Mamy liczną reprezentację

Klaudia Cwołek

|

Gość Gliwicki 2/2019

publikacja 10.01.2019 00:00

Ksiądz Artur Pytel, koordynator Światowych Dni Młodzieży w diecezji gliwickiej, mówi o przygotowaniach i uczestnikach wyjazdu oraz zbieranych doświadczeniach.

Ksiądz Artur Pytel w drodze na ŚDM 2016 w Krakowie. Ksiądz Artur Pytel w drodze na ŚDM 2016 w Krakowie.
Grażyna Leja

Klaudia Cwołek: Kto będzie reprezentował naszą diecezję w Panamie?

Ks. Artur Pytel: Delegacja diecezji gliwickiej liczy w sumie 71 osób. Jedziemy w trzech grupach, z których największa, na czele z biskupem Andrzejem Iwaneckim, liczy 50 osób. Młodzieży towarzyszyć będzie pięciu księży. Jak na tak daleki wyjazd i koszty, można powiedzieć, że mamy liczną reprezentację. Większość to są młodzi z naszej diecezji, spoza dołączyło tylko kilku znajomych. Najwięcej osób jest z Tarnowskich Gór, które podczas ostatniego ŚDM gościły Panamczyków.

Kiedy wyjeżdżacie?

Główna grupa wylatuje 14 stycznia, pozostałe dwie trochę później. Powrót zaplanowany jest na 31 stycznia. Po zakończeniu ŚDM w Panamie wyruszamy jeszcze na pielgrzymkę do Meksyku, do Guadalupe.

Lista chętnych na wyjazd szybo się zapełniła?

Grupa skrystalizowała się już w lutym ubiegłego roku, potem były tylko drobne przesunięcia. Ograniczał nas czas, bo trzeba było zrobić rezerwację biletów lotniczych, a termin rejestracji na ŚDM z bonifikatą na pakiety, z której chcieliśmy skorzystać, upłynął pod koniec lipca.

Wspomniał Ksiądz o kosztach, które nie są małe, a mimo to nie było problemu ze skompletowaniem grupy. Czy na taki wyjazd młodzież zarabia sama, czy ktoś ją wspiera?

To jest różnie. W naszej grupie są osoby już pracujące, są też młodzi, którzy dorabiają na przykład za granicą, a są też tacy, którym wyjazd fundują najbliżsi.

Czy jako grupa przygotowywaliście się razem do ŚDM?

Raz w miesiącu mieliśmy spotkania modlitewno-integracyjno-organizacyjne.

Który to będzie wyjazd Księdza na ŚDM?

Siódmy. Pierwszy był do Rzymu, ostatnie do Rio de Janeiro i Krakowa. Za każdym razem uczę się czegoś nowego, to już wielkie bogactwo doświadczeń. Mam nadzieję, że ktoś z ekipy księży, którzy uczestniczyli w ŚDM, przejmie kiedyś rolę organizatora. Nadal dla mnie jest to wyzwanie, ale dzięki praktyce łatwiej jest wiele rzeczy przewidzieć. Tegoroczny wyjazd będzie o tyle ciekawy, że około 80 proc. uczestników pierwszy raz wyrusza tak daleko. Dlatego dobrze, że odpowiedzialny za grupę nie jest ktoś całkiem świeży w tym, co robi. Wiadomo, że przeżycia duchowe i poznawanie nowego kraju i kultury są najważniejsze, ale potrzebne jest też sprawne ogarnięcie wszystkiego od wewnątrz. Na miejscu wykorzystuje się zdobyte doświadczenie, aby móc przewidzieć różne sytuacje w wielkim skupisku ludzi i uruchomić w porę wyobraźnię. Mam taką naturę, że nie lubię robić rzeczy na wariata, więc to wykorzystuję, biorąc odpowiedzialność za grupę. Nawet kiedy jadę na urlop, wolę mieć zarezerwowane wcześniej miejsce, żeby nie tracić niepotrzebnie czasu.

Na ŚDM ciągnie mnie także dlatego, że to, co przeżyję, mogę wykorzystać w duszpasterstwie czy po prostu w codzienności − choćby po to, żeby mieć porównanie naszej rzeczywistości do tej poznanej gdzie indziej.

Znacie już program i miejsce pobytu?

Naszą grupę podczas Dni w Diecezji, które poprzedzają centralne wydarzenia z papieżem Franciszkiem, gościć będzie archidiecezja panamska. Mamy być zakwaterowani w miejscowości Capira, z którą już jesteśmy w kontakcie. To około 60 km na południe od miasta Panamy, więc stosunkowo niedaleko. Mamy już także wskazane miejsce zakwaterowania i katechez w samej Panamie.

Czy kontakt z organizatorami ŚDM w różnych krajach wygląda podobnie?

W przypadku południowców trzeba się liczyć z tym, że oni zawsze mają czas. Na przykład na mejla czeka się nieraz tydzień, dwa… Oni nie działają tak szybko jak my – dla nas jest to pewien problem. Na miejscu przekonamy się, jak Panamczycy dali sobie radę z organizacją spotkania. Ciekawostką jest to, że pole czuwania ostatecznie zostało wybrane dopiero w listopadzie, na dwa miesiące przed ŚDM. Nasza grupa już natrafiła na kłopoty z rezerwacją przelotu z Panamy do Meksyku, dlatego szybko zmieniliśmy plan i do Kostaryki jedziemy autobusami, a dopiero stamtąd samolotem. Ale tak już jest i wiemy, że musimy nastawić się na różne niespodzianki.

Szlifujecie języki czy już nie trzeba?

Uważam, że znajomość języków nie jest konieczna, bo zawsze się można jakoś dogadać. Zwłaszcza że bardzo pomaga nam dziś technologia, są już nawet takie aplikacje, które tłumaczą na żywo. Z tym więc nie ma problemu. klaudia.cwolek@gosc.pl

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.