W skryptorium

Anna Szadkowska

|

Gość Gliwicki 07/2024

publikacja 15.02.2024 00:00

Z okazji 25. rocznicy rozpoczęcia odbudowy Pocysterskiego Zespołu Klasztorno-Pałacowego w Rudach przedstawiamy skarby Starego Opactwa i bazyliki.

Inicjał z 15. karty graduału, 1780 r. Inicjał z 15. karty graduału, 1780 r.
Anna Szadkowska

Oprócz graduału z 1780 r., prezentowanego w poprzednim artykule, w tutejszym konwencie powstało kilkaset rękopisów ksiąg liturgicznych i zakonnych. Później, w dobie druku, biblioteczne zbiory wzrosły do 12 tysięcy egzemplarzy. Nieliczne ocalałe manuskrypty i starodruki (mszały, śpiewniki) czekają dziś na konserwację. W przyszłości trafią do specjalnej sali ekspozycyjnej.

Dawniej i dziś

Pomieszczenie, które ma pełnić funkcję skryptorium, jest oczywiście współczesną jego kreacją. Oryginalnie cysterscy kaligrafowie pracowali prawdopodobnie we wschodnim skrzydle klasztoru od strony północnej, w tzw. sali mnichów, sąsiadującej z ogrzewalnią (kalifaktorium), gdzie suszono świeże pergaminy i zapisane karty. Początkowo rękopisy przechowywano w armarium – bezokiennej wnęce z szafami, przylegającej do zakrystii. Dopiero w miarę wzrostu liczby woluminów wyodrębniono klasztorną bibliotekę. W odrestaurowanym opactwie na skryptorium przeznaczono salę obok wirydarza, w pobliżu wejścia z dziedzińca. Wybór nie był przypadkowy, bo jej ściany i sklepienia opowiadają o burzliwej historii budynku, tworząc niepowtarzalny klimat. Widać liczne przemurowania, wątki o zmiennym układzie cegieł, głazy, otwory i wnęki. Prace konserwatorskie wykonała tu w 2019 r. firma BASE&DIRECT Sp.J. Waldemar i Agnieszka Waszkiewicz. Kolejnym etapem będzie doposażenie sali w gabloty i regały do ekspozycji ksiąg.

Trud skryby

Praca kaligrafów nie należała do łatwych. Pisano przy pulpitach z pochyłym blatem, dziennie przez około 6 godzin, co pozwalało na skopiowanie od 4 do 6 kart. Tworzono ad maiorem Dei gloriam, zachowując anonimowość. Kroniki rudzkie wspominają jedynie: Mikołaja (ok. 1354 r.), Wawrzyńca (ok. 1460 r.) i Stefana z Oświęcimia (w latach 30. XIV w. przepisał kolekcjonarz używany w klasztorze do XVII w.). Wśród skrybów byli wykwalifikowani (antiquarii) i nowicjusze (librarii, scriptores). Armarius przydzielał materiały i wzory do kopiowania. Gotowy rękopis trafiał do korektora, który porównywał go z oryginałem. Zdobieniem zajmował się iluminator.

Przejmująco trud skryby opisał opat Piotr z klasztoru benedyktynów św. Dominika z Silos w Hiszpanii: „Kto nie rozumie, co znaczy pisać, uważa tę robotę za nic. Spróbowałbyś sam pisać, wówczas doświadczysz, jak ciężka to praca pisanie. Powoduje ono zamęt w oczach, garbi plecy, uciska piersi i brzuch, rodzi ból nerek i w ogóle całe ciało wystawia na ciężką próbę. Dlatego, o czytelniku, przewracaj kartki powoli i palce trzymaj z dala od liter. Albowiem, jak grad niszczy płody ziemi, tak nieobyty czytelnik staje się zepsuciem dla pisma i księgi”.

Więcej tekstów na gliwice.gosc.pl w zakładce „25 lat odbudowy opactwa w Rudach”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.