towarzyski, czyli jak pojedynkować się z ateistą”. Ukończył teologię na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu. Zaangażowany w działalność ewangelizacyjno-formacyjną (w diecezji gliwickiej w działalność gliwickiej filii Szkoły Maryi). Żonaty, ma trójkę dzieci.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..