W Gliwicach do godz. 15 strażacy odebrali ponad 90 zgłoszeń. Do połamanych drzew, zwisających anten czy przygniecionych samochodów.
Pierwsze zgłoszenia straż pożarna w Gliwicach otrzymała po godz. 9. I od tego czasu strażacy jeżdżą od jednego miejsca do drugiego. - Jest tego bardzo dużo. Akcja trwa i będzie trwała jeszcze długo. Nasze wozy jeżdżą od interwencji do interwencji. Do tej pory, około godz. 15, mamy 94 interwencje, ale właśnie ludzie wracają z pracy i są kolejne zgłoszenia. Normalnie jednego dnia średnio interweniujemy 10 razy - mówi Dariusz Mrówka, rzecznik gliwickiej straży.
Zgłoszenia dotyczą usunięcia powalonych drzew, nadłamanych konarów zalegających na jezdniach i chodnikach lub powalonych na budynki. Oprócz tego strażacy wzywani są do obluzowanych elementów na dachach czy niebezpiecznie zwisających anten. W kilku przypadkach były to przygniecione przez drzewo samochody. - Na szczęście nie ma ofiar w ludziach. Tylko w jednym przypadku rodzina podróżująca z dzieckiem prosiła o wezwanie pogotowia i sprawdzenie jego stanu zdrowia - informuje rzecznik.
Strażacy koncentrują się na razie na usuwaniu drzew z dróg i chodników, tych stwarzających zagrożenie. - Przeszliśmy też na tryb cięcia ratowniczego. Jedno przecięcie, dwa i przesunięcie gałęzi, żeby nie zagrażała bezpieczeństwu. I tak zostawiamy do uprzątnięcia później - mówi rzecznik gliwickiej straży.
Dodatkowo, oprócz usuwania skutków wichury, strażacy dzisiaj kilka razy byli wzywani do pożarów - w mieszkaniu w Pyskowicach, na terenie zakładu przemysłowego w Gliwicach, budynku gospodarczego zapalonego od kabli energetycznych, które spadły na niego, i do pożaru trawy.
Do usuwania skutków wichury jeżdżą zawodowi strażacy i z ochotniczych straży pożarnych. Głównie na terenie Gliwic, ale też Pyskowic i - w kilku przypadkach - Knurowa. Podobnie sytuacja wygląda w innych miastach naszego regionu, gdzie strażacy od przedpołudnia mają pełne ręce roboty, usuwając zniszczenia spowodowane bardzo silnym wiatrem.