1m 15s

Sanktuarium we własnym domu

Ojciec Kentenich mówił, że lata nastoletnie potrafią być czasem największej samotności w życiu człowieka. Może to być większa samotność niż bycie w więzieniu.

Klaudia Cwołek

|

11.05.2017 07:00Gość Gliwicki 19/2017

dodane 11.05.2017 07:00
0

To jedno z przesłań założyciela Międzynarodowego Ruchu Szensztackiego, więźnia Dachau, a dziś sługi Bożego, które przywołała Margaret Fenelon z USA na spotkaniu w Zabrzu-Rokitnicy. Z mężem Michaelem byli gośćmi tegorocznej pielgrzymki szensztackiej do sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej. Sanktuarium jest wierną kopią kapliczki w niemieckim Schönstatt, kolebce Ruchu Szensztackiego. Ojca Józefa Kentenicha państwo Fenelonowie poznali osobiście, będąc dziećmi. Podczas swego pobytu w Milwaukee gościł w ich domach i był duchowym opiekunem ich rodzin. – Nie wiedzieliśmy w zasadzie nic o wielkim Ruchu Szensztackim, który był w Europie. Nie znaliśmy go też jako założyciela Ruchu Szensztackiego dla Kościoła. Dla nas był ojcem. Zawsze był dla nas dostępny, kiedykolwiek chcieliśmy do niego przyjść. Zawsze zajmował się tym, co nas zajmowało w naszym życiu. Zawsze potrafił być prawdziwym ojcem dla swoich dzieci – wspominał Michael Fenelon.

Dziękujemy, że z nami jesteś

Subskrybuj i ciesz się nieograniczonym dostępem do wszystkich treści

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy