Nowy numer 13/2024 Archiwum

Moje pieniądze nie są moje

Tu nie chodzi o wrzucenie kilku złotych na tacę w niedzielę, ale o to, co robisz ze swoim materialnym majątkiem – przekonywał w Gliwicach Jon Bean ze Stanów Zjednoczonych.

Przyjechał do Polski razem z żoną Evelyn, w całym kraju głoszą serię konferencji i prowadzą sesje poświęcone biblijnemu podejściu do finansów. W Gliwicach spotkanie odbyło się 22 listopada w domu katechetycznym parafii NMP Matki Kościoła na Sikorniku. Wiedzą o czym mówią, ponieważ sami przeszli trudną drogę załamania finansów rodzinnych. Punktem wyjścia do porządkowania ich był dług w wysokości 250 tysięcy dolarów.

Jak udało się wyjść z tej zapaści? – zapytał ktoś z sali. – Powoli. Obcięliśmy tyle wydatków, ile się dało i próbowaliśmy oszczędzać również tyle, ile było możliwe. I cały czas byliśmy skupieni na Biblii. Oczywiście nie trwało miesiąc czy dwa miesiąca, zajęło nam 20 lat. Co wy sami możecie zrobić już dziś? Kontrolować swoje wydatki. Zapisywać każdą złotówkę wydawaną na cokolwiek – przekonywał do metody, którą poznał na kursie prowadzonym przez Crown Financial Ministeries, w prowadzenia których sam potem się zaangażował. Obecnie razem z żoną są liderami organizacji “Compass Catholics”, prowadzącej posługę finansową w kontekście katolickim.  

– Kiedy zacząłem porządkować tę dziedzinę życia zobaczyłem, że to jest problem  duchowy, a nie tylko finansowy. Podzieliłem swoje życie na dwie części, jak się okazało bardzo od siebie oddzielone. Z jednej strony sprawy finansowe a z drugiej duchowe. Pieniądze miały mi dać niewyobrażalne szczęście i ciągle chciałem ich więcej – wspomina. – Aż zrozumiałem, że wszystko co mam, należy do Boga. Ja jestem tylko zarządcą. I wtedy każda decyzja dotycząca jakiegoś wydatku staje się decyzją duchową.

Inaczej zaczął stawiać pytania. Zamiast mówić: Panie, co chcesz, żebym zrobił w moimi pieniędzmi, pytał: Panie, co mam zrobić z Twoimi pieniędzmi. I to była zasadnicza różnica. Sama forma pytania narzucała podejście do sprawy. Ta zmiana wcale nie przyszła mu łatwo. Długo zmagał się z oddaniem Bogu tej dziedziny życia i przekonaniem, że to na co ciężko pracował wcale do niego nie należy.

Jon Bean mówił też o podejmowaniu decyzji finansowych w małżeństwie. Kiedy mają z żoną odmienne zdania, niekiedy z podjęciem jej, modląc się, czekają nawet kilka miesięcy. – Czasem nie bardzo doceniamy swoje żony, bo wydaje nam się, że to my wszystko wiemy na temat pieniędzy. Po pierwsze – nie wszystko, a po drugie – i może ważniejsze – one posiadają intuicję, przeczucie co jest dobre, a co złe. My podejmujemy decyzje oparte na faktach, a one na przeczuciu i w wielu przypadkach właśnie to się sprawdza – przekonywał obecnych na spotkaniu mężczyzn.

Przypomniał, że Bóg powołuje nas do tego, żebyśmy byli hojni. – Tu nie chodzi o wrzucenie kilku złotych na tacę w niedzielę, ale o to, co robisz ze swoim materialnym majątkiem – zauważył. – Dawanie ma być zaplanowane. Nie chodzi o minimum, ale o maksimum. Ile mogę dać, ile jeszcze więcej mogę dać, żeby pomóc moim braciom we wspólnocie. Eucharystia, centrum naszego życia, zachęca nas do czerpania z niej, ale i dawania, czyli w codzienności życia tak, żeby podobało się Panu Bogu. A On wiedział z czym będziemy mieć najwięcej problemów – stwierdził Jon Bean i na potwierdzenie podał przykład. W Biblii doszukał się aż 2,5 tysiąca wersów dotyczących pieniędzy i posiadania własności, podczas gdy tych związanych z modlitwą znalazł 500, a dotyczących wiary jeszcze mniej.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy