Małżeństwo wydreptane

Klaudia Cwołek

publikacja 14.08.2015 14:05

Nowożeńcy Monika i Damian idą w poślubnej pielgrzymce na Górę Świętej Anny.

Małżeństwo wydreptane Monika i Damian Pelczarscy w przeddzień pielgrzymki Klaudia Cwołek /Foto Gość

Ślub wzięli w zeszłą sobotę, ale zauważyli się ….18 lat temu. Poznali się na pieszej pielgrzymce na Górę Świętej Anny, która co roku wychodzi z centrum Gliwic i z Sośnicy. Damian Pelczarski od wielu lat idzie w jednej, a jego żona w drugiej grupie. Ich pierwsze spotkanie miało miejsce właśnie na tej pielgrzymce.

– Najpierw był kontakt wzrokowy, przez kilka dobrych lat – opowiada Monika. Przyznają, że ich związek to sprawa wymodlona. – Jeden z księży powiedział nam, że myśmy to nasze małżeństwo sobie wydreptali – mówi Damian.

Oboje zauroczeni są Górą  Świętej Anny i tamtejszym sanktuarium. Damian w tym roku po raz trzeci jest  przewodnikiem pielgrzymki gliwickiej, a Monika została wierna swojej sośnickiej grupie. Tak zdecydowali, że choć są małżeństwem, to jednak pójdą oddzielnie, mimo, że to ich poślubna pielgrzymka. W drodze spotykają się tylko na wspólnych postojach.  

– Damian ma swoje obowiązki, organizacyjnie musi wszystko ogarnąć. A ja mam swoją wspólnotę i rodzinę z Sośnicy. Więc ciężko było by mi zostawić moją parafię – wyjaśnia Monika.

Małżeństwo wydreptane   Na postoju w Kleszczowie Klaudia Cwołek /Foto Gość U celu będą już razem. Góra Świętej Anny to od lat dla nich prawdziwy dom. Oma Anna – mówi o ich patronce Monika. – Jesteśmy tam przynajmniej raz na miesiąc – zauważa Damian. – Jest to nasze miejsce. Cisza, spokój – podkreśla jego wartość Monika. – Nawet, jeżeli są obchody kalwaryjskie, to jak idzie się na Rajski Plac czy do bazyliki, to jest cisza, mimo, że gdzieś ludzie przemykają. Uwielbiam to miejsce. Za każdym razem, gdy tam jedziemy cieszę się nie wiadomo jak, a jak wyjeżdżam, to jest smutek, że muszę stamtąd wrócić do codzienności, która jest tak rozkrzyczana – mówi Monika.

Na Górze Świętej Anny były też ich zaręczyny. – Świadkiem całego wydarzenia była właśnie św. Anna, bo nikogo wokół nie było. Nie może być inaczej, to jest nasze miejsce i nie wyobrażamy sobie, żebyśmy teraz nagle sobie na przykład pojechali w podróż poślubną w czasie pielgrzymki. To jest nasze miejsce ukochane, do którego zawsze będziemy wracać.

Pielgrzymka, w której dziś idą, wyszła rano po Mszy o 5.00 rano w kościele Wszystkich Świętych w Gliwicach. Grupa sośnicka, żeby zdążyć, musiała wyruszyć już o 4.00. Pierwszy postój wszyscy mieli w Kleszczowie, ale zasadniczo idą w dwóch nurtach. Do pokonania mają około 50 km, co nawet bez upału jest prawdziwym wyczynem. Przez weekend pielgrzymi będą uczestniczyć w obchodach kalwaryjskich ku czci Wniebowzięcia NMP, a wrócą w poniedziałek, także pieszo. W parafii  Wszystkich Świętych w Gliwicach będą witani około 19.00, a w parafii NMP Wspomożenia Wiernych w Sośnicy ok. 19.30.

Małżeństwo wydreptane   Pielgrzymi w drodze Klaudia Cwołek /Foto Gość