Miejsce najważniejszych relacji

Klaudia Cwołek

|

Gość Gliwicki 39/2023

publikacja 28.09.2023 00:00

Nowa para diecezjalna Domowego Kościoła Barbara i Witold Markowie mówią o wartościach, które czerpią z Ruchu Światło−Życie, zaangażowaniu w jego charyzmat i zadaniach, które ich czekają.

Są małżeństwem od 30 lat. Pani Barbara jest wieloletnią nauczycielką muzyki i edukacji wczesnoszkolnej. Pan Witold jest pracownikiem biurowym. Mają pięcioro dzieci (3 córki i 2 synów) i dwoje wnucząt. Są małżeństwem od 30 lat. Pani Barbara jest wieloletnią nauczycielką muzyki i edukacji wczesnoszkolnej. Pan Witold jest pracownikiem biurowym. Mają pięcioro dzieci (3 córki i 2 synów) i dwoje wnucząt.
Klaudia Cwołek /Foto Gość

Klaudia Cwołek: We wrześniu na Jasnej Górze podczas jubileuszu 50-lecia Domowego Kościoła oficjalnie przyjęliście posługę pary diecezjalnej. Na czym polega wasza funkcja w diecezji gliwickiej?


Witold Marek: Jak sama nazwa wskazuje, jest to służba, a nawet misja, choć my postrzegamy ją jako dar, który otrzymaliśmy od Boga poprzez wspólnotę. Nie jest to wyróżnienie czy sukces, ale posługa dla Domowego Kościoła − rodzinnej gałęzi Ruchu Światło−Życie. Polega ona na koordynowaniu działań w diecezji i podtrzymywaniu jedności między rejonami: gliwickim, zabrzańskim, lublinieckim, bytomskim i tarnogórskim, a także innymi diecezjami.


Barbara Marek: Naszym zadaniem jest posłuszeństwo charyzmatowi i organizowanie w tym duchu rekolekcji DK wraz z diakonią rekolekcyjną; współpraca z parą filialną oraz krajową, a także uczestnictwo w Dniach Wspólnoty Diakonii Diecezjalnych oraz w spotkaniach na szczeblu centralnym. Istotna w tej posłudze jest współpraca z księdzem moderatorem diecezjalnym Ruchu Światło−Życie. Tak na co dzień posługę tę traktujemy jako dzielenie się tym, co otrzymaliśmy od Boga; dzielenie się wiarą w to, że jesteśmy przez Boga miłowani i tej miłości każdego dnia doświadczamy.
Macie to szczęście, że mieszkacie w Tarnowskich Górach, które są miastem młodości ks. Blachnickiego. Czy jego duch obecny jest w waszym środowisku?


BM: Nie mieliśmy okazji osobiście poznać sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, ale już jako nastolatkowie w oazie młodzieżowej poznaliśmy małżeństwa, które formowały się w Domowym Kościele i spotkały księdza osobiście. Modlimy się w różnych intencjach za wstawiennictwem naszego założyciela, a każdego 27. dnia miesiąca mamy Mszę o jego beatyfikację w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Tarnowskich Górach.


W waszym mieście jest rondo jego imienia, szkoła, do której uczęszczał, wiadomo, które miejsca odwiedzał… Co to dla Was znaczy?


WM: Odczuwamy Jego szczególną opiekę, której owocem są licznie działające kręgi Domowego Kościoła w rejonie tarnogórskim. Mamy ich około trzydziestu. Wielkim bogactwem są różnorodne diakonie − grupy osób, które służą Kościołowi swoimi talentami, charyzmatami i umiejętnościami. Jesteśmy również w nie zaangażowani. Basia oraz niektóre nasze dzieci posługują w diakonii muzycznej, dla mnie najbliższa zaś jest diakonia liturgiczna. Prężnie działają diakonie: modlitwy, ewangelizacji, wyzwolenia, liturgiczna, muzyczna, techniczna.

BW: Już sama świadomość tego, że w naszym mieście wychowywał się i uczył nasz założyciel, inspiruje nas i przynagla do dawania świadectwa swoim życiem. Gdy przed laty działaliśmy jeszcze w oazie młodzieżowej, w Tarnowskich Górach była bardzo mocna grupa ewangelizacyjna, z której wiele osób należy teraz do Domowego Kościoła. To był solidny fundament, który uformował nas, ukształtował naszą osobowość, jak również przygotował do pełnienia posług w dorosłym życiu.

Czy można dołączyć do DK w każdym wieku?

WM: Oczywiście! Na rekolekcjach spotkaliśmy się nawet z małżeństwami, które są starsze od nas i dopiero wchodzą we wspólnotę.


Co Wam daje przynależność do Domowego Kościoła?

BM: Zanim przyłączyliśmy się do DK, mieliśmy już za sobą formację młodzieżową w Ruchu Światło−Życie, z której przejęliśmy bogactwo wartości dla naszego małżeństwa. Przede wszystkim nauczyliśmy się budowania osobistej relacji z Jezusem, który jest naszym przyjacielem i Panem naszego życia i który nas prowadzi. Nie wiem, czy nauczylibyśmy się tego, gdyby nie formacja w Ruchu. Później, w małżeństwie, konsekwentnie trzymaliśmy się tego. I kiedy było ciężko, kiedy trzeba było podejmować różne decyzje, zawsze kierowaliśmy się tym, że we wszystkim najważniejszy jest Pan Jezus i Jego słowo. Nauczyliśmy się tego w praktykowanym w oazie Namiocie Spotkania, który jest medytacją i modlitwą słowem Bożym i odniesieniem go do naszego życia, do naszej codzienności.


Możecie podać jakiś przykład przełożenia tej modlitwy na praktykę?

BM: Dziesięć lat temu, kiedy z dużą rodziną mieszkaliśmy w bloku, nadarzyła się okazja wynajęcia domu w Reptach Śląskich. Ucieszyliśmy się, gdyż od dawna modliliśmy się o większe mieszkanie. Dom był naszym marzeniem. Od samego początku wiedzieliśmy, że po pięciu latach będzie na sprzedaż. Niestety nie mieliśmy środków, żeby go kupić. Nie mogliśmy liczyć nawet na kredyt przy piątce dzieci. Gdy skończył się czas wynajmu, modliliśmy się o rozeznanie woli Bożej. Poprosiliśmy o Boże słowo, co czynimy zawsze w takich szczególnych momentach, kiedy nie wiemy, jaką podjąć decyzję. Po modlitwie otwarliśmy Pismo Święte i przeczytaliśmy słowa z Księgi Jozuego: „Pan dał Izraelitom cały ten kraj, tak jak przysiągł dać ich przodkom, aby wzięli go w posiadanie i w nim zamieszkali…”. To było niesamowite, bo spodziewaliśmy się raczej jakiegoś tekstu, który nas pocieszy, sprawi, że będzie nam lżej na sercu, a nie takiej obietnicy. To nas powaliło!

Popłakaliście się?

WM: Oj, tak!

BM: Cieszyliśmy się jak dzieci, które dostają wymarzony prezent. Nie mieliśmy tych pieniędzy, ale uwierzyliśmy Panu Bogu, że to wszystko poprowadzi.

I co było dalej?

BM: Oddaliśmy się świętemu Józefowi, który od dawna był naszym patronem. Pojechaliśmy do Jego sanktuarium w Kaliszu, zawierzając sprawę kupna domu. I nagle zaczęły się dziać małe cuda. Okazało się, że możemy dostać kredyt, pomogli nam też moi rodzice, sprzedaliśmy nasze malutkie mieszkanko i w ten sposób zebraliśmy potrzebne pieniądze, stając się właścicielami domu, w którym mieszkamy. Trzeba podkreślić, że w trudnym dla nas czasie bardzo dużym wsparciem była wspólnota, nasz krąg macierzysty. Pan Bóg posyłał nam aniołów – ludzi, którzy nie przypadkiem okazali nam pomoc.

Patrząc na małżeństwa z Domowego Kościoła, zastanawiam się, jak to robią, że łączą pracę zawodową, wychowanie dzieci i spore zaangażowanie we wspólnotę. Jakie są wasze zobowiązania, na ile są one absorbujące?

WM: Spotkania par w kręgach rodzin odbywają się raz w miesiącu. Do naszych stałych praktyk należy również lektura słowa Bożego w ramach wspomnianego już Namiotu Spotkania. Raz w roku małżeństwa uczestniczą w rekolekcjach Domowego Kościoła. Do codziennej modlitwy osobistej dołączamy jeszcze modlitwę małżonków oraz modlitwę rodzinną z dziećmi. Ważnym zobowiązaniem jest też dialog małżeński, który odbywamy raz w miesiącu.

To jest chyba w pewnym sensie najciekawsze?

WM: Najciekawsze i najtrudniejsze zarazem.

BM: Z doświadczenia swojego i innych par wiemy, że jeśli nie wyznaczymy sobie wcześniej konkretnej daty tego spotkania, będziemy je ciągle odkładać na później. Z okazji jubileuszu 50-lecia DK przygotowana została aplikacja „Dialog małżeński”, która jest ciekawą propozycją na te czasy, mającą na celu mobilizowanie i przypominanie o przeprowadzeniu dialogu, który ma budować jedność w małżeństwie.

Jaki charakter ma to spotkanie we dwoje?

BM: Chodzi o wspólne stanięcie w obecności Boga ze swoimi słabościami, troskami i radościami, które dzielimy w małżeństwie. Towarzyszy temu odpowiedni rytuał: zapalamy świecę, rozpoczynamy modlitwą, przyzywamy Ducha Świętego. Zapraszamy Pana Jezusa – dawcę miłości, aby poprzez łaskę sakramentu małżeństwa odnowił naszą miłość. Poprzez rozważanie Jego słowa poszukujemy Bożych rozwiązań w różnych codziennych sprawach. Czasem zapraszamy do tego dialogu najstarsze dzieci.

WM: Jest to też czas, kiedy mówimy o swoich odczuciach. Mamy okazję sobie wtedy wyjaśnić nieporozumienia czy po prostu opowiedzieć, jak przeżywaliśmy różne sytuacje. To pozwala rozwijać naszą relację, a przez to służy dobru całej rodziny.

BM: Po takim dialogu podejmujemy regułę życia − jakieś postanowienie w odniesieniu do tego, nad czym chcemy pracować, co nam nie wychodzi, co może poprawić nasze relacje w małżeństwie i rodzinie.

Dlaczego warto należeć do waszej wspólnoty?


WM: Domowy Kościół pomaga w naszym małżeństwie świadomie kroczyć przez życie razem z Panem Jezusem. To umacnia naszą jedność, sprawia, że jesteśmy dla siebie bardziej wyrozumiali. Umacniamy się w przekonaniu, że moc sakramentu, który zawarliśmy, daje nam siłę, zwłaszcza w trudniejszych momentach.

BM: Formacja oazowa ukształtowała całe nasze życie, najpierw młodzieńcze, potem małżeńskie. W naszej codzienności rytm wyznacza liturgia, zarówno modlitwa brewiarzowa, jak i Eucharystia każdego dnia. To jest nasze wielkie bogactwo i piękno, coś, co daje nam siłę do wykonywania obowiązków i trzyma razem z Bogiem, choćby się wszystko wokół waliło.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.