Przy rozwoju współczesnej medycyny chory nie cierpi somatycznie, ale zauważam, jak otwierają się inne przestrzenie cierpienia. Zoperowałem 80-letniego pacjenta, a on nie ma do kogo wrócić, nikt na niego nie czeka. Cierpi i to rodzaj strasznego cierpienia, na które nie ma farmakoterapii – mówił prof. Marian Zembala podczas otwarcia konferencji w Zabrzu.
W tym roku inauguracja międzynarodowej konferencji naukowej 15 listopada w Teatrze Nowym zgromadziła w dużej części środowisko medyczne. Temat jej 16. edycji, jak na spotkanie w ramach cyklu „Kultura Europy Środkowej”, mógł się wydać nietypowy, bo dotyczył zdrowia i choroby. Ujętych w kontekście wpływu jakości życia na kulturę tego regionu. W programie znalazło się ponad 30 referatów, których w ciągu dwóch dni można było posłuchać w Muzeum Górnictwa Węglowego.
Konferencja rozpoczęła się, jak zawsze, dyskusją panelową, której uczestnicy spojrzeli na problem bólu i cierpienia z punktu widzenia różnych dyscyplin – medycyny, antropologii kultury, historii czy sztuki. Prof. Antoni Barciak, który przewodzi radzie naukowej konferencji, mówiąc na wstępie o imponujących osiągnięciach współczesnej medycyny, wskazał duży udział w nich śląskiego środowiska, a szczególnie zabrzańskiego. Uczestnicy spotkania w teatrze obejrzeli film Haliny Szymury pt. „Profesor od serca – Zbigniew Religa”.
– Zabrze jawi się jako nie tylko patron, ale też inspirator kultury humanistycznej, która dba o człowieka w jego wszechstronnych przejawach aktywności. Cieszymy się, że ta konferencja gromadzi wiele ważnych autorytetów, ważnych głosów, które są potrzebne, aby nasze życie przybierało coraz bardziej kształt ludzki, dojrzały. Jestem przekonany, że te obrady dadzą wiele nowych inspiracji i refleksji – powiedział biskup gliwicki Jan Kopiec, który wielokrotnie zapraszany był jako prelegent i wziął udział prawie we wszystkich konferencjach.
Uczestnicy dyskusji zastanawiali się nad definicją bólu i cierpienia, jego znaczeniem w życiu człowieka. Prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca, powołał się na przykłady swoich pacjentów, którzy o bólu i towarzyszącym mu cierpieniu wiedzą sporo. Akceptują je i godzą się na nie. Od pacjentki po przeszczepie płuca usłyszał: „Mogę cierpieć, bo wiem, co jest przede mną”. Od innej, w starszym wieku – że to dopełnienie całego dobrego, spełnionego życia. – Jeśli chodzi o ból somatyczny, to jego granice może wyznaczyć Opatrzność. Jednak muszę też zaznaczyć: bądźmy ostrożni i szukajmy granicy, kiedy jeszcze pomagamy choremu, a nie szkodzimy. Przy obecnej farmakologii bardzo łatwo jest ból wyłączyć, przy współczesnej medycynie chory nie powinien cierpieć somatycznie, ale zauważam, jak rośnie we współczesnym społeczeństwie cierpienie niesomatyczne – mówił kardiochirurg. – Zoperowałem 80-letniego pacjenta, który nie ma do kogo wrócić, nikt na niego nie czeka. Cierpi, i jest to rodzaj cierpienia, na które nie ma farmakoterapii. Otwierają się nowe przestrzenie cierpienia – społecznego, kulturalnego, które są zupełnie inne od tego somatycznego.
Uczestnicy dyskusji zauważali też inspirującą rolę cierpienia. – Ból może być czymś dobrym, bo przez opis i analizę pokazuje nam świat dotąd nieznany, a przez to inspiruje. Ból nas zmienia, czyni kimś innym, co nie znaczy, że gorszym – powiedział Leszek Jodliński, dyrektor Muzeum Śląskiego, dodając, że muzea są miejscami swoistego azylu, gdzie też możemy szukać odpowiedzi, dlaczego cierpimy i jak to cierpienie zaakceptować. – Ból jest przypisany życiu, każdej sekundzie człowieka. Trzeba być uważnym, żeby utrzymać pewną równowagę. Moim zdaniem, zdrowie jest właśnie taką równowagą – zauważył prof. Marian Oslislo z ASP w Katowicach. – Receptą na ból egzystencjalny jest sztuka. Warto zagłębić się w nią, w ogóle w kulturę, bo ona oczyszcza i dodaje motywacji do życia.
Żywą dyskusję wywołał temat cierpiętnictwa, powszechnego niezadowolenia ze wszystkiego. Wyraźnie podzielił on dyskutujących. Niektórzy zauważyli, że młode pokolenie wolne jest już od tej skłonności. – Śląsk też pod tym względem jest specyficzny, bo jego wielokulturowość daje ludzi, którzy ból i patriotyzm rozumieją bardzo racjonalnie. Nie znają ksenofobii, są tolerancyjni i skłonni do dialogu. To nas tak wyróżnia, że często nasz praktycyzm jest brany za brak patriotyzmu – stwierdziła prof. Dorota Simonides, antropolog kultury.
Dwudniowy program konferencji to spojrzenie na jakość życia w różnych przedziałach czasu i historii tego regionu. Również na współczesność, która przy całym dorobku medycyny charakteryzuje się też brakiem harmonii i życiem bez stałych punktów odniesienia, które pozwalają na zachowanie równowagi.