Duch Święty wyprzedza misjonarzy

Szymon Zmarlicki

|

Gość Gliwicki 10/2016

publikacja 03.03.2016 00:00

– Skoro już tu jesteśmy, pomódlmy się, żeby ta granica została otwarta – zwykł proponować o. Andrzej Madej OMI w czasach tworzenia się „Solidarności”, gdy przebywając w Kodniu, spacerował z młodzieżą w lesie przy granicy z ówczesnym ZSRR. – Nigdy nie przyszło mi na myśl, że modlę się dla siebie o wyjazd na Wschód…

– Dopiero lata spędzone w Azji pozwoliły mi na nowo odkryć,  że chrześcijaństwo jest najpiękniejsze. Mogłem na nowo zakochać się w Jezusie i w Kościele rzymskokatolickim. Tym bardziej bolesna jest dla mnie postawa ignorowania Boga i odstępowania od wiary – mówi o. Andrzej Madej OMI, misjonarz w Turkmenistanie – Dopiero lata spędzone w Azji pozwoliły mi na nowo odkryć, że chrześcijaństwo jest najpiękniejsze. Mogłem na nowo zakochać się w Jezusie i w Kościele rzymskokatolickim. Tym bardziej bolesna jest dla mnie postawa ignorowania Boga i odstępowania od wiary – mówi o. Andrzej Madej OMI, misjonarz w Turkmenistanie
Szymon Zmarlicki /Foto Gość

Pochodzący z Kazimierza Dolnego o. Andrzej Madej OMI od 1997 r. jest przełożonym misji „sui iuris” Stolicy Apostolskiej w Turkmenistanie. Wcześniej posługiwał też na Ukrainie. W środę 24 lutego był gościem spotkania zorganizowanego w Miejskim Domu Kultury w Lublińcu przez Ewangelizacyjną Wspólnotę Młodzieży NINIWA.

W założeniu miał to być wieczór poezji zatytułowany „Pieśń o tryskających źródłach”, jednak szybko zamienił się w ciąg opowieści oblata o jego misyjnych drogach. Na początku porównywał dwa kraje, które bardzo dobrze poznał podczas swojej pracy. – Zarówno Ukraina, jak i Turkmenistan były republikami radzieckimi. Sowieckie piętno do dzisiaj jest tam widoczne. Ludzie są bardzo poranieni, ucierpiały rodziny, ucierpiał Kościół. Bez Boga w człowieku coś pęka – stwierdził.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.