Spotkali się, by przyprowadzić do Jezusa wszystkich – tak jak On wszystkich ukochał. Bytom pokazał siłę nowej ewangelizacji.
Ciężkie burzowe chmury wisiały nad rynkiem w Bytomiu, gdy w niedzielne popołudnie 15 sierpnia rozpoczynał się koncert zespołu Trąbki Jerycha z parafii bytomskich kapucynów. Po zeszłorocznym czuwaniu ewangelizacyjnym oraz drodze krzyżowej ze świadectwami, to kolejna w Roku Wiary ewangelizacja, zorganizowana przez wspólnotę „Źródło” z parafii św. Wojciecha i Szkołę Nowej Ewangelizacji, działającą przy parafii św. Anny.
- Nasze zadanie jest jedno: siać – mówi o. Rafał Kogut, organizator tego publicznego wyznania wiary na centralnym placu miasta. – Podczas takich wydarzeń spotykamy ludzi, którzy chcą przyjść do Jezusa. Zapraszamy ich na kurs „Nowe życie”. Wprawdzie są tu też tacy, którzy oburzają się, że odważyliśmy się głośno mówić o naszej wierze. Posyłamy do nich ewangelizatorów, którzy są przygotowani do rozmowy i modlitwy z nimi – zapewnia.
- Jesteśmy grupą około pięćdziesięciu osób nastawionych na kontakt z przypadkowymi ludźmi – przedstawia się Michał Wójcik, lider Szkoły Nowej Ewangelizacji, pokazując mały namiocik, w którym dwie kobiety modlą się za bezdomnym o kulach. – Dobrą Nowinę głosimy na rozmaite sposoby. Na koncertach, w domach, w kościołach i salkach parafialnych… Różni są ludzie i różne formy opowiadania im o Chrystusie.
Rzędy plastikowych krzesełek ustawionych przed sceną powoli zapełniały się ludźmi. Jednak w zdecydowanej większości nie wyglądali oni na takich, którzy potrzebują być ewangelizowanymi. – Na razie swoje działania kierujemy do zwykłych katolików, do wikarych i proboszczów, by wyciągnąć ich z domów i parafii. Pobudzić uśpionych wierzących do odważnego dzielenia się swoją wiarą – tłumaczy Michał Wójcik. – Dopiero gdy to się uda, planujemy bardziej „agresywną” ewangelizację. Telebimy, światła, nowoczesna muzyka… To wszystko, czym żyje współczesny świat, ale „ochrzczone”, tak by przeciętni katolicy nie uznali tego za coś złego.
Kilka minut przed mszą, gdy schola zaczęła śpiewać pierwsze pieśni, przez chmury przedarły się skromne promienie słońca. Eucharystii przewodniczył bp Jan Kopiec. Do Bytomia przybył prosto z uroczystości dożynkowych w Rudach. – Tam dziękowaliśmy za chleb i plony. Tutaj potrzeba nam zdobyć się na coś więcej. Wyjść na ulicę z Ewangelią i osobistym świadectwem chrześcijanina, do czego nieustannie tak zachęca nas papież Franciszek. Każda zguba w sercu jest demontażem, nawrócenie jest kluczem do powrotu do dawnej gorliwości – mówił podczas kazania w kontekście ewangelicznej przypowieści o synu marnotrawnym. – Ewangelizacja jest naszym problemem, ludzi już wierzących. Ta siła leży w naszym sercu, musimy zaczynać od siebie.
Już w strugach ulewnego deszczu rozpoczął się koncert uwielbienia, przeniesiony do pobliskiego kościoła św. Wojciecha. Tam świadectwo wygłosił Jan Budziaszek, perkusista Skaldów. Rozpoczął solowym występem, wykonując „Pan jest pasterzem moim” przy akompaniamencie bębnów. – Nic nie dzieje się przypadkiem, prawda? – zapytał. – Pan Bóg wiedział już przed wiekami, że ten deszcz nas przegoni i spotkamy się tutaj, w kościele.