Pojadą donikąd?

Szymon Zmarlicki

publikacja 01.04.2016 08:04

Zaskakujące doniesienia napływają z pierwszej wyprawy przygotowawczej NINIWA Team. Podczas jubileuszowej podróży rowerzyści nie ruszą się nawet z Kokotka. Przez sześć tygodni będą pedałować na... rowerkach stacjonarnych, produkując prąd!

Pojadą donikąd? Czy rowerzyści NINIWA Team zdołają "wykręcić" wystarczającą ilość prądu, by przez sześć tygodni zasilić ośrodek w Kokotku? Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Niedawno informowaliśmy, że z powodu przejęcia starotestamentalnego miasta Niniwa (dzisiejszy Mosul w Iraku) przez bojowników z tzw. Państwa Islamskiego rowerzyści NINIWA Team za cel swojej jubileuszowej 10. wyprawy wybiorą najprawdopodobniej stolicę Gruzji lub Turkmenistanu.

Wszystko wskazuje jednak na to, że w sierpniu "hardkołowcy" fizycznie nie przejadą ani jednego kilometra!

Pierwsze nieoficjalne informacje dotarły do redakcji "Gościa Gliwickiego" wczesnym rankiem, a chwilę później na stronie grupy pojawił się komunikat z kilkoma szczegółami.

Jak dowiedzieliśmy się ze źródeł zbliżonych do uczestników trwającej od poniedziałku wyprawy przygotowawczej w okolice Wrocławia, pomysł "stacjonarnej podróży" pojawił się w trakcie śniadania i szybko zyskał akceptację całej ekipy.

Podczas pierwszego postoju rowerzystów udało się nam skontaktować z o. Tomaszem Maniurą OMI, przewodnikiem NINIWA Team, który potwierdził te doniesienia.

- Kiedy przygotowywaliśmy śniadanie, ktoś sprawdził w smartfonie psalm responsoryjny na dzisiejszy dzień i zaczął go nucić. To dosyć znany fragment o kamieniu odrzuconym przez budujących, który "stał się kamieniem węgielnym". Te słowa skierowały nasze myśli na problem zanieczyszczenia środowiska w wyniku wytwarzania energii elektrycznej z węgla, o czym szczegółowo uświadomił nas jeden z uczestników wyprawy o pseudonimie "Górnik", ponieważ pracuje on na kopalni - tłumaczy oblat.

Ze względu na wyjątkowo dużą liczbę uczestników jubileuszowa wyprawa zostanie podzielona na dwie i tak spore grupy. Pierwsza z nich rzeczywiście pojedzie na Wschód, natomiast druga pozostanie w miejscu startu. O przydzieleniu do ekipy „stacjonarnej” lub „mobilnej” będzie decydował rzut… nie monetą, lecz żetonem z gry planszowej „Jonasz” wydanej przez Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA (więcej o grze przeczytasz TUTAJ).

We wcześniejszych rozmowach o. Tomasz Maniura wielokrotnie podkreślał, że geograficzny cel wyprawy jest mniej istotny od duchowego. - Dlatego chcemy w myśl przesłania ekologicznej encykliki Laudato si' papieża Franciszka poświęcić nasz wysiłek, by przez sześć tygodni produkować czysty prąd, którym zasilimy ośrodek w Kokotku, a może również znajdujący się w sąsiedztwie kościół - wyjaśnia.

Kilkadziesiąt rowerków stacjonarnych ma stanąć w pobliżu DK11, aby jak najwierniej oddać klimat jazdy po prawdziwej szosie. Każdy z nich zostanie podpięty do specjalnych akumulatorów, które w trakcie pedałowania będą magazynowały wytworzony w ten sposób prąd (uczestnicy wyprawy przygotowawczej podobno znaleźli już nawet model rowerka, który cechuje się najlepszą wydajnością energetyczną). Zgromadzony prąd ma w zupełności wystarczyć m.in. do oświetlania pomieszczeń czy ogrzewania wody.

Rowerzyści, którzy pozostaną w Kokotku, nie mogą liczyć na taryfę ulgową i wciąż będą musieli prosić o nocleg. Przeczytaj więcej na kolejnej stronie!

Mimo tak nietypowej formy "podróży", podstawowe założenia wypraw NINIWA Team pozostaną niezmienione, a rowerzyści, którzy pozostaną w Kokotku, nie mogą liczyć na taryfę ulgową.

- Plan dnia będzie wyglądał standardowo. Poranna pobudka, dystans minimum 200 kilometrów z przerwami na odpoczynek, posiłki i Mszę świętą - wymienia o. Tomasz Maniura. - Będziemy zdani tylko na siebie, jak na każdej wyprawie. Rowerki dostosujemy tak, by można było przymocować do nich sakwy, w których będziemy trzymali wszystkie niezbędne rzeczy, w tym także części zamienne na wypadek awarii. Ustaliliśmy, że raz na dzień dwójka uczestników będzie mogła przesiąść się na tradycyjne rowery, by pojechać do sklepu po prowiant - dodaje.

Co ciekawe, zgodnie z formułą wypraw NINIWA Team, rowerzyści nie będą planowali noclegów. Każdego wieczora będą zatem musieli prosić oblatów z Kokotka o gościnę. Uczestnicy powinni być więc wyposażeni w śpiwory, karimaty i namioty, gdyby ośrodek był akurat zapełniony młodzieżą przyjeżdżającą tam na liczne spotkania.

W najbliższym otoczeniu rowerzystów NINIWA Team zrodziły się jednak pewne wątpliwości. W pierwszych komentarzach, jakie pojawiły się dziś rano na Facebooku, znajomi osób związanych z grupą zastanawiają się, co po wyprawie stanie się z taką ilością rowerków stacjonarnych. Tymczasem okazuje się, że lider NINIWA Team pomyślał i o tym.

"Po wyprawie przekażemy je do naszych (oblackich - przyp. red.) ośrodków misyjnych w Afryce. Z oczywistych względów nie ma tam zbyt wielu ścieżek rowerowych, a po terenach pustynnych ciężko poruszać się na dwóch kółkach. Dlatego w taki sposób chcemy krzewić w mieszkańcach Czarnego Lądu rowerową pasję!" - napisał o. Tomasz Maniura w SMS-ie do naszej redakcji.

NINIWA Team nie po raz pierwszy zaskakuje swoich kibiców oraz samych uczestników oryginalnymi pomysłami na podróżowanie. W 2014 roku podczas wyprawy w Nieznane internauci klikali w interaktywną mapę, wyznaczając grupie kierunek jazdy na każdy kolejny dzień.

Zamiast celu tym razem rowerzystów nurtuje jednak inne pytanie. - Gdzie "Górnik" zawiesi swoją słynną gigantyczną biało-czerwoną flagę? - zastanawiają się. Zapewniają przy tym, że pomimo pedałowania w miejscu nie będzie doskwierać im nuda oraz zamierzają regularnie dzielić się filmami i zdjęciami z „podróży”.

Więcej szczegółów poznamy już jutro na konferencji prasowej zaplanowanej tuż po powrocie rowerzystów z wyprawy przygotowawczej.


Przeczytaj również: