O życiu i męczeńskiej śmierci „Samarytan z Markowej” opowiadał postulator ich procesu beatyfikacyjnego.
Można było zaopatrzyć się w publikacje poświęcone nowym błogosławionym.
Mira Fiutak /Foto Gość
Spotkanie odbyło się 25 października w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Zabrzu-Rokitnicy. Ks. dr Witold Burda, postulator zakończonego procesu beatyfikacyjnego i obecnie toczącego się kanonizacyjnego, przybliżył postaci „Samarytan z Markowej”, jak często się o nich mówi. Zaznacza, że praca związana z tą rolą była i jest dla niego przede wszystkim wielkim darem.
– Celem procesów beatyfikacyjnych jest poznanie prawdy o życiu kandydatów na ołtarze. I ta piękna perspektywa dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu pomagała odkrywać drogę, która zaprowadziła rodzinę Ulmów ku szczytowi świętości, jak pięknie kard. Marcello Semeraro określa męczeństwo za wiarę w Chrystusa – mówi postulator.
Nasza rodzina była zwyczajna
Jaka była ta droga? – To droga codzienności. To była przestrzeń, w której do tej świętości dzień po dniu dorastali. Przez wzajemną miłość małżeńską, miłość do dzieci, otwarcie na bliźnich. Przez wierność Ewangelii w codzienności. Poprzez życie duchowością małżeńską i pielęgnowanie pięknej atmosfery chrześcijańskiej rodziny. Wszystko było oparte na żywej obecności Pana Boga w ich codziennym życiu. I to potem znalazło ukoronowanie w tej decyzji o przyjęciu Żydów i zostało dopełnione męczeńską śmiercią, która dzisiaj zaprasza nas do refleksji i stawia pytania o sprawy najważniejsze. Ten czas toczącego się procesu był i jest dla mnie obdarowaniem. Czuję się pierwszym obdarowanym tym, że mogę coraz lepiej ich poznawać i coraz głębiej duchowo zaprzyjaźniać się z nimi – mówi ks. Burda.
W wykładzie przedstawił rodziny, z których pochodzili Wiktoria i Józef Ulmowie, gdzie uczyli się wiary i prostego życia wypełnionego pracą. Najmłodszy brat Józefa, Władysław, w swoim zeznaniu w procesie beatyfikacyjnym powiedział po prostu: „Nasza rodzina była zwyczajna”.
Świadkowie wspominali Ulmę jako człowieka na wskroś uczciwego. Kiedy powiedział „tak”, to znaczyło „tak”, a gdy „nie”, to „nie”. Podkreślali też jego dyskrecję, dlatego inni chętnie przychodzili do niego ze swoimi sprawami. Wiktoria wspominana była jako otwarta, wrażliwa, łagodna kobieta, ale o szerokich horyzontach. Nie byli wykształceni, ale chcieli się rozwijać. Ona uczestniczyła w zajęciach Uniwersytetu Ludowego. On wprowadzał nowinki w sadownictwie, miał pasiekę, hodował jedwabniki, zgromadził pokaźną bibliotekę z książkami, ale największą jego pasją było fotografowanie. Zachowało się około 800 zdjęć, które stanowiły bogate archiwum w procesie beatyfikacyjnym.
Moment prawdziwej próby
– Nie skończyli teologii, psychologii, ani pedagogiki, nie znali technik komunikacji międzyludzkiej, ale mieli mądrość i wiarę – powiedział postulator o relacjach w rodzinie Ulmów i wychowaniu dzieci. – Możemy się od nich nauczyć tego, że prawdziwa miłość jest cierpliwa, łagodna, itd., ale jest też wymagająca – dodał.
Moment prawdziwej próby tego, czym żyli i w co wierzyli, przyszedł pod koniec 1942 roku, kiedy do ich domu zapukało ośmioro znajomych Żydów, prosząc o schronienie. Ukrywali ich na strychu przez prawie 1,5 roku. – Stanięcie po stronie dobra często jest ryzykowne, wtedy to ryzyko było ogromne – przypomniał postulator. Kiedy sąsiedzi przestrzegali ich przed zagrożeniem, Józef Ulma powtarzał: „Ja ich nie wygonię, bo to są ludzie, tacy jak my”.
– Wszyscy, którzy ich znali, mówią, że podjęli tę decyzję, bo kierowali się wiarą – zaznaczył ks. Burda. Jako dowód przywołał zaznaczone podkreśleniem fragmenty w egzemplarzu Biblii znalezionej w ich domu – tytuł przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie i z Kazania na Górze o miłości nieprzyjaciół.
Promotor ich procesu beatyfikacyjnego podkreślił zderzenie dobra, którym kierowali się w życiu, z prawdziwym złem, które ogarnęło ich prześladowców. 24 marca 1944 roku zostali zabici, najpierw ukrywający się u nich Żydzi, a następnie Wiktoria i Józef Ulmowie oraz ich siedmioro dzieci. – Byli wierni Panu Bogu do końca. I dzisiaj są zwycięzcami, chociaż wtedy po ludzku przegrali – powiedział ks. Witold Burda. – Męczennik to człowiek, który żyje inną logiką, nie układami ludzkimi, zależnościami, kombinowaniem. To jest człowiek w pełni wolny w Chrystusie – dodał. Spotkanie zakończyło się uczczeniem relikwii błogosławionej rodziny z Markowej, gdzie 10 września br. odbyła się uroczystość ich beatyfikacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.