Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 27.06.2021 00:00

W Raciborzu wręczono kolejne medale im. ks. Stefana Pieczki i przypomniano zmarłego przed 30 laty kapłana.

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   Prowadzący i organizatorzy: Ryszard Frączek i Jan Cieślak. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Do grona laureatów medalu Unitas in Veritate dołączyli w tym roku: Marian Szlapański (w jego imieniu nagrodę odebrał syn Janusz), Stanisław Różycki, Marta i Norbert Labusowie, Krzysztof Gładkowski oraz Kornelia i Marek Czogalikowie.

Miało to miejsce podczas wieczornej gali w piątek 25 czerwca w Raciborskim Centrum Kultury. Wcześniej Mszy św. odprawionej w kościele farnym WNMP w intencji ks. Stefana Pieczki oraz laureatów medalu jego imienia przewodniczył ks. Marcin Arndt, franciszkanin, także laureat tego wyróżnienia, oraz inni raciborscy kapłani.

Medal im. ks. Stefana Pieczki, wieloletniego i bardzo zasłużonego raciborskiego proboszcza przyznawany jest od 2003 r. Nadawany jest za szczególne osiągnięcia na polu działalności dobroczynnej, społecznej, które przyczyniają się do podkreślenia wartości wpisanych w człowieka. Do tej pory otrzymało go 69 osób.

– Chcielibyśmy, żeby nagroda ta była wyrazem naszego szacunku i uznania dla tych, którzy nie uciekając od współczesności mają odwagę szukać porozumienia, budować pomosty, wykraczać poza stereotypy i przyzwyczajenia. Dialog przeszłości ze współczesnością i, w pewnym sensie, z przyszłością, dialog międzyludzki, wreszcie dialog człowieka z Bogiem – podkreślają członkowie kapituły. A tworzą ją: Jan Cieślak, Ryszard Frączek, ks. Ginter Kurowski, Janusz Nowak, Jolanta Rabczuk, Roman Wielecki, Czesław Sepioło, Adam Szecówka, ks. Jan Szywalski, ks. Marian Żagan oraz kolejni laureaci.

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   Marek i Kornelia Czogalikowie. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

O ks. S. Pieczce i najważniejszym z jego przymiotów – wierności Bogu mówił w kazaniu o. Marcin, a już na sali jego życiorys przypomniał dr Adam Szecówka. Wyraził on zdziwienie, że często nawet raciborscy studenci niewiele wiedzą o tym, kim był ks. Pieczka. Ci, którym pomagał bądź udzielał sakramentów, np. I Komunii św., ślubu, chrzcił dzieci pamiętają go znacznie lepiej. Stąd z innymi członkami kapituły postanowili przy każdej okazji przypominać tę postać i jej przymioty.

Sam wspomniał: – To był prosty człowiek, a jakże nadzwyczajny! Był otwarty na nowe prądy teologiczne i metody duszpasterskie, potrafił dotrzeć do każdej, nawet najbardziej skomplikowanej osobowości, jednostki. Wyzbyty wszelkich uprzedzeń otwierał swoją duszę na potrzeby wszystkich, dla wszystkich potrafił znaleźć czas. Jego prostota, humanitaryzm, życzliwość, skromność, wdzięczność, wyrozumiałość, roztropność, a także poczucie humoru i autoironia sprawiała, że szybko zjednywał sobie ludzi. Miał przy tym umiejętność współpracy i niezwykłą dynamikę. Każdy człowiek był dla niego ważny, niepowtarzalny. Rozmiłowany w muzyce doskonale rozumiał i przyjmował nowe treści posoborowej odnowy muzyki sakralnej, umiejętnie łącząc stare z nowym, jako człowiek pojednania wspierał dialog i kontakty z przedstawicielami innych wyznań – wymieniał.

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   Magda Steczkowska śpiewała o Janie Pawle II, ale także o rodzinie i życiu. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Opowiadali o nim i inni, którzy mieli szczęście znać tego niezwykłego kapłana: laureaci, parafianie. Przypomniano o fenomenie, kiedy to udało mu się podczas stanu wojennego, w czasie fali buntów w więzieniach mediować i załagodzić sytuację, ale także o jego miłości do piłki nożnej. Także tytuł artykułu nawiązuje do słów, jakie wypowiadał kapłan.

W uroczystości udział wzięli m.in. senator Ewa Gawęda, rektor raciborskiej PWSZ Paweł Strózik, prezydent Raciborza Dariusz Polowy, wychowanek ks. Stefana, wicestarosta Marek Kurpis, radni, raciborscy księża, sympatycy ks. Pieczki. Po wręczeniu medali oraz specjalnego wyróżnienia i podziękowania dla pani Alfredy, od lat opiekującej się grobem tego kapłana na cmentarzu Jeruzalem wystąpiła Magda Steczkowska z koncertem pt. „Moja podróż śladami JP2”. Wieczór zakończył się modlitwą i odczytaniem testamentu ks. S. Pieczki.

Ks. Stefan Pieczka urodził się 25 grudnia 1932 r. w Bytomiu-Miechowicach. Po ukończeniu w wieku 24 lat Wyższego Seminarium Duchownego w Opolu i święceniach został wikarym w Zabrzu, a następnie proboszczem w Kietrzu i Raciborzu. Kontynuował naukę na KUL-u, zdobywając tytuł magistra historii Kościoła. W 1980 roku uległ ciężkiemu wypadkowi samochodowemu. Naznaczony cierpieniem, szczególną troską otaczał chorych i cierpiących. W 1985 roku otrzymał tytuł prałata Jego Świątobliwości. Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie 19 czerwca 1991 r.

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   Grobem ks. S. Pieczki od 30 lat opiekuje się pani Alfreda. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Na kolejnej stronie biogramy tegorocznych laureatów Medalu im. ks. S. Pieczki.

 

Marian Szlapański kapitan, żołnierz wyklęty, weteran Armii Krajowej, patriota, społecznik

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   W imieniu 95-letniego Mariana Szlapańskiego medal odebrał syn Janusz. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Marian Szlapański urodził się 95 lat temu, 5 marca 1926 roku w miejscowości Żółkiew w województwie lwowskim. Syn Wilhelma i Magdaleny z domu Grech. W wieku lat 17 Marian Szlapański wstąpił do Armii Krajowej, przyjmując pseudonim „Orzeł”. Walczył w 1. Oddziale Leśnym Partyzanckim 19 Pułku Piechoty pod komendą Onufrego „Popiela” Kuźniara, następnie w 4. Kompanii 19 Pułku Armii Krajowej pod dowództwem porucznika Juliana „Godziembo” Bistronia. W 1944 roku został awansowany na stopień kaprala. Żonę Marię z domu Rogoźniską poznał jeszcze w Żółkwi na tajnych kompletach. Miłość przetrwała czas wojny. W 1952 roku w Głubczycach młodzi zawarli związek małżeński. Wkrótce przyszły na świat dzieci Krzysztof, Janusz, Aleksandra i Barbara.

Po wojnie, po nieudanej próbie przedostania się na zachód, Marian Szlapański przebywał w Gdańsku. Tu ukończył Liceum Administracyjne i uzyskał świadectwo dojrzałości. Ze względu na swe przekonania, nie mogąc uzyskać mieszkania, przyjechał w 1951 roku do Głubczyc, gdzie podjął pracę w przedsiębiorstwie budowlanym. W lutym 1952 r. był inspektorem upowszechniania PKO. W 1954 roku założył w Raciborzu pierwszy w województwie opolskim oddział PKO i otrzymał awans na stanowisko kierownika. W 1956 roku został zwolniony z pracy z powodu nie wstąpienia do PZPR. W tym samym roku został przywrócony na to samo stanowisko. W latach 1957-1978 pełnił funkcję dyrektora PKO w Raciborzu. W latach 1978-1991 był zastępcą Banku Narodowego w Raciborzu. Od 1991 roku przebywa na emeryturze.

Marian Szlapański działał społecznie w Towarzystwie Rozwoju Ziem Zachodnich. Był jednym z inicjatorów założenia Śląskiego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oddziału w Raciborzu, którego jest prezesem. Przez całe lata przywracał w szkołach pamięć o historii, w szczególności Armii Krajowej i trudnych czasach powojennych. Aktywnie uczestniczy we wszystkich świętach narodowych organizowanych przez Miasto Racibórz i stowarzyszenia patriotyczne powiatu raciborskiego. Mocno zaangażował się w organizację miejskich obchodów święta żołnierzy wyklętych. 17 sierpnia 2018 r. otrzymał nominację na stopień kapitana.

Marian Szlapański za zasługi dla ojczyzny otrzymał wiele orderów, medali, krzyży, odznaczeń państwowych i lokalnych. Wśród nich odznakę „Akcji Burza”, Krzyż Armii Krajowej, Krzyż Wolności i Niepodległości Polski, Krzyż Partyzancki, Medal Pro Memoria, Weteran Walk o Wolność i Niepodległość Ojczyzny, Srebrny Krzyż Zasługi. Raciborska Izba Gospodarcza przyznała mu statuetkę Filar Ziemi Raciborskiej, a Rada Miasta wyróżniła medalem „Zasłużonego dla Miasta Racibórz”. Jest człowiekiem niezwykle skromnym i wrażliwym, cieszy się wielkim autorytetem. Zawsze wierny swoim zasadom i przekonaniom:  Bóg, honor, ojczyzna.

Stanisław Różycki biolog, pedagog, wychowawca

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   Stanisław Różycki. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Urodził się 4 kwietnia 1939 roku w Wólce Grodziskiej (powiat Leżajsk), w wielodzietnej rodzinie. Ojciec ochotnik Legionów Piłsudskiego walczył m.in. w Bitwie Warszawskiej. Stanisław Różycki ukończył w 1949 roku Liceum Ogólnokształcące w Leżajsku, a następnie studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. Po studiach ożenił się z Celestyną z domu Stopyra, z którą miał dwie córki - Halinę i Ewę. Mając 22 lata rozpoczął pracę w szkole podstawowej w Nowej Soli. Następnym miejscem był Kietrz. Tu pracował w Liceum Ogólnokształcącym, a następnie przeniósł się do Liceum Medycznego w Raciborzu, gdzie pracował do emerytury.

Był działaczem Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”. Pełnił funkcję przewodniczącego koła Solidarności przy Liceum Medycznym w Raciborzu. Ponadto był inicjatorem i uczestnikiem szeregu akcji protestacyjnych organizowanych na terenie miasta. Po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany i osadzony w Ośrodku Odosobnienia w Zabrzu-Zaborzu, gdzie przebywał od 29 marca do 28 maja 1982 roku. Przeżycia z tego okresu opisał w książce pt. „Wspomnienia z obozu”.

Z powodu działalności opozycyjnej był karany dyscyplinarnie przez Komisję Dyscyplinarną dla Nauczycieli przy Kuratorium Oświaty i Wychowania w Katowicach. Po przejściu na emeryturę podjął prace w niepełnym wymiarze godzin w Szkole Społecznej. Był długoletnim kuratorem ds. nieletnich. Za walkę o wolność i solidarność został oznaczony przez IPN w Katowicach krzyżem, na którym widnieje napis "Wolność i Solidarność". Odznaczony również Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Medalem Komisji Edukacji Narodowej.

Aktywny społecznie organizował dla młodzieży wycieczki turystyczno-krajoznawcze. Jego pasją jest przyroda, świat roślin i zwierząt ziemi raciborskiej oraz rajdy rowerowe. Jest przewodnikiem po ziemi raciborskiej. W 1992 roku wraz z Janem Polakiem zrealizowali trzyczęściowy film o Rezerwacie Łężczok. Wielokrotnie brał udział w corocznym sympozjum krajoznawczym Opawa - Opole. Stanisław Różycki jest osobą zawsze uśmiechniętą, życzliwą i otwartą na ludzkie potrzeby. Zakochany w swoim mieście, swą skromnością przypomina latarnię, która zawsze świeci niosąc nadzieję innym, nawet wtedy, gdy inne światła gasną.

Marta i Norbert Labusowie

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   Maria i Norbert Labusowie. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Marta Szwetka-Labus urodziła się w 1935 roku w Strzybniku koło Raciborza. Średnie wykształcenie uzyskała w raciborskim Liceum Ogólnokształcącym, a następnie w roku 1958 roku ukończyła Wydział Lekarski Akademii Medycznej we Wrocławiu. W tym też roku Wydział Weterynarii Akademii Rolniczej we Wrocławiu ukończył Norbert Labus pochodzący z Zabrza. Pani Marta i Pan Norbert pobrali się zaraz po studiach. Od 1962 roku ich życie i praca zawodowa związane są z Raciborzem.

Pani Marta jako lekarz pediatra, specjalista pulmonologii i alergologii dziecięcej pracowała w Szpitalu i w poradni dziecięcej w Raciborzu, przez 5 lat w latach 1965-70 również w Kietrzu, gdzie spotkała księdza Stefana Pieczkę. W następnych latach została Ordynatorem Dziecięcego Sanatorium w Jastrzębiu współpracowała z Kliniką Chorób Płuc Dzieci w Rabce, a od 1974 r. była kierownikiem Poradni Specjalistycznej Chorób Płuc i Gruźlicy w Raciborzu, gdzie pracowała do osiągnięcia wieku emerytalnego. Od 1990 roku jako emerytka prowadzi prywatną, specjalistyczną praktykę lekarską. Pani doktor jest najstarszym praktykującym lekarzem w Raciborzu.

Pan Norbert w 1962 roku objął stanowisko Powiatowego Inspektora Sanitarnego, założył w raciborskim SANEPID-zie laboratorium bakteriologiczne i parazytologiczne. Uzyskał też specjalizację i obronił doktorat z parazytologii. W inspekcji sanitarnej pracował aż do emerytury. Przez wiele lat, będąc na emeryturze, realizuje swoje pasje ogrodnicze, pielęgnując swój piękny, przydomowy ogród, a także oboje z żoną realizują zainteresowania nauką, malarstwem, muzyką poważną i poezją.

Państwo Labusowie mają trzech synów: Marka, Grzegorza i Łukasza, którzy są lekarzami różnych specjalności oraz sześciu wnuków, z których dwóch to też lekarze specjaliści, jedna wnuczka jest psychologiem, a trzech najmłodszych jest w wieku szkolnym i przedszkolnym. Życie państwa Labusów przepełnione było i jest pracą, ale też modlitwą, pielgrzymowaniem, wspieraniem potrzebujących – zarówno duchowym jak też materialnym, a także osobistą obecnością na wielu uroczystościach i wydarzeniach religijnych, społecznych i kulturalnych.

Od 1991 roku należą do międzynarodowego Stowarzyszenia PAN Europa Silesia i promują wartości chrześcijańskie w Unii Europejskiej, biorąc udział w międzynarodowych Kongresach. Od 1995 roku wszystkie urlopy spędzali pielgrzymując do znanych sanktuariów maryjnych w Europie. Przez 20 kolejnych lat pani Marta pielgrzymowała pieszo do Częstochowy. Uczestniczyli we wszystkich spotkaniach papieży na polskiej ziemi. Brali udział w Światowych Dniach Młodzieży w Częstochowie i w Kolonii, a gdy młodzi, w czasie przygotowania do Światowych dni Młodzieży w Krakowie, przebywali w Raciborzu, przyjmowali ich w swoim domu.

Co roku adoptują duchowo nienarodzone dziecko zagrożone aborcją, modląc się razem za nie i jego rodziców. Wspierają materialnie kościelne dzieła misyjne oraz budowę Świątyni Opatrzności Bożej i Sanktuarium Maryi Gwiazdy Ewangelizacji i św. Jana Pawła II. Państwo Labusowie wyznają, że w życiu najważniejsze jest oparcie się na Bogu, miłość do ojczyzny, rodzina oraz realizacja powołania i swoich pasji. Medal im przyznany jest wyrazem szczególnego uznania za promowanie pięknej postawy chrześcijańskiej, wartości rodziny, kultury życia i pracy oraz niezwykłej aktywności zawodowej, społecznej i religijnej.

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   Krzysztof Gładkowski. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Krzysztof Gładkowski

Profesor nadzwyczajny, dr hab. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, w Zakładzie Polityki Społecznej, Narodowościowej i Wyznaniowej. Antropolog, etnolog, politolog. Urodził się w Lisięcicach w 1956 roku. Syn Elżbiety z Rozumic, wyrosłej w tradycji protestanckiej, i Jana, kresowianina z Wołynia. Był ministrantem u księdza Stefana Pieczki. Maturę uzyskał w Liceum Ogólnokształcącym w Kietrzu. W 1981 r. ukończył studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jeszcze jako student wspomina spotkanie z Janem Pawłem II w Watykanie. „Wtedy, podczas Mszy św. w papieskiej kaplicy intensywnie, jak nigdy przedtem i nigdy potem, poczułem mistyczną obecność Niewidzialnego, zrozumiałem, na czym polega świętość Karola Wojtyły”.

Krzysztof Gładkowski w 1992 roku obronił doktorat. Pracował w Redakcji Wydawnictw KUL jako asystent, a potem adiunkt w Katedrze Historii i Etnologii Religii KUL do 1994 r. Następnie był właścicielem Zakładu Produkcyjno-Handlowego w Głubczycach oraz prezesem Ulmer Sp. z o.o. W 1998 roku wrócił do pracy naukowej i akademickiej, najpierw w Wyższej Szkole Pedagogicznej, a po roku na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Habilitował się w 2009 roku w zakresie antropologii i etnologii kulturowej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Mieszka z rodziną w Olsztynie, prowadząc pracę naukową i dydaktyczną. Za działalność naukową i społeczną otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi oraz wiele nagród i wyróżnień. Często jednak bywał w Raciborzu, spotykając się też wtedy z ks. Pieczką.

Prof. Gładkowski niestrudzenie przekazuje wiedzę o ludziach i faktach, dzięki którym mamy szansę mocniej zakorzenić się tam, gdzie mieszkamy: na Śląsku, Warmii i Mazurach, wszędzie. Możemy lepiej rozumieć innych, tych z przeszłości, dziś i tych, którzy przyjdą po nas. Możemy pełniej kochać. Wspomagają go w tej misji także pracujące naukowo: żona Ewa i córki – Edyta i Eliza.

Jest bardo aktywny. Pisze, redaguje i publikuje, wygłasza referaty na międzynarodowych konferencjach, rozprawia podczas spotkań, prowadzi młodych studentów czy doktorantów. Kroczy przez życie z przeświadczeniem (przejętym od św. Tomasza z Akwinu i św. Jana Pawła II) , że człowiek żyje prawdziwie ludzkim życiem dzięki kulturze, którą tworzy, której potrzebuje i dzięki której sam się tworzy. Niewątpliwie tę prawdę realizował także ks. Stefan Pieczka.

Kornelia i Marek Czogalikowie

Dobrze żeście są, razem zrobimy coś dobrego   Marek i Kornelia Czogalikowie. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Małżeństwo Kornelię i Marka Czogalików oprócz sakramentalnego węzła łączy sporo wspólnych zainteresowań i działań: oboje są polonistami i teologami, oboje uczą w szkole (religii i polskiego), doktoraty z teologii również zrobili wspólnie, broniąc swoich dysertacji dzień po dniu. Przy tym wspomnieć warto, że pan Marek należy do bardzo nielicznej grupy doktorów teologii uczących również przedszkolaków. Poza tym małżonkowie wspólnie prowadzą wiele dzieł w swojej rodzinnej parafii św. Anny w Babicach: wydają parafialną gazetę, organizują teatralne spotkania ze świętym Mikołajem, pomagają proboszczowi w duszpasterskich akcjach, jak np. rekolekcje dla dzieci i młodzieży czy letnie i zimowe wyjazdy wakacyjne.

Państwo Czogalikowie wspólnie przygotowali dwie publikacje, obie związane z długoletnią posługą duszpasterską w Babicach ks. Bogdana Kicingera. Owe książki to zbiór jego kazań – pod tytułem „Z babickiej ambony” oraz „35 lat budowania mostów” – historia babickiego proboszczowania ks. Kicingera. Oboje regularnie piszą teksty dla periodyku „Diakon”.

Kornelia Czogalik opublikowała również tomik poetycki pt. „Miejsca”, poświęcony tragicznej śmierci dwóch jej uczennic. Ponadto ma na swoim koncie artykuły w „Almanachu Prowincjonalnym” i Rocznikach Instytutu Nauk o Rodzinie Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Opolskim „Family Forum”, a w przeszłości współpracowała z „Gościem Niedzielnym” i „Małym Gościem Niedzielnym”. Jest także autorką tekstu oratorium „Dróżki Matki Boskiej Pokornej” z muzyką Henryka Botora, dzieła stworzonego pod patronatem biskupa gliwickiego Jana Wieczorka jako wotum wdzięczności dla Maryi czczonej w jej rudzkim wizerunku.

Pani Kornelia prowadzi zespoły teatralne w szkole i w parafii, a wystawiane przez nią spektakle z autorskimi tekstami cieszą się uznaniem w środowisku i przynoszą nagrody w konkursach.

Marek Czogalik 6 lat temu został pierwszym stałym diakonem diecezji gliwickiej. Ten niższy stopień święceń kapłańskich – wprowadzany obecnie w polskim Kościele – polega na usługiwaniu celebransowi przy ołtarzu, głoszeniu kazań, prowadzeniu nabożeństw i pogrzebów, błogosławieniu zawieranych małżeństw czy udzielaniu chrztu świętego. Oprócz tego od 2012 roku diakon Marek odwiedza z Komunią Świętą chorych w raciborskim szpitalu, pełniąc tam cotygodniowy dyżur. Co niedzielę zanosi również Chleb Eucharystyczny chorym w rodzinnej parafii, pomagając im nierzadko również w innych sprawach.

Jest pasjonatem historii lokalnej; od lat w bibliotekach i archiwach poszukuje śladów przeszłości, by ją zachować dla przyszłych pokoleń. Swoimi odkryciami dzieli się na łamach lokalnych pism, uczynił je także tematami trzech swoich magisteriów i rozprawy doktorskiej. Państwo Czogalikowie zaznaczają w swoim środowisku wyraźny ślad i wywierają na nie znaczący wpływ, co skutkuje takimi przejawami uznania jak choćby srebrny krzyż zasługi, nagroda „Mieszko” czy nagrody władz oświatowych. Nagroda imienia ks. Stefana Pieczki będzie pierwszą, którą otrzymają wspólnie.