O mężu, co spadnie z nieba

Szymon Zmarlicki

publikacja 27.04.2016 16:30

- "Cholera, nie skoczę!" - wspominał swoje myśli Aleksander Tarnawski, ostatni żyjący cichociemny. Wnuczka innego spadochroniarza opowiadała, jak po maturze wróżka przepowiedziała jej babci, w jaki sposób pozna swojego męża. Nie podejrzewała, że stanie się to bardzo dosłownie...

O mężu, co spadnie z nieba - Nie uważam się za bohatera, ale niczego w życiu się nie bałem - odpowiadał na pytania słuchaczy Aleksander Tarnawski, ostatni żyjący cichociemny Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Przy pełnej sali spotkanie w Centrum Edukacyjnym im. Jana Pawła II rozpoczęło się od przybliżenia losów desantowanych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych. Historię cichociemnych przedstawił ppłk dypl. Roman Nowogrodzki z Wojskowej Komendy Uzupełnień w Gliwicach.

Po nim młodzież przedstawiała krótkie prezentacje o życiu i służbie swoich dziadków i pradziadków, zrzucanych na spadochronach do okupowanej Polski, by prowadzić partyzantkę i organizować ruch oporu przeciw Niemcom.

Jedna z historii opowiadała o dziewczynie, która - starym warszawskim zwyczajem - po maturze udała się do wróżki, a ta miała przepowiedzieć, że jej mąż "spadnie z nieba". Wkrótce poznała cichociemnego Antoniego Żychiewicza ps. "Przerwa", którego poślubiła.

W spotkaniu uczestniczył też Aleksander Tarnawski ps. "Upłaz", ostatni żyjący cichociemny. Odpowiadał na pytania słuchaczy, m.in. o to, co czuł, gdy miał po raz pierwszy skoczyć ze spadochronem.

- Nigdy wcześniej nie leciałem samolotem, bo wtedy nie było takiej możliwości. Ale przed pierwszym skokiem, aby oswoić nas z sytuacją, zaproszono nas do samolotu, z którego normalnie odbywały się zrzuty, a w jego kadłubie znajdowała się "studzienka", z której wyskakiwało się z samolotu - opisywał przygotowania do skoku A. Tarnawski.

O mężu, co spadnie z nieba Żołnierze z jednostki AGAT prezentowali sprzęt Wojsk Specjalnych Szymon Zmarlicki /Foto Gość - Kiedy zobaczyłem w dole przesuwającą się ziemię, pomyślałem sobie: "Cholera, nie skoczę!" - opowiadał. - Ale kiedy przyszło co do czego i miałem już założony spadochron, siadłem i wyskoczyłem. Poczułem szarpnięcie i otoczyła mnie wspaniała cisza, a ja wisiałem w powietrzu, wydawało mi się, że nieruchomo - wspominał, zachęcając młodzież do spróbowania skoku ze spadochronem, co obecnie nie jest problemem.

W 2014 roku, w wieku 94 lat, A. Tarnawski powtórzył skok ze spadochronem w miejscu, w którym po raz pierwszy skakał w czasie wojny. Jak twierdzą świadkowie, podczas lotu nie okazywał żadnych oznak zdenerwowania, a jego lądowanie było perfekcyjne.

Uczestnicy spotkania mogli również obejrzeć film dokumentalny o szkoleniu i umiejętnościach cichociemnych oraz inscenizację przygotowaną przez uczniów Szkoły Podstawowej nr 8 w Gliwicach.

Zainteresowani mogli ponadto zapoznać się ze sprzętem wykorzystywanym w Wojskach Specjalnych, który prezentowali żołnierze z jednostki AGAT.