Słowa nie były rzucone na wiatr

sz

publikacja 03.07.2016 02:34

Mieszkańcy ziemi lublinieckiej udali się w ślubowanej pielgrzymce do sanktuarium Matki Bożej w Lubecku. Po południu wyruszyli z parafii św. Mikołaja w Lublińcu, by pod wieczór dotrzeć do celu i wziąć udział w Eucharystii.

Słowa nie były rzucone na wiatr Pielgrzymi w Lubecku Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Mająca swoje korzenie w połowie XIX wieku ślubowana piesza pielgrzymka parafii lublinieckich do Lubecka jest następstwem długotrwałej i zbierającej tragiczne żniwo zarazy panującej w regionie.

Przypomniał o tym na początku Mszy przy ołtarzu polowym kustosz sanktuarium ks. Andrzej Bartysiewicz. - W 1847 roku na ziemi lublinieckiej panowały głód i tyfus. Gdy te dwie plagi dziesiątkowały ludzi, pojawiła się myśl, by błagać Boga o ratunek. Złożono ślub, że co roku 2 lipca, obojętnie, jaki będzie to dzień tygodnia, będziemy przychodzić do Matki Bożej Lubeckiej z dziękczynną pielgrzymką, że zaraza ustała i wszystko wraca do normy - przypomniał.

- Ciągle przybywacie na to wzgórze lubeckie, aby u stóp Maryi dziękować Bogu za wszystkie łaski, które nieustannie od Niego otrzymujemy, oraz by prosić o dalszą opiekę. Ślub to obietnica, danie słowa. Co znaczy obecnie? Spotykamy się tu po to, by słowo wypowiedziane przez przodków prawie 170 lat temu nie było rzucone na wiatr, ale by trwało i ciągle owocowało - podkreślił proboszcz.

Do historii ślubowanej pielgrzymki w kazaniu odniósł się też o. Jan Wnuk OMI. - Co roku, niezależnie od wojny czy czasu, kiedy pielgrzymki były zabraniane, pielgrzymi tu przychodzili, by dziękować Matce Bożej. Dzisiaj - podobnie, jak przed laty - Maryja wyciąga do nas ręce i mówi: "Jeśli jest ci potrzebna moja pomoc, to przyjdź do mnie!" - powiedział.

- Stojąc przed Matką Bożą Lubecką, przedstaw Jej swoje kłopoty. Powiedz Jej o swoim życiu, w którym nie wszystko się układa, opowiedz o swoich słabościach, nałogach, kłopotach w pracy czy ze zdrowiem... Nie zostawaj sam ze swoimi problemami, ale podziel się nimi z Maryją! - zachęcał. - Ona czeka, by wysłuchać, pocieszyć, a w końcu aby pomóc - zaznaczył o. Wnuk.

Po Mszy św. zostało odprawione krótkie nabożeństwo, po którym Cudowny Medalion został przeniesiony z powrotem do kościoła. Wtedy pielgrzymi udali się w drogę powrotną do Lublińca.