Odkrywać oblicze Ojca

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 26.06.2023 14:42

Tegoroczna pielgrzymka mężczyzn i młodzieńców na Górę Świętej Anny, która odbywała się 24-25 czerwca, miała wyjątkowy wydźwięk.

Odkrywać oblicze Ojca   Młodsi i starsi mężczyźni, młodzieńcy, chłopcy a często całe rodziny przyjeżdżają na tę pielgrzymkę na Górę Świętej Anny. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Była bowiem podziękowaniem Bogu za pontyfikat i dziedzictwo myśli i świadectwa św. Jana Pawła II, w 40. rocznicę nieszporów z Ojcem Świętym na Górze Świętej Anny, a zwłaszcza za dokonaną wówczas koronację obrazu Matki Bożej Opolskiej.

21 czerwca 1983 r. na annogórskich błoniach zgromadziło się ok. 1 milion wiernych. W tym roku takich tłumów nie było, mimo to pielgrzymka ta pozostaje jedną z najważniejszych w ciągu roku, przyciągając mężczyzn, młodzieńców, ale i całe rodziny zarówno z diecezji opolskiej jak i gliwickiej, które przed 40. laty były jedną.

Odkrywać oblicze Ojca   Przy tym ołtarzu papieskim 40 lat temu odbyły się te pamiętne nieszpory - wspomina Hubert Niesyto. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- Wtedy też stałem w tym miejscu, pod tą kapliczką. Tylko zamiast rzepaku na tych polach wokół był tłum ludzi. Wrażenia niesamowite, wspomnienia na całe życie, cały czas mam je w sercu. To były inne czasy, trudno było się spotkać w takiej rzeszy, w modlitewnym skupieniu. Miałem wtedy dwadzieścia parę lat, byłem rok po ślubie, żona została w domu, ja przyjechałem z Gliwic-Ostropy. Pogoda też była piękna, jak teraz... - wspomina Hubert Niesyto. - Byłem potem na innych spotkaniach z Janem Pawłem II, na Mszy z nim w Castel Gandolfo, na Święcie Młodzieży. Przeżyliśmy z nim cały jego długi pontyfikat. Różnie w życiu bywało, teraz dane mi było zostać nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. Na tę pielgrzymkę przyjeżdżam od lat, przeważnie sam. Mam swoje miejsce w grocie, znajomych, których niemal co roku tam spotykam. A potem przychodzę tu, spoglądam na ten ołtarz papieski, i to taki czas dla mnie na przemyślenia, skupienie.

Tegoroczne obchody zaczęły się w sobotni wieczór, ale centralnym punktem była niedzielna Msza św., której tym razem przewodniczył biskup gliwicki Sławomir Oder. Koncelebrowali ją z nim biskup opolki Andrzej Czaja, oraz opolscy biskupi pomocniczy Rudolf Pierskała i Waldemar Musioł. Byli też duszpasterze mężczyzn diecezji gliwickiej, ks. Andrzej Pytlik i opolskiej, ks. Łukasz Waligóra oraz neoprezbiterzy.

Odkrywać oblicze Ojca   Wzrusza mnie widok ojców, którzy podchodzą do Komunii trzymając za rękę swoje dzieci. W tej chwili Bóg przemawia do ich serca - przyznał bp Sławomir Oder. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Biskup Oder przypomniał pielgrzymkę Jana Pawła II w 1983 r. i jego nauczanie. Wskazał, że była to pielgrzymka nadziei, choć stan wojenny był wówczas jedynie zawieszony. Nawiązując do figurki św. Anny Samotrzeciej, wymienił też śląskich świętych, podkreślając za papieżem: – Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi, pragną świętości i wołają o świętość”. Przypominał jego słowa na temat rodziny, że to ona pozostaje pierwszym i podstawowym miejscem doświadczenia Boga, poznawania Jego ojcowskiego oblicza i miłości poprzez relacje między członkami rodziny.

- Odkrycie oblicza Boga Ojca i zrozumienie przez chrześcijanina własnej tożsamości synowskiej stanowi serce Ewangelii. Ta prawda całkowicie zmienia naszą relację z Bogiem i wspólnotą Kościoła. Nie jesteśmy najemnikami, obcymi, ale domownikami Boga - podkreślał biskup. - Bóg nie obiecuje łatwego życia, mimo to Chrystus mówi „Nie bójcie się”, zachęca byśmy byli Jego mężnymi świadkami. Duch tego świata zmienia kolory, ale nie zmienia swojej natury, nieustannie pragnie ograniczyć nasze relacje z Bogiem, pozbawić go nadziei - dodał. - Nie pozwalajmy na to. Nasze życie powinno krzyczeć Bogiem a nasze relacje w rodzinie mają być miejscem, w których Bóg pragnie przemawiać do serc przyszłych pokoleń.

Odkrywać oblicze Ojca   Przed ołtarz przyniesiono kopię obrazu Matki Bożej Opolskiej, którego koronacji 21 czerwca 1983 dokonał Jan Paweł II, a także krzyż ofiarowany młodym przez bp. Andrzeja Czaję podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Także opolski ordynariusz nakreślił zadania dla przybyłych: przekazywać z modlitwą dziedzictwo naszych przodków, dziedzictwo wiary, z pokolenia na pokolenie. - Jeśli to zrobimy, to nasze dzieci nie muszą się bać ani świata, ani człowieka, ani nawet diabła. Jak przekażemy im wiarę i oni się do Boga przyznają, to i On się przyzna do nich przed Ojcem, a wtedy niebo pewne - mówił.

Dziękował też wiernym za modlitwę o jego zdrowie.

- Doświadczam tego wsparcia bardzo mocno. Niewątpliwie ten trudny czas przynosi owoc, którego nie zrodziłyby najbardziej płomienne kazania czy listy pasterskie. Nasza diecezja rozmodliła się, odkąd Pan Bóg postawił biskupa bliżej krzyża cierpienia. Dziękuję wam za to. Czasem słyszę: Tyle się modlimy. Kiedy przyjdzie zdrowie? Ta modlitwa zmienia bardzo wiele. Mam tyle pokoju w sercu, tyle ufności do Pana Boga jak nigdy. To jest owoc waszej modlitwy. Przekonuję się też, jak działa Pan Bóg. Niekoniecznie musisz być aktywny, zaangażowany w wielkie dzieła. Czasem po prostu trzeba poddać się woli Bożej, a resztę Pan uczyni. To bardzo cenne wskazanie. W dzisiejszym świecie aktywizmu potrzeba więcej trwania na modlitwie, skupienia, żeby Pan mógł działać - przyznał bp Andrzej Czaja.

Odkrywać oblicze Ojca   Trzy pokolenia mężczyzn przyjeżdżają co roku na pielgrzymkę - to budzi nadzieję na przyszłość. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Mszę św. zakończył akt zawierzenia Matce Bożej, a pielgrzymkę nabożeństwo do NSPJ. Potem było gromkie "Życzymy, życzymy" dla bp. S. Odera i opolskich biskupów.

- Jesteśmy tu całą rodziną, znaczy jej męską częścią - ojciec, trzech synów i wnuki. Przyjechaliśmy ze Strzelec Opolskich. Najmłodszy tu ma dwa lata i jest tu drugi raz - opowiadają Mariusz Wojdyła i jego ojciec Michał. - To nasza tradycja od wielu lat, żony zostają w domu a my sobie radzimy, to taki nasz coroczny męski wyjazd. Po Mszy św. idziemy na lody i wracamy do domu. I tak ten przekaz międzypokoleniowy działa, jak mówił ks. biskup. To potrzebne, bo wiara też scala rodzinę. I jest też za co dziękować - dodają.

- My przyjeżdżamy tak „od zawsze”. Najpierw mój ołpa, potem ojciec, teraz my - ja, żona i troje dzieci. To scala rodzinę, bo jak idziemy razem do Kościoła, dorośli się modlą, to dzieci to widzą i nie trzeba ich tego nawet uczyć - uśmiecha się Stefan Mrowiec z Rudnika z żoną Agnieszką i trójką pociech. Najstarszemu Mikołajowi podoba się bardzo Msza św. w grocie, biskupi i orkiestra. - Też będę tu przyjeżdżał - zapowiada.