Ich terenem misyjnym jest parafia

Klaudia Cwołek

|

Gość Gliwicki 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Mariusz i Katarzyna Bocheńscy mówią, czym diakonat jest dla ich rodziny, o nawróceniu po covidzie i nowych wyzwaniach, które podejmują.

	Razem z bp. Sławomirem Oderem. Razem z bp. Sławomirem Oderem.
Klaudia Cwołek /Foto Gość

Klaudia Cwołek: Święcenia diakonatu stałego to jedyne święcenia w Kościele rzymskokatolickim, na które zgodę musi wyrazić żona kandydata. Czy Wasze życie bardzo się zmieniło w związku z tą decyzją?

Diakon Mariusz Bocheński: Już na etapie przygotowań do święceń wprowadziliśmy różne zmiany, na przykład w domu zaczęliśmy częściej modlić się wspólnie. Moja decyzja o zostaniu diakonem była procesem, który przeżywaliśmy razem. Początkowo z żoną myśleliśmy o wyjeździe na misje, ale ostatecznie doszliśmy do wniosku, że parafia, w której mieszkamy, też potrzebuje naszego zaangażowania i możemy być przydatni na miejscu.

Razem chcieliście jechać na misje?

Katarzyna Bocheńska: Była taka możliwość, bo bliski nam franciszkanin otwierał placówkę w Botswanie w Afryce i potrzebne były osoby świeckie do współpracy. Zaczęliśmy o tym myśleć, ale ze względu na dzieci, które chciały dalej kształcić się w Polsce, a także konieczność intensywnej formacji i nauki języka, zrezygnowaliśmy z tego pomysłu.

MB: W ten sposób doszliśmy do wniosku, że parafia też jest w jakimś sensie terenem misyjnym i tu postanowiliśmy się zaangażować.

KB: Zbiegło się to z moim zachorowaniem na covid, który bardzo ciężko przeszłam. Był czas, że w ogóle nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Ale to doświadczenie zrodziło we mnie pragnienie, żeby nie zmarnować życia, żeby coś dobrego zrobić dla Pana Boga. Choroba wpłynęła na przemianę całej naszej rodziny. Wspólnie jeszcze bardziej zaangażowaliśmy się w życie parafii, w działające tu grupy, choć mąż już wcześniej cały czas posługiwał najpierw jako lektor, a potem szafarz nadzwyczajny Komunii Świętej.

To i tak dużo, mogliście na tym poprzestać, zwłaszcza że pracujecie zawodowo i macie czwórkę dzieci.

MB: Mimo to zastanawiałem się, co jeszcze mógłbym zrobić. W czasie pobytu we Włoszech zetknąłem się z posługą stałych diakonów, wiedziałem też, że w Polsce jest możliwość przygotowania do takich święceń, więc bardziej się tym zainteresowałem. Zgłosiłem się do studium diakonatu w Opolu, gdzie przyjęto mnie z radością, bo kandydatów jest tam niewielu. Na moim kursie były tylko trzy osoby i to wszystkie spoza diecezji opolskiej.

KB: Decyzja męża też zbiegła się z dość dramatycznymi dla nas okolicznościami. Tuż po otrzymaniu zgody biskupa, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, mąż złamał rękę z przemieszczeniem. Mało tego, w tym samym czasie stracił pracę. A wiadomo, połamanego człowieka nikt nie zatrudni. Złamanie było skomplikowane i wymagało natychmiastowej operacji. Mąż nie miał czucia w dłoni i nie mógł niczego utrzymać, dlatego musiał na jakiś czas zaprzestać posługi szafarza. Do tego był na zasiłku i półrocznej rehabilitacji. Wówczas bardzo nas wspierali ludzie z naszej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Moje w Niej Upodobanie”, pomagając także znaleźć pracę. Przeciwności na drodze do diakonatu było na tyle dużo, że Mariusz walczył z myślą o rezygnacji. Zastanawiał się, czy te przeszkody nie są znakiem, że powinien się wycofać z tej decyzji.

Co spowodowało, że jednak pozostał Pan przy swoim postanowieniu?

MB: Przekonanie, że skoro Jezus umarł i zmartwychwstał, to my też zwyciężymy, pomimo wszystkich przeciwności. To było dla mnie wyzwanie, żeby uwierzyć, że jeżeli będziemy współpracować z łaską Bożą, to wszystko jest możliwe. Oraz że te przeciwności pokonamy razem jako małżonkowie, wspierając się wzajemnie.

Sprawność wróciła i praca się znalazła, ale jest bardzo obciążająca. Gdy próbowaliśmy się umówić na ten wywiad, nie było to takie łatwe ze względu na 12-godzinne zmiany, także nocne. Jak Pan je godzi np. ze zobowiązaniem do codziennego odmawiania brewiarza?

MB: Muszę być zdyscyplinowany. Jeśli mam poranną zmianę, to wstaję po 4.00, żeby dobrze rozpocząć dzień. Ale na szczęście wracam do 8-godzinnego trybu pracy i będzie łatwiej.

Jakie czekają na Pana zadania związane z diakonatem?

MB: Przede wszystkim będę służył w parafii. Proboszcz spokojnie wprowadza mnie w tę posługę i pilnuje, żebym miał także czas dla rodziny. Na razie będę kontynuował i rozwijał to, co robiłem jako szafarz nadzwyczajny, czyli odwiedziny chorych w niedziele z Komunią Świętą. Przed nami jest spotkanie stałych diakonów z naszej diecezji i ich rodzin z biskupem oraz rozmowa o tym, w jaki jeszcze sposób możemy służyć parafii czy diecezji.

KB: Patrząc na męża, myślę, że diakonat jest dla niego służbą zwłaszcza człowiekowi cierpiącemu. Mariusz był zaangażowany w wolontariat – opiekował się starszą osobą, chętnie ofiarowując jej swój czas, odbył szkolenie w hospicjum.

W czasie liturgii biskup podziękował Pani za hojność w udzieleniu zgody na święcenia. Jak udaje się wam łączyć dużą aktywność z modlitwą i życiem duchowym?

KB: Staramy się codziennie z mężem być razem na Eucharystii. Z dziećmi modlimy się wspólnie dopiero wieczorem, przy okazji rozmawiając o ich sprawach. Cała nasza czwórka jest jeszcze w domu. Najstarsza córka studiuje. Dwie młodsze córki należą do Dzieci Maryi, a syn jest ministrantem. Ponadto jedna z córek przygotowuje się do bierzmowania, a druga do Pierwszej Komunii Świętej. Życie rodzinne i parafialne łączy nam się w sposób naturalny. Staramy się tak wychowywać dzieci, żeby były przekonane, że Bóg jest w życiu najważniejszy. Nie pieniądz, kariera czy inne osiągnięcia – to rzecz drugoplanowa. Ważne dla nas są coniedzielne Msze Rodzinne, w których przygotowywanie angażujemy się w parafii.

Mąż był zawsze bardziej obecny w Kościele, natomiast moje życie zaczęło się zmieniać po covidzie. Nagle znalazł się czas na wszystko, choć grafiki są dalej napięte. Kiedyś Msza wieczorna często kolidowała mi z różnymi zajęciami dzieci, a teraz wszystko da się poukładać.

A jak dzieci zareagowały na Pana święcenia? To nietypowe mieć tatę diakona.

MB: Przed decyzją rozmawiałem z najstarszą córką, czy nie będzie miała z tym problemu, chciałem, żeby nie była pominięta w tej decyzji. Natomiast młodsze dzieci przyjęły to naturalnie.

To nie jest błaha sprawa, bo jak na naszym Facebooku opublikowaliśmy relację z uroczystości święceń, zaczął się wielki hejt, z którym nie każdy może by sobie poradził.

KB: Odebrałam to jako manifest złego na dobro, które się dzieje.

Gdy rozmawialiśmy o tym zdarzeniu, ucieszyłam się, jak Pan mi powiedział, że musimy być na to przygotowani. Czy też macie wrażenie, że nadchodzą zupełnie nowe czasy dla Kościoła?

MB: Tak, i nie wiadomo, czy nie skończy się tym, że będziemy prześladowani za to, że jesteśmy wyznawcami Chrystusa.

KB: Ale jeżeli Pan Bóg powołuje człowieka do jakiejś funkcji czy posługi, to równocześnie go umacnia. Myślę, że skoro mąż i cała nasza rodzina usłyszała wezwanie do większego zaangażowania, to Bóg da nam wszystkie potrzebne narzędzia, możliwości i ludzi do pomocy. Jeżeli to będzie trudna przyszłość, to myślę, że też damy radę.

Katarzyna i Mariusz Bocheńscy

Małżeństwem są od 21 lat. Mają czwórkę dzieci – trzy córki w wieku 20, 14 i 9 lat, oraz 12-letniego syna. W 2012 roku pochowali nienarodzonego synka Karola.

Diakon Mariusz ukończył studia teologiczne na UKSW w Warszawie i Studium Uzupełniające do Diakonatu Stałego w Opolu. Święcenia przyjął 28 października br. z rąk biskupa Sławomira Odera w swoim parafialnym kościele NMP Matki Kościoła w Gliwicach-Sikorniku. Pracuje na produkcji w firmie HT&L Fitting Polska. Żona Katarzyna jest nauczycielką muzyki i plastyki w szkole podstawowej.

Należą do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Moje w niej upodobanie” i grupy sportowo-modlitewnej „Pompejanka Team”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.