Musimy pilnować się, żeby na zło nie odpowiadać złem

Mira Fiutak

publikacja 07.03.2022 08:55

Msza w obrządku wschodnim dla uchodźców z Ukrainy w sanktuarium Edyty Stein w Lublińcu.

Musimy pilnować się, żeby na zło nie odpowiadać złem Uchodźcy uczestniczyli w Mszy św. w obrządku wschodnim w języku ukraińskim. Archiwum parafii

To była pierwsza niedziela ich pobytu u nas. Uchodźcy zostali zaproszeni na Mszę św. w obrządku wschodnim w języku ukraińskim, którą odprawił o. Mariusz Michalik z Misyjnego Zgromadzenia Świętego Andrzeja Apostoła. Do sanktuarium Świętej Teresy Benedykty od Krzyża - Edyty Stein przyjechali ci, którzy znaleźli schronienie w Lublińcu i okolicy.

W modlitwie uczestniczyło około stu osób. O. Mariusz Michalik kazanie powiedział po ukraińsku i po polsku, ponieważ obecne były też osoby goszczące uchodźców.

Musimy pilnować się, żeby na zło nie odpowiadać złem   O. Mariusz Michalik z Misyjnego Zgromadzenia Świętego Andrzeja Apostoła. Archiwum parafii

Nawiązał do czytanego fragmentu Ewangelii i słów „proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”. Jak zauważył, wprost odnoszących się do obecnej sytuacji, kiedy jedni otwierają swoje domy, a inni ich szukają. - Są tymi, którzy szukali i znaleźli, stukali i im otworzono, prosili Pana Boga i On wysłuchał te modlitwy - powiedział.

Apelował też, żeby wystrzegać się postawy odwetu. - Musimy pilnować siebie, żebyśmy na zło nie odpowiadali złem - prosi o. Mariusz Michalik.

- Mówiłem, że kiedy będziemy się modlić „Ojcze nasz” to musimy wyrzucić z siebie nienawiść. Nie możemy nienawidzić. Żadna mama nie rodzi dziecka po to, żeby ktoś dał mu karabin i kazał strzelać do dziecka innej mamy. Po dwóch stronach są mamy, żony, siostry… Chodzi o to, żeby wybaczać, tak jak Pan Bóg nam wybaczył. To jest bardzo trudne, ale Pan Jezus pokazał nam to na krzyżu. A św. Szczepan jest przykładem tego, że jego wybaczenie nawróciło późniejszego św. Pawła - przekonuje. 

Regularnie jeździ z pomocą za wschodnią granicę, do Iwano-Frankowska, gdzie znajduje się dom generalny ich zgromadzenia. Zwiózł już 4,5 tony darów z Polski. Stamtąd rozwiezione zostały w inne miejsca, do Czortkowa, Kołomyi, Buczacza, skąd pojechały dalej do Kijowa. 

W Czortkowie jest szkoła z internatem, gdzie uczą się dzieci niepełnosprawne. W tej chwili rodzice już ich nie dowożą, tylko - ze względu na bezpieczeństwo i problemy z benzyną - przebywają tam na stałe razem ze swoimi mamami. W Kołomyi środki medyczne i opatrunkowe dotarły do szpitala wojskowego. Dary przekazują też wspólnotom zakonnych, do których ludzie zwracają się o pomoc.

- Jeżdżę tam bo znam drogi, ludzi i potrzeby. Do granicy dojeżdża wiele osób, do Lwowa też trochę, ale w głąb Ukrainy już niewielu. W jedną stronę zawozimy dary, a z powrotem zabieramy ludzi. Już teraz czekają na nas mamy z dziećmi, żebyśmy przywieźli je do Polski - opowiada.

W środę znowu wyjeżdża z zebranymi darami. - Trzeba przygotować się na długofalową pomoc. Na to, że problemy psychologiczne, rany emocjonalne zostaną w ludziach na dłużej. Na odbudowanie życia tych, którzy na Wschodzie stracili wszystko. Na razie zachodnia Ukraina została oszczędzona, ale wschodnia została zdewastowana. Odbudowa będzie trwała długo. Trzeba rozłożyć siły na dłuższy czas - przekonuje.

Po modlitwie osoby obecne na Mszy św. spotkały się jeszcze przy stole. Kiedy proboszcz ks. Rafał Grunert ogłosił późnym wieczorem na FB, że będzie potrzebne ciasto na to spotkanie, za chwilę miał już pierwsze zgłoszenia z parafii i od właścicielki piekarni.