Ksiądz Frenzel w schronie

SZ

publikacja 08.11.2017 21:00

Pulsujące czerwone światło i ogłuszający huk wystrzałów, nadlatujących samolotów i spadających bomb... Tak zaczyna się podziemna opowieść o zbrodni w Miechowicach.

Ksiądz Frenzel w schronie Kręty i ciasny schron ciągnie się pod ziemią przez 50 metrów. Oryginalnie był dwa razy dłuższy Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Schron przeciwlotniczy w Miechowicach jest jednym z wielu tego typu obiektów, które na początku lat 40. ubiegłego wieku, czyli w czasie, gdy w Europie szalała w najgorsze II wojna światowa, powstały w Bytomiu i okolicach przy obiektach użyteczności publicznej. Znajduje się tuż przy boisku byłego Gimnazjum nr 13, od strony ulicy Kasztanowej, nieopodal kościoła Bożego Ciała. Jego pojemność szacuje się na około 250 osób, w razie zagrożenia miał służyć właśnie uczniom i personelowi szkoły.

Opowieści o tym miejscu od lat krążyły wśród mieszkańców Miechowic, ale dopiero w kwietniu 2015 roku schron został odkryty. Udało się to dzięki zaangażowaniu pasjonatów śląskich fortyfikacji, związanych ze Stowarzyszeniem Pro Fortalicium. Dotarli do niemieckich planów, na podstawie których udało się zlokalizować i odkopać jedno z wejść. Wtedy okazało się, że podziemny korytarz jest całkowicie zalany wodą.

- Szczęściem tego schronu było to, że został zasypany i zalany, w ogóle nie było go widać. Dzięki temu ostał się w całkiem uszanowanym stanie, żadne metalowe elementy nie zostały rozgrabione - wyjaśnia Andrzej Habraszka, jeden z inicjatorów udostępnienia obiektu zwiedzającym. Zachowały się m.in. oryginalne wywietrzniki doprowadzające do środka powietrze.

Ksiądz Frenzel w schronie   Ireneusz Okoń i Andrzej Habraszka, inicjatorzy udostępnienia schronu Szymon Zmarlicki /Foto Gość Pierwotnie kręty i ciasny korytarz miał około 100 metrów długości, jednak odrestaurować udało się tylko połowę - dalsza część zawaliła się, a odbudowa wiązałaby się z ogromnymi kosztami. Gdy z pomocą strażaków woda została wypompowana, ukazało się mnóstwo gruzu i śmieci, z których trzeba było oczyścić schron. Później zaczęły się żmudne prace związane z naprawą uszkodzonych elementów i przystosowaniem do bezpiecznego zwiedzania.

Oficjalnie schron został otwarty w czerwcu 2016 r. i teraz wejść do środka może każdy. A raczej każdy, kto nie boi się ostrego światła i głośnych dźwięków. Ani wojny. Bo odwiedzających "witają" pulsujące na czerwono lampy i maksymalnie autentyczne odgłosy walki. Huk przelatujących samolotów, wystrzałów z karabinów i wybuchających bomb, od których aż drży całe ciało, jest tak realistyczny, że człowiek chce ochraniać głowę, uciekać i ukryć się w możliwie najbezpieczniejszym miejscu.

Ksiądz Frenzel w schronie   Tablica upamiętniająca zamordowanego ks. Jana Frenzla Szymon Zmarlicki /Foto Gość Gdy ucichają ostatnie salwy, głos lektora zaczyna opowiadać o zbrodni, jakiej dopuścili się w styczniu 1945 roku wkraczający do Miechowic żołnierze Armii Czerwonej. Skala morderstw, gwałtów i rabunków jest niewyobrażalna, co uświadamiają ścienne ekspozycje. Wśród zamordowanych był też ks. Jan Frenzel, który został uprowadzony z jednego z domów i zabity po wielogodzinnych torturach. Jego pamięci została poświęcona osobna tablica.

Ponadto w przeszklonych gablotach można zobaczyć liczne eksponaty z czasów II wojny światowej, udostępnione przez prywatnych kolekcjonerów lub pozyskane od osób, które trzymały je w domach jako bezwartościowe przedmioty. - Co prawda miejsce wystawowe zaczyna się powoli kurczyć, ale zamierzamy wykorzystać każdą wolną przestrzeń. Poza tym co trzy miesiące zmieniamy wystawy, więc kiedy ktoś przyjdzie ponownie za jakiś czas, to znów będzie zaskoczony - zapewnia Ireneusz Okoń, który oprowadza po schronie zwiedzających.

Ksiądz Frenzel w schronie   Tak wygląda wejście do schronu od strony budynku byłego gimnazjum Szymon Zmarlicki /Foto Gość Dotąd obiekt odwiedziło już 7000 osób nie tylko z okolicznych miejscowości, ale też z dalekich stron Polski, Europy, a nawet świata. Przewodnicy nie narzekają na frekwencję i cieszą się, że na ostatni dzień otwarty przyszło 270 zainteresowanych. Niektórzy czekali w kolejce całą godzinę, bo do środka może wejść naraz 25 osób. Podobno nikt nie narzekał, a wiele osób chce wrócić w to miejsce, by jeszcze raz dokładnie zapoznać się ze wszystkimi informacjami.

Schron można zwiedzać w każdą pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca. Przed przerwą zimową będą ku temu jeszcze dwie okazje, ale grupy mogą umawiać się także w dodatkowych terminach. Natomiast 27 stycznia po raz drugi odbędzie się rekonstrukcja walk o Miechowice z 1945 r., wtedy również będzie możliwość zwiedzania obiektu.


Kontakt w sprawie zwiedzania schronu poza stałymi dyżurami: Ireneusz Okoń - tel. 889 784 581; Andrzej Habraszka - tel. 505 498 479. Więcej informacji i aktualności na Facebooku.

Zobacz też GALERIĘ ZDJĘĆ z wnętrza schronu.