Sanktuarium we własnym domu

Klaudia Cwołek

|

Gość Gliwicki 19/2017

publikacja 11.05.2017 07:00

Ojciec Kentenich mówił, że lata nastoletnie potrafią być czasem największej samotności w życiu człowieka. Może to być większa samotność niż bycie w więzieniu.

◄	Michael i Margaret Fenelonowie na spotkaniu w Centrum Szensztackim w Zabrzu-Rokitnicy. ◄ Michael i Margaret Fenelonowie na spotkaniu w Centrum Szensztackim w Zabrzu-Rokitnicy.
Klaudia Cwołek /Foto Gość

To jedno z przesłań założyciela Międzynarodowego Ruchu Szensztackiego, więźnia Dachau, a dziś sługi Bożego, które przywołała Margaret Fenelon z USA na spotkaniu w Zabrzu-Rokitnicy. Z mężem Michaelem byli gośćmi tegorocznej pielgrzymki szensztackiej do sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej. Sanktuarium jest wierną kopią kapliczki w niemieckim Schönstatt, kolebce Ruchu Szensztackiego. Ojca Józefa Kentenicha państwo Fenelonowie poznali osobiście, będąc dziećmi. Podczas swego pobytu w Milwaukee gościł w ich domach i był duchowym opiekunem ich rodzin. – Nie wiedzieliśmy w zasadzie nic o wielkim Ruchu Szensztackim, który był w Europie. Nie znaliśmy go też jako założyciela Ruchu Szensztackiego dla Kościoła. Dla nas był ojcem. Zawsze był dla nas dostępny, kiedykolwiek chcieliśmy do niego przyjść. Zawsze zajmował się tym, co nas zajmowało w naszym życiu. Zawsze potrafił być prawdziwym ojcem dla swoich dzieci – wspominał Michael Fenelon.

Dostępne jest 33% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.