W czwartek przypada 10. rocznica katastrofy MTK. Zginęło wtedy 65 osób.
W wyniku katastrofy Międzynarodowych Targów Katowickich (MTK), do której doszło w sobotę 28 stycznia 2006 roku zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych. W pawilonie nr 1, największym na terenie MTK odbywały się targi gołębi pocztowych. Dach hali zawalił się ok. godz. 17.15. Wielu osobom, które były wtedy w pawilonie udało się z niego wyjść o własnych siłach i bez obrażeń. Świadkowie mówili, że ofiar byłoby znacznie więcej, gdyby do wypadku doszło nieco wcześniej. Dużo gości niedługo przed zawaleniem się dachu wyszło z hali.
Dziś wielu bliskich ofiar ma pretensje do państwa, że nie otrzymali wystarczającej pomocy. Akcja ratownicza sprzed 10 lat odcisnęła też piętno na jej uczestnikach – ofiarach i ratownikach.
Zofia Pałac z Łeby straciła w katastrofie męża - pasjonata gołębi, który co roku w gronie kilku kolegów jeździł na wystawy na Śląsk. Do dziś pamięta, że mąż do końca wahał się, czy tym razem jechać. Tamtego roku było bardzo zimno, a to przecież ponad 600 km. Dopiero krótko przed wyjazdem zdecydował, że jednak dołączy do kolegów.
O tym, że podczas wystawy runął dach hali, dowiedziała się z telewizji. Nie od razu dotarło do niej, że przecież jest tam jej mąż. Potem zadzwoniła żona jednego z kolegów. „Mówiła, że Michał szuka Leszka i nie może go znaleźć. Następnego dnia, w niedzielę rano, dostałam informację, że Leszek nie żyje. Miał 53 lata” - powiedziała.
Mimo upływu czasu ciągle nie może zapomnieć o katastrofie. „Ta sprawa wraca co roku, co roku przeżywam ją na nowo. Nie jest to proste emocjonalnie. W styczniu się rozdrapie tę ranę i później jakiś czas to trwa, i tak już dziesiąty rok” - mówi. Pani Zofia uważa, że rodziny ofiar nie dostały właściwej pomocy ze strony państwa i czuje się już bezsilna. Reprezentuje rodziny, które w sądzie złożyły pozew zbiorowy, domagając się uznania, że za katastrofę odpowiada Skarb Państwa.