Marek Minkus, po pokonaniu prawie 2800 km, szczęśliwie wrócił do domu.
Ks. Waldemar Packner: Jak czuje się człowiek, który jako pierwszy w Europie, objechał swój kraj traktorem?
Marek Minkus: - Nie ukrywam, że bardzo się cieszę. Marzyłem o tej wyprawie od lat i dobrze, że czasem marzenia się spełniają.
Było ciężko?
- Do siedzenia w traktorze jestem przyzwyczajony od lat. Kiedy jest sezon prac polowych, większość dnia spędzam właśnie w ciągniku. Jestem więc przyzwyczajony, a ta podróż była samą przyjemnością.
Pańskiej wyprawie towarzyszyło spore zainteresowanie mediów…
- W miarę spokojny był tylko pierwszy dzień. Potem, kiedy sprawa stała się głośna, wszędzie czekały na nas lokalne i ogólnopolskie media, czasem nawet dość spory tłum ludzi. To mobilizowało i dopingowało do dalszej drogi.
Czy wspomina Pan jakieś szczególne wydarzenie z trasy?
- Z pewnością pobyt na Helu, gdzie zostałem przyjęty przez burmistrza, zanurzyłem „pszczółkę”, jak nazywam mój traktor, w Bałtyku. Na Helu miałem również spotkanie z przedszkolakami, gdzie musiałem odpowiadać na najdziwniejsze pytania dzieci.
Jak reagowali kierowcy mijając Pański traktor?
- Wszyscy bardzo życzliwie, mijając mnie machali rękami, pozdrawiali. Wielu kierowców informowało się o mojej wyprawie przez radio CB, a kierowcy tirów, którzy zwykle nie są zadowoleni, gdy widzą na drodze traktor, trąbili i pozdrawiali.
Ile czasu spędzał Pan w traktorze każdego dnia?
- Średnio 11 godzin. Zwykle wyruszałem w drogę około godz. 8, a w hotelu meldowałem się po 20.00. Najtrudniejszy odcinek prowadził przez Suwałki, kiedy trasa, według naszych obliczeń, miała wynosić 360 km, a przejechałem jednego dnia 420 km.
Na zaproszonych gości czekał m.in. pieczony prosiak Ks. Waldemar Packner/GN Na powrót Pana czekały tłumy ludzi…
- To przyjaciele, rodzina, znajomi. Cały czas mnie dopingowali, wiem, że wielu śledziło przebieg wyprawy na facebooku, a teraz cieszą się, że wszystko skończyło się szczęśliwie.
Ma Pan jeszcze jakieś marzenia do realizacji?
- Na razie cieszę się z tego co zrobiłem. Dziękuję przy okazji wszystkim, którzy mnie wspierali, przede wszystkim żonie Agnieszce, mamie Krystynie, Barbarze Wróbel z Śląskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego i wielu moim przyjaciołom. Bez ich pomocy nie mógłbym zrealizować moich marzeń.
Marek Minkus od 15 lat prowadzi 200 hektarowe gospodarstwo w Kamieńcu, gmina Zbrosławice. Uprawia zboża, rzepak i jako nieliczny w regionie buraki cukrowe. Jego gospodarstwo słynie jednak z upraw wielu odmian ziemniaków. Jest laureatem nagrody dyrektora ŚODR dla „najlepszego beneficjenta doradztwa rolniczego w województwie śląskim” (nagrodę otrzymał w 2012 roku), a także odznaczenia „Zasłużony dla Województwa Śląskiego”.