Od Amen po Magnificat

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 23.07.2021 23:55

W Maryję wpatrywali się uczestnicy jubileuszowego, 25. Święta Młodzieży. Były konferencje, modlitwa, koncerty, a przede wszystkim - franciszkańska radość!

Od Amen po Magnificat   Centralnym punktem każdego dnia była Eucharystia. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Dobiegło końca jubileuszowe, 25. Święto Młodzieży na Górze Świętej Anny. Jego hasło - "Magnificat" - było wyrazem wdzięczności i uwielbienia Boga za te ćwierć wieku. W tym roku odbywało się od 19 do 23 lipca, jeszcze w formie hybrydowej - do Domu Pielgrzyma mogło przyjechać tylko 250 osób, inni mogli słuchać konferencji i koncertów online.

- Rozpoczęło się w 1997 r., w trudnym czasie, zaraz po wielkiej powodzi. Pamiętam, że nawet ustawiając namiot, nie byliśmy pewni, czy je organizować czy odwołać. Poszliśmy to przemodlić do kaplicy i wtedy utwierdziliśmy się, że je robimy... - wspomina o. Kamil Tymecki, duszpasterz młodzieży, a wówczas postulant. Na to pierwsze święto dotarło ok. 800 osób. Z czasem uczestników przybywało, w roku 2002 było ich prawie 2200. Teraz, po zeszłorocznej edycji odbywającej się wyłącznie przez internet, franciszkanie cieszą się z każdego, kto dotarł "na Górkę".

Od Amen po Magnificat   Ojcowie Bazyli i Urban - jeden dyscyplinuje, drugi, razem z o. Kamilem, "ma gadane"... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- Tym razem jeszcze z ograniczeniami, ale cieszę się, że młodzież przyjechała. Wielu jest po raz pierwszy. Rozpiętość wiekowa jest duża, ale ważne, że potrafią znaleźć wspólny język - opowiada o. Bazyli Baucza, annogórski duszpasterz młodzieży i powołań. - Wybraliśmy słowo "Magnificat", spoglądając wstecz na te dzieła, które dokonały się w tej młodzieży, na tych ludzi, którzy byli na pierwszych ŚM, a teraz przysyłają już tu swoje dzieci, ale też patrząc, w jakim kierunku może się ono rozwijać. A podczas ŚM w 2012 r. ojciec prowincjał przyjął mnie do zakonu - hasło z piosenki, którą słyszałem, wychodząc wtedy od niego, mam na obrazku prymicyjnym.

Jak zawsze, dni zaczynały się jutrznią ze scholą, potem konferencje i praca w grupach, codziennie Msza św., koronka, wieczorne koncerty zakończone nabożeństwami. W środę kalwaryjskie ścieżki, w czwartek odwiedziny bp. Andrzeja Czai, a w piątek prowincjała o. Alana Brzyskiego. A między tym franciszkańskie poczucie humoru, dużo okazji do rozmów, także trudnych, kończących się często spowiedzią z całego życia albo decydujących o wyborze powołania, adoracji Najświętszego Sakramentu, ale też żartów, tańca i zabawy.

Od Amen po Magnificat   Czego nie da się przekazać w konferencji, czasem łatwiej dociera w piosence... czyli o. Łukasz na scenie. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- Franciszkanie są i do tańca, i do Różańca - śmieje się o. Urban Adam Bąk z Głubczyc. - W tym roku chcemy szczególnie przypatrywać się Maryi, pokazać Boga, który nas kocha i zawsze jest z nami, odkrywać swoje powołanie, jak przyjmować wolę Bożą, poddawać się jej jak Maryja, która mając świadomość konsekwencji, zaufała Bogu, wypowiadając swoje "Amen". A Pan Bóg potrafi bardzo zaskoczyć, z nim życie to jazda bez trzymanki.

Prelegenci poruszali też problem konfliktów międzypokoleniowych, pułapek współczesnego świata, zagrożeń i manipulacji, które potrafią omamić nie tylko młodego człowieka i wskazywali wyraźnie, że są sytuacje, kiedy trzeba szukać specjalistycznej pomocy na zewnątrz.

- Na ŚM jestem już chyba 9. raz, najpierw jako uczestniczka, teraz jako animatorka - opowiada s. Rita, elżbietanka z Nysy. - Przyjazdy tu nie miały raczej wpływu na mój wybór powołania, ale na pewno na budowanie relacji z Bogiem i powrotu do Kościoła. Jesteśmy tu, by dać świadectwo swoją obecnością. I rzeczywiście są głębokie rozmowy, ale też spontaniczne pytania, np.: "Co siostra ma pod welonem?" czy "W habicie nie jest ciepło?".

Od Amen po Magnificat   O. Łukasz wskazywał na zagrożenia i widać było, że stara się uchronić od nich młodych. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Wśród gości byli tym razem Monika i Marcin Gomułkowie, którzy dali piękne świadectwo życia małżeńskiego i rodzinnego, Kacper "Kacu" Gudzikowski, zaśpiewali Magda Anioł, Podzamek Boys, także o. Łukasz Buksa OFM nie tylko opowiadał o mechanizmach "popcorn brain", cyberprzemocy, depresji, ale i śpiewem przekonywał, że życie jest cenne i trzeba o nie dbać.

Uczestnicy przyjechali z Prudnika, Nysy, Opola, Raciborza, Głubczyc, spod Olesna i samej Góry Świętej Anny ale też z Gliwic, Dolnego Śląska, spod Łodzi i Zduńskiej Woli. A młodzieży towarzyszyli też księża, ojcowie i siostry z różnych zgromadzeń zakonnych.

- Staramy się pokazać, że jest to też normalne życie, choć oddane Jezusowi, że potrafimy się z siebie śmiać, ale też że wszyscy tworzymy Kościół. Jesteśmy zatroskani o tych młodych ludzi, chcielibyśmy, żeby się nie pogubili - tłumaczy o. Kamil OFM. - Cieszą te spowiedzi, trudne, kończące się łaską przebaczenia, przywróceniem nadziei, umocnieniem, gdy młodych ludzi ogarniało zrezygnowanie, bo mieli niełatwe sytuacje. Cieszy, że wracają też choć na chwilę ci, którzy mają już swoje rodziny. To jest miejsce, w którym się odnajdują, mogą zatrzymać się, zapytać Boga o plan na swoje życie i nie wyjeżdżają bez niego.

Od Amen po Magnificat   Luźne rozmowy i uśmiech - to charakterystyczne dla tego miejsca i wydarzenia. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- To jest nasze miejsce, ta góra ufnej modlitwy. Ja jeżdżę tu od lat, na Podwyższenie Krzyża i Aniołów Stróżów, 21 lat temu tu zaufałam i otrzymałam wiele łask. Teraz jestem tu z córką - opowiada Zofia Kirchner z Jelcza-Laskowic. - Ja się czuję tu jak w domu, a babcia św. Anna zawsze mi błogosławi, daje siły. A na ŚM jest taka pozytywna atmosfera, mądre słowa i przebywanie ze sobą - dodaje sama Kasia.

Od lat na ŚM przyjeżdża grupa ze Zduńskiej Woli. - Jeżdżę tu od 1998 r. co roku z grupą młodzieży. Każde ŚM jest szczególne, ale pamiętam, że pewnego roku jedna z dziewcząt zakomunikowała mi, że nie wraca z nami, tylko jedzie na rekolekcje do sióstr, a potem wstępuje do klasztoru - zdradza Marek. - My też poznaliśmy się właśnie tu, w 2006 roku. Potem praca, dzieci, ale wracamy, bo tu czuje się szczególną bliskość Boga, także w drugim człowieku. I można się naładować dobrem, życzliwością - potwierdzają Agnieszka i Michał Krzemieniowie z dziećmi: 11-letnim Adasiem i 2-letnią Anastazją.

Od Amen po Magnificat   Na kalwaryjskich dróżkach... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Wielu młodych wraca co roku i podejmując z czasem różne posługi.

- Ja biorę udział od 2018 r. i znalazłem tu swoje zadanie, robiąc zdjęcia. To moje drugie miejsce na ziemi, mój drugi dom, lubię tu przyjeżdżać - opowiada Michał Mros z Opola. Zrobił ich na tegorocznym ŚM ponad 5 tysięcy.

- Ja miałem w tym roku tak, jak ŚM 25 lat, więc świętujemy razem. A od 10 lat na nie jeżdżę - najpierw jako zwykły uczestnik, a od kilku lat jako członek służby porządkowej i Rodziny Młodzieży Franciszkańskiej. Poznałem tu wielu ludzi, mam znajomych stąd, z którymi się spotykam też poza Górką. Tu każdy może pokazać, jaki jest naprawdę - przekonuje Marcin Rurański z Wachowa.

Konferencje i wybrane elementy ŚM można nadal obejrzeć na profilu facebookowym https://www.facebook.com/SwietoMlodziezy.