W Gliwicach drugi raz, w Bytomiu po raz pierwszy. 9 czerwca w dwóch miastach naszej diecezji przeszły Marsze dla życia i rodziny.
Gliwice
Pogoda dopisała jak najbardziej. – W moim telefonie od rana był komunikat, że w Gliwicach będą burze z piorunami. A Pan Bóg dał nam taką cudowną pogodę – powiedział Daniel Adamiecki, który na marsz przyszedł z synami Jackiem i Markiem. – Żona pojechała odwieźć po Mszy babcię do domu, ale zaraz do nas dołączy – odpowiada na pytanie, dlaczego jest bez żony. O idei takich marszów jest przekonany od dawna. – Za życiem i rodziną, rozumianą jako związek mężczyzny i kobiety, są miliony Polaków. Ważne jest, by rządzący nas zobaczyli i liczyli się z nami. My nie maszerujemy przeciw komuś, ale za czymś. Za życiem i za rodziną – przekonuje D. Adamiecki.
Ewa Perzanowska z dziećmi - Kornelią, Zosią i Jasiem Ks. Waldemar Packner /GN Tomasz Gorol przyszedł na marsz z żoną Joanną oraz synami Antonim i Józefem. – Nie ma z nami naszych córek Jadwigi oraz Danusi. Jedna jest na zielonej szkole, druga ma koncert. Inaczej bylibyśmy tu w komplecie. Trochę nam się to nie mieści w głowie, że trzeba bronić tak oczywistych spraw, jak rodzina czy życie. Takiej sytuacji nie było w historii człowieka. Ale przecież chodzi o nas samych, o nasze społeczeństwo, naszą kulturę, o Europę – mówi z przekonaniem.
Ewa Perzanowska szła z trójką dzieci – Karoliną, Zosią i Jasiem. – Chcemy pokazać, że rodzina jest najważniejsza i nic nie może jej zastąpić. Nowoczesne społeczeństwo może być oparte tylko na mocnej rodzinie – powiedziała E. Perzanowska.
W Gliwicach marsz przeszedł spod katedry, przez rynek, główną ulicę miasta – Zwycięstwa – aż do parafii Chrystusa Króla, gdzie odbył się rodzinny piknik z wieloma atrakcjami.
Bytom
W pierwszym bytomskim marszu dla życia i rodziny – jak oceniają organizatorzy – uczestniczyło ponad pół tysiąca osób. Po Eucharystii w kościele mariackim, pochód przeszedł ulicami śródmieścia.
W Bytomiu marsz odbył się po raz pierwszy Mira Fiutak /GN Pierwszy przemarsz w tym mieście zainicjowało stowarzyszenie Bytomski Marsz dla Życia i Rodziny, które powstało w lutym tego roku. – Właśnie z myślą o organizacji marszu, ale chcemy przede wszystkim propagować wartości służące rodzinie i łączyć środowisko pro-life w mieście. Liczymy na to, że stowarzyszenie będzie służyło też innym inicjatywom podejmowanym w obronie rodziny i życia – mówi Mariusz Janas, który założył stowarzyszenie razem z innym radnym – Andrzejem Kostkiem i Arturem Paczyną, prezesem Śląskiego Środowiska Wiernych Tradycji Łacińskiej.
W organizację marszu włączyły się między innymi grupy Domowego Kościoła w Bytomiu, gdzie jest siedem kręgów. Na co dzień zaangażowane też w poradnictwo rodzinne. – Cieszymy się, że ten marsz przeszedł, bo to są wartości, których musimy bronić. Może sama manifestacja nie jest najważniejsza, ale jest pokazaniem tego, jak wielu nas jest. Uznających tę wartość rodziny, jaka była w zamiarze boskim – mówi Elżbieta Iwanaszko. I podkreśla znaczenie świadectwa życia, zwłaszcza wobec młodych ludzi. – Nasze dzieci, chociaż narażone na negatywny wpływ tego świata, mają fundament, czyli to wszystko, co staramy się im przekazać – dodaje. – Problemem dziś jest brak jasnej, radykalnej postawy, nazywania rzeczy takimi, jakie są. Przyzwyczailiśmy się do „delikatności” w wyrażaniu swoich przekonań. Taka nasza radykalna postawa i nazywanie rzeczy po imieniu jest ważna zwłaszcza wobec młodych ludzi, którzy stoją przed wyborem. I muszą podjąć decyzję: albo tak, albo nie – dodaje mąż Krzysztof Iwanaszko. Podkreślają, że taki radykalizm wcale nie musi wiązać się z agresją, chodzi w nim o stanowczość w wyrażaniu swojego punktu widzenia.
Uczestnicy pochodu opowiedzieli się za życiem i rodziną Mira Fiutak /GN – Trzeba pamiętać, że czasem różne negatywne postawy wynikają z trudnych, bolesnych doświadczeń ludzi. I ten opór, który w nich napotykamy właśnie z tego wynika. Kiedy ma się za sobą bolesne doświadczenia, trudno uwierzyć, że można mieć normalną rodzinę, że można w czystości dotrwać do ślubu. O tym trzeba pamiętać, ale też nie możemy się bać mówić głośno o tym, w co wierzymy – dodaje Aleksandra Jóźwik, razem z mężem Dariuszem są parą diecezjalną Domowego Kościoła.
Z Miasteczka Śląskiego na marsz przyjechały siostry służebniczki, które prowadzą przedszkole. – Jesteśmy za obroną życia i za dobrą, zdrową rodziną, dlatego tu jesteśmy – mówi s. Aurelia, która uczestniczyła w marszu razem z s. Janą, s. Michaelą i panią Marią, pracującą w przedszkolu. – Trzeba mówić o tych wartościach, dbać o rodzinę, o to, żeby dzieci spędzały czas z rodzicami. W naszym przedszkolu staramy się organizować zabawy właśnie z myślą o całych rodzinach, żeby dać im tę możliwość bycia razem i cieszenia się sobą – dodaje.
Pierwszy bytomski marsz życia zakończył się koncertem na rynku.