O tym, co boli i daje nadzieję w Kościele

Mira Fiutak Mira Fiutak

publikacja 16.07.2020 19:25

Trwają rekolekcje "Jezus żyje" na Górze Świętej Anny. Wczoraj odbył się panel dyskusyjny, który poprowadził Marcin Jakimowicz, redaktor Gościa Niedzielnego.

O tym, co boli i daje nadzieję w Kościele Ważne sprawy dla Kościoła były tematem rozmowy uczestników rekolekcyjnego panelu.

W tym roku tematem rekolekcji jest formacja uczniów. Zorganizowany został tylko jeden turnus z mniejszą liczbą uczestników, a część osób uczestniczy online.

W panelu uczestniczyli prowadzący różne rekolekcyjne poziomy: Aleksander Bańka, lider Centrum Duchowości Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Katowickiej, odpowiedzialny za Tyskie Wieczory Uwielbienia, Piotr Gąsiorowski, pastor Ewangelicznego Kościoła Metodystycznego i przewodniczący zarządu Instytutu Przywództwa w Krakowie, Magdalena Jóźwik, wykładowca w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej w Katowicach, Piotr Wołochowicz, dyrektor Fundacji Misja Służby Rodzinie oraz ks. Wojciech Maciążek, notariusz gliwickiej kurii, oddelegowany ds. ruchów, wspólnot i stowarzyszeń.

Punktem wyjścia do rozmowy było zobaczenie, że Jezus posłał uczniów, którzy byli słabi, pełni wad. Rozmówcy podkreślali, jak ważne jest skonfrontowanie się ze swoją słabością i w niej zrobienie miejsca Bogu, żeby mógł działać.

Marcin Jakimowicz przypomniał często cytowane ostatnio słowa kard. Ratzingera o tym, że Kościół przyszłości „stanie się Kościołem ubogim, Kościołem maluczkich. Zagubieni ludzie odkryją wówczas, być może, w małej garstce chrześcijan coś zupełnie nowego: nadzieję, której pragnęli, odpowiedź, której w skrytości serca zawsze szukali”.

Mała wspólnota wymusza autentyczność, gdzie szybko wyczuwa się fałsz, dzielił się swoim doświadczeniem jako pastora P. Gąsiorowski. - Ludzie przychodzą do Kościoła głównie dla dobrego nauczania, dobrego uwielbienia i programu dla dzieci. Ale zostają w nim ze względu na relacje, na bliskość, bycie zauważonym - powiedział.

- Wszyscy z tęsknotą cytują te słowa kard. Ratzingera, a kiedy Pan Bóg zaczyna to robić, to tupiemy nogami i wołamy „kryzys”. A On mówi w Biblii „zanim osądzę świat, osądzę swój Kościół” - przypomniał M. Jakimowicz. - Często słyszę, że ci, którzy robią filmy o pedofilii w Kościele, mają nieczyste intencje. Tylko co z tego. Katarzyna ze Sieny pisała, że jeśli Pan Bóg nie ma pod ręką przyjaciół, to posługuje się wrogami - zacytował.

Postawił pytanie: czy możemy powiedzieć, że Bóg właśnie osądza swój Kościół. - Nie martwi mnie to, że grzech wychodzi, bo to dobrze. Martwi mnie próba mentalnego przekształcania Kościoła w sektę. Bo mentalność sekciarska polega na tym, że odcina się wszelkie zarzuty wobec niej. My niby wiemy, że Kościół jest święty świętością Boga i grzeszny grzesznością jego członków, ale często nie potrafimy zgodzić się na to, że ten grzech musi wyjść. Pojawia się mechanizm wypierania, maskowania, zaprzeczania czy narracji, że jesteśmy atakowani - podkreślił A. Bańka.

Jak zauważył, Kościół atakowany był zawsze i nie to jest problemem, ale fakt, że jest co zaatakować. - Kościół przetrwa nie naszą mocą, ale Ducha Świętego. Naszą rolą jest nie utrudniać Mu tego. On najskuteczniej przychodzi w kryzysie. Apostołowie w Wieczerniku nie byli w świetnej kondycji, ale trwali wiernie. To, co teraz się dzieje, widzę jako przygotowanie na nowe wylanie Ducha Świętego. I na to oczekuję - powiedział A. Bańka.  

M. Jóźwik zwróciła uwagę na szerszą odpowiedzialność za grzechy pedofilii czy inne sprawy, które nas bolą w Kościele. - Nie ściągajmy z siebie odpowiedzialności za to, co każdy z nas do tego dokłada, czyli zaniedbanie, brak upominania, miłości, reakcji. Bóg oczyszcza cały Kościół, ale to oczyszczenie ma też dotknąć każdego z nas indywidualnie i poprowadzić do nawrócenia. Żeby jednak tak się stało, musimy uznać, że też się do tego grzechu dokładamy. W Kościele nie musimy się bać odsłaniania grzechów, bo mamy na nie lekarstwo - Słowo Boże, które nas diagnozuje i sakramenty, które uwalniają - dodała.  

- To, co można zrobić, żeby to doświadczenie traktować jako oczyszczenie w Kościele, to troska o prawdę. Trzeba konkretnie powiedzieć, że te sprawy, które wyszły, to były grzechy duchownych, konkretnych ludzi, ale konsekwencje tego ponosimy wszyscy - dodał ks. W. Maciążek.  

Podał przykłady kiedy sam jako ksiądz jest oskarżany w związku z grzechem innych, ale też jak ten grzech niweczy czystość znaków, prostych gestów życzliwości i bliskości. - To jest mechanizm znany nam z Księgi Rodzaju od pierwszego grzechu, zaciemnić obraz miłości. Te grzechy duchownych tak bardzo nas dotykają, bo właśnie zaciemniają ten obraz. I jedynym lekarstwem na to jest czysta miłość. Boję się o Kościół tam, gdzie nie ma Boga w sercu - powiedział, odpowiadając na pytanie prowadzącego: czy należy dziś martwić się o Kościół?

- Realny atak od strony zła na ludzi wierzących to próba przekonania ich, że tak jak Kościół jest niedoskonały, taki też jest Bóg. Bardzo ważne jest, żeby ludzie to rozumieli, że nawet jeśli jego reprezentanci trwają w grzechu, Bóg się nie zmienia. Pozostaje ten sam i ma władzę nad tym, co się dzieje - przekonywał P. Wołochowicz.

Podobnie uważa A. Bańka, nie martwi go ta sytuacja z perspektywy kryzysu instytucji, ale z perspektywy zaufania człowieka do Boga, który gorsząc się tym, odchodzi od Niego. Dodał, że grzech pedofilii w Kościele powinniśmy też widzieć jako konsekwencję szerszego kryzysu rodziny i zaburzonych więzi między ludźmi. - Nie dziwmy się, że Kościół jest poraniony, jeżeli my jesteśmy poranieni i nie potrafimy z tą rana przyjść do Jezusa - powiedział.