Zaczęło się w wieku pięciu lat od podawania majstrowi gwoździ. Teraz jego betlejka to małe miasteczko. I to – jak śpiewamy w kolędzie – wcale nie bardzo podłe!
▲ Kornel Jendrysik i jego syn Dawid stawiają konstrukcję prawie cały tydzień.
Szymon Zmarlicki /Foto Gość
Od kilku lat w niewielkim kościele pw. św. Józefa Robotnika w Tarnowskich Górach na święta Bożego Narodzenia powstaje sporych rozmiarów konstrukcja. Trudno nazwać ją szopką czy stajenką, raczej betlejką, bo samo miejsce narodzin Jezusa – wprawdzie najważniejsze i wyeksponowane w centralnym miejscu – jest jedynie elementem całej okolicy, gdzie znajdziemy jeszcze ukryte wśród pagórków i skalnych grot zagrody, wodospad wpadający do oczka wodnego czy górujące nad miastem… dzwonnicę i młyn, choć to już akcent bliższy naszym rodzimym stronom.
Z domu do kościoła
Twórcą betlejki jest Kornel Jendrysik, który wraz z synem Dawidem od pięciu lat spędza przedświąteczny okres na wznoszeniu z boku kościoła tej skomplikowanej budowli. Jak wspomina, jego przygoda z bożonarodzeniowymi szopkami zaczęła się w dzieciństwie, gdy jako kilkuletni chłopiec pomagał przy ich stawianiu w swojej rodzinnej parafii pw. św. Antoniego w Tworogu. Wtedy tylko podawał majstrowi gwózdki, ale – jak przekonuje – to już było coś!
Dostępne jest 36% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.