Na wyprawie nigdy się nie nudziłem

SZ

publikacja 23.02.2018 00:18

Czy żółwia mogą swędzieć plecy? Jak naprawić ster na środku oceanu? I co można robić, płynąc kajakiem przez Atlantyk? O tym opowiadał Aleksander Doba na spotkaniu w Tarnowskich Górach.

Na wyprawie nigdy się nie nudziłem Aleksander Doba z publicznością w Tarnogórskim Centrum Kultury Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Człowiek, który na emeryturze już trzy razy samotnie przepłynął kajakiem Antlantyk, był gościem specjalnym IV edycji Tarnogórskich Dni Kultury Podróżniczej, które od wtorku do niedzieli odbywają się Tarnogórskim Centrum Kultury.

Na spotkaniu w wypełnionej po brzegi sali Aleksander Doba opowiadał m.in. o przygotowaniach do pierwszej transatlantyckiej wyprawy i o konstruowaniu długiego na siedem metrów kajaka, z kabiną "trochę większą od trumny", którego nie da się zatopić ani skutecznie wywrócić do góry dnem.

Oprócz kwestii technicznych podróżnik przytaczał mnóstwo historii, jakie przytrafiły mu się na środku oceanu. Mówił o tym, jak w środku nocy, w gęstej mgle, urządzenia zamontowane na pokładzie zaalarmowały, że wprost na niego z dużą prędkością płynie olbrzymi, ponad 300-metrowy statek.

Tłumaczył też, jak mimo braku narzędzi radził sobie z różnymi awariami, np. steru. W takich sytuacjach nieocenione okazało się wykształcenie techniczne - wielokrotnie powtarzał, że jest "zaradnym inżynierem" i pokazywał, jak za pomocą kawałka liny czy plastikowej butelki naprawić kluczowe elementy.

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, samotnego kajakarza często odwiedzali goście. Były to wodne zwierzęta, od tych najmniejszych do zupełnie największych; na pokładzie bardzo chętnie siadały też ptaki, a raz zawitał nawet spory żółw morski, który ewidentnie próbował podrapać się po skorupie o kadłub.

Widząc godną pozazdroszczenia w tym wieku werwę Aleksandra Doby, słuchacze pytali go, jak w ponadtrzymiesięcznej podróży radził sobie z ograniczeniami. - Na wyprawie nigdy się nie nudziłem. Tyle rzeczy trzeba zrobić w kajaku, można podziwiać naturę, ryby, fale... - odpowiadał.

Przyznał, że na każdą transatlantycką przeprawę zabierał jedną książkę - ciągle tę samą, bo nigdy nie miał czasu jej przeczytać. A opowiadała ona o gwiazdozbiorach, które nocą uwielbiał podziwiać przy bezchmurnym niebie.

- Przez 10 lat, odkąd naszkicowałem projekt kajaku, zrealizowałem tak ambitne zamiary. A teraz wy macie zadanie: sprawdzić swoje różne plany życiowe i zobaczyć, na ile są ambitne. I co, nie dacie rady? - mówił do publiczności. - Trzeba wszystko poukładać i uświadomić sobie, że można to zrobić - zachęcał.

Po prelekcji odbyła się projekcja filmu "Happy Olo - pogodna ballada o Olku Dobie".

Na wyprawie nigdy się nie nudziłem   Spotkanie z podróżnikiem w ramach IV Tarnogórskich Dni Kultury Podróżniczej Szymon Zmarlicki /Foto Gość