O remoncie i przyszłej działalności ośrodka dla uzależnionej młodzieży opowiada ks. Bogdan Peć MSF, dyrektor Domu Nadziei.
▲ – Chcemy mieć większą przestrzeń, żeby przyjmować więcej wychowanków – zapowiada ks. Bogdan Peć.
Zdjęcia Szymon Zmarlicki /Foto Gość
Szymon Zmarlicki: Dom Nadziei zawsze był kojarzony z Bytomiem. Skąd wziął się pomysł, by przenieść się do Gliwic?
Ks. Bogdan Peć MSF: Nasz budynek w Bytomiu jest malutki, bo jego powierzchnia użytkowa to ok. 420 m kw. To nie wystarcza na potrzeby ośrodka i nie spełnia już wszystkich warunków przewidzianych dla tego typu placówek terapeutycznych, bo brakuje m.in. kilku pomieszczeń. Nie możemy go rozbudować, ponieważ z jednej strony jest ulica, z drugiej i trzeciej kamienica, a z czwartej – bunkier z czasów II wojny światowej. Nie do końca było tak, że na siłę chcieliśmy się przenosić do Gliwic, tylko nadarzyła się ku temu okazja, gdy Gimnazjum nr 19 zostało rozwiązane i szkoła stała pusta. A że wówczas szukaliśmy nowego budynku i już przez dwa lata nie potrafiliśmy znaleźć go w Bytomiu, to wystąpiliśmy do Urzędu Miejskiego w Gliwicach z prośbą o dzierżawę. Po kilku spotkaniach i wizycie przedstawicieli Rady Miasta w ośrodku w Bytomiu otrzymaliśmy zgodę i mamy 30-letnią dzierżawę na ten budynek. Chcemy mieć większą przestrzeń, żeby spełniać wszystkie wymogi, ale również żeby przyjmować więcej wychowanków. W nowym kompleksie, na który składają się trzy budynki, pojawią się ponadto dwa dodatkowe oddziały.
Dostępne jest 35% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.