My też często jesteśmy więźniami

Gość Gliwicki 12/2018

publikacja 22.03.2018 00:00

O dobrych i złych łotrach, możliwości przemiany i odwiedzaniu uwięzionych mówi ks. Tomasz Sękowski.

My też często jesteśmy więźniami Ks. Tomasz Sękowski urodził się 26 marca 1968 roku w Bytomiu. Święcenia kapłańskie przyjął w 1993 roku w Gliwicach. Od 2013 roku jest proboszczem utworzonej wtedy parafii św. Barbary w Zabrzu na osiedlu Młodego Górnika. Pełni funkcje kapelana Zakładu Karnego w Zabrzu, diecezjalnego duszpasterza więziennictwa i okręgowego kapelana służby więziennej w Katowicach, a także kapelana Bractwa Kurkowego Grodu Zabrzańskiego. Klaudia Cwołek /Foto Gość

Klaudia Cwołek: Niegodziwiec, łajdak – to inne określenia łotra, które można znaleźć w internetowym słowniku języka polskiego. Synonimów jest jeszcze więcej, prawie dwieście.

Ks. Tomasz Sękowski: To pewnie dlatego, że zło jest łatwiejsze do opisania. Mamy bardzo dużo określeń zła, z dobrem jest trochę gorzej.

Czy łotr może być dobry?

Zdecydowanie tak. Czytamy o tym w Ewangelii. Łotr, który umierał na krzyżu obok Pana Jezusa, był dobry, bo uświadomił sobie, że zrobił coś złego. Sumienie ruszyło go w ostatnim momencie przed śmiercią.

Nie wszyscy pewnie mają świadomość, że w kalendarzu liturgicznym Kościoła traktowany jest na równi z wieloma świętymi. 26 marca mamy dzień św. Dobrego Łotra.

On jest pierwszym kanonizowanym, i to przez samego Jezusa, który powiedział do niego: „Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23,43). Dla mnie to jest niesamowicie bliska postać, bo urodziłem się 26 marca, w dzień jego wspomnienia. Może powinienem mieć na imię Dyzma, bo według tradycji tak on miał na imię. Ale na szczęście moi rodzice wpadli na inny pomysł.

Czy wiemy coś więcej o tej postaci?

Niewiele – oprócz tego, że był przestępcą skazanym na śmierć, o czym czytamy w opisie męki Pańskiej.

Czy zbieżność dat spowodowała, że to Dobry Łotr stał się osobistym patronem Księdza?

O tej zbieżności długo nie wiedziałem. Zorientowałem się w pewnym momencie, że moje urodziny są w jego wspomnienie. To jednocześnie dzień modlitw w intencji tych, którzy przebywają w zakładach karnych, można by powiedzieć w intencji „współczesnych łotrów”. Ale osadzeni w więzieniach nie lubią tego określenia.

My nie mówimy o nich, że są łotrami.

Ale wielu ludzi tak właśnie o nich myśli. Skoro są w zakładzie karnym, to zrobili coś złego, powinni tam siedzieć – i to jak najdłużej. A to są tacy sami ludzie jak my. Generalnie dzielimy się na dwie kategorie – takich po lewej i takich po prawej stronie Pana Jezusa wiszącego na krzyżu. Bo wszyscy w życiu robimy coś złego. Mam nawet taką swoją prywatną teorię, że wszyscy jesteśmy złodziejami.

Czego?

Chodzi mi o źródłosłów. Złodziej to ktoś, kto w życiu popełnił zło, w przeciwieństwie do dobrodzieja, który czyni dobro. Takie było pierwotne znaczenie tego słowa, dopiero później zawęziło się i określa kogoś, kto kradnie.

Odkrył Ksiądz postać Dobrego Łotra, zanim rozpoczął służbę w więzieniu?

Dokładnie nie pamiętam, ale nigdy nie kojarzyłem jej z tym, że Pan Bóg wzywa mnie do pracy w zakładzie karnym, wśród osadzonych. To samo się ułożyło. Po moich święceniach w 1993 roku bp Jan Wieczorek posłał mnie do parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach. Tam przejąłem wszystkie obowiązki po moim poprzedniku, w tym pracę w areszcie śledczym. I tak zostało. Po sześciu latach zostałem przeniesiony do Zabrza i do dziś pracuję jako kapelan więzienny, po drodze podejmując różne inne obowiązki duszpasterskie.

Uczestnicząc we Mszy dla więźniów, miałam wrażenie, że czuje się Ksiądz jak ryba wodzie.

Ale ja robię to już 25 lat, więc to jest dla mnie coś oczywistego.

Poruszył mnie klimat tej Mszy: kameralne grono, bliskość ołtarza, silne męskie głosy i dialogowana homilia na poważne tematy. Tego na co dzień trudno doświadczyć.

Tutaj homilia zawsze jest dialogiem, siłą rzeczy taka musi być, bo uwaga osadzonych, zresztą nie tylko ich, łatwo się rozprasza. A tej formy nauczyłem się w pracy z dziećmi i stosuję także do dorosłych, bo nasze postrzeganie Pana Boga powinno być takie jak dziecka.

W Ewangelii wśród uczynków miłosierdzia mamy prośbę Pana Jezusa, żeby więźniów nawiedzać. Jak ten nakaz możemy wypełniać, skoro większość z nas w czasie całego swojego życia nie ma okazji odwiedzić kogoś za kratami?

W czasach Pana Jezusa miejsca odosobnienia były zdecydowanie mniej humanitarne niż obecnie. Dziś każdy osadzony ma swoje prawa, których bardzo pilnuje, żeby nikt mu ich nie odebrał. Każdy, z wyjątkiem szczególnych przypadków, ma też prawo widzenia. Wielu z osadzonych zostaje jednak samych, nie ma kto ich odwiedzać. A na nakaz Pana Jezusa można – myślę – popatrzeć szerzej, że chodzi tutaj nie tylko o odwiedzanie więzionych w miejscach odosobnienia, ale może także uwięzionych przez różne swoje ułomności: uzależnienia czy problemy. Bo my jesteśmy często więźniami przede wszystkim własnego grzechu, z tego nie możemy się wydobyć. Jeżeli ktoś jest więźniem swojego uzależnienia, to chodzi o to, żeby się od niego nie odwracać, tylko żeby z nim być.

Ile zakładów karnych mamy w diecezji gliwickiej?

W sumie siedem – w Lublińcu, Tarnowskich Górach, Herbach, Bytomiu, Gliwicach i dwa w Zabrzu, ale wkrótce zostanie tu tylko jeden, przy ul. ks. Pawła Janika w Zaborzu.

Wszędzie zapewniona jest opieka duszpasterska. Jak ona wygląda?

To zależy od możliwości poszczególnych księży i specyfiki zakładu karnego. Na przykład w areszcie śledczym w Tarnowskich Górach przebywają tymczasowo aresztowani i są grupy izolacyjne, gdzie osadzeni nie mogą się ze sobą spotykać. Nie ma więc możliwości, żeby przyjść do kaplicy na wspólną Mszę. Oczywiście jeżeli ktoś poprosi księdza o spowiedź i Komunię Świętą, zawsze jest możliwość takiego spotkania. W zakładach karnych typu zamkniętego ruch osadzonych wewnątrz jest dozorowany, to znaczy każdą osobę trzeba przyprowadzić i odprowadzić do celi. W Zabrzu-Zaborzu zakład karny ma charakter półotwarty, więc osadzeni w określonych godzinach mogą sami przyjść do kaplicy, nie muszą się nigdzie zapisywać. Tutaj mamy Msze codziennie z wyjątkiem piątków.

Wiadomo, jaki procent więźniów w Polsce korzysta z posługi duszpasterskiej?

Około 5 procent.

Dobre i to, choć wydaje się mało. Czy więzienia też potrzebują nowej ewangelizacji?

Jasne. Niedawno do zakładu w Zabrzu trafił mężczyzna, który przebywał w areszcie w Gliwicach. Tam rok temu przeszedł kurs Nowe Życie, zaproponowany przez kapelana ks. Andrzeja Giszkę. W dalszym ciągu odbywa karę pozbawienia wolności, ale trwa w podjętej drodze. Gdy tylko tutaj trafił, pierwszy przyszedł na Mszę.

Czyli więzienie może stać się okazją do przemiany życia na lepsze…?

Tak jest, ale może oczywiście być też okazją do jeszcze większej demoralizacji. To wszystko zależy od tego, jak człowiek wybierze. Albo wsłucha się w swoje sumienie, albo nie.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.