Śląski wehikuł czasu

Szymon Zmarlicki

|

Gość Gliwicki 01/2017

publikacja 05.01.2017 00:00

Odwiedzający to miejsce nie ukrywają łez, bo przypominają im się dziecięce lata. Albo dowiadują się, że są rzeczy, których nie da się wygooglować.

Teresa Szymońska ze swoim skórzanym tornistrem i szkolnym zeszytem. Taki zestaw to epokowa rewolucja, która wyparła używane wcześniej „tabulki” z rysikami. Teresa Szymońska ze swoim skórzanym tornistrem i szkolnym zeszytem. Taki zestaw to epokowa rewolucja, która wyparła używane wcześniej „tabulki” z rysikami.
Szymon Zmarlicki /foto gość

Moga godać po naszymu abo musza mówić? – pyta Teresa Szymońska, gdy zauważa włączony dyktafon. Ślązaczka Roku 2016, która w listopadzie na konkursowej gali ujęła jurorów i publiczność sentymentalną opowieścią w gwarze śląskiej o przywiązaniu do swojego rodzinnego domu i miejscowości, od kilku lat prowadzi w Sośnicowicach Naszą Izbę Tradycji. Parę niewielkich pomieszczeń w przedwojennym budynku, które otrzymała od gminy po przeniesionym stamtąd przedszkolu, zamieniła w skarbiec wspomnień. Wchodząc do urządzonych jak przed laty pokoju gościnnego, kuchni czy sypialni, można poczuć się jak w prawdziwym śląskim domu. I przypomnieć sobie odwiedziny w dzieciństwie u babci, a może nawet… własną młodość? – Mi było fest żol, jak ludzie bulyli te stodoły i wyciepowali wszystko, co zostało z downych lot. U moji omy tyż były stare rzeczy, kere niszczały. A przeca to je nasza historyjo, to som skarby naszyj przeszłości, kere trza flegować. I po głowie łaziyła mi myśl, coby znejść jaki kontek, coby szło te pamiątki uchronić od zapomniynio. Bo jo wspomniyń niy poradza wyciepać! – opowiada Teresa Szymońska o pomyśle na stworzenie izby tradycji.

Dostępne jest 48% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.