Pomagał w budowie

Mira Fiutak

publikacja 03.04.2014 15:24

Na kanonizację do Rzymu z parafii w Kaletach-Miotku jedzie cały autokar. Na jej terenie, w Dyrdach, znajduje się jedyny w diecezji gliwickiej kościół pw. bł. Jana Pawła II.

Pomagał w budowie Kościół pw. bł. Jana Pawła II w Dyrdach Mira Fiutak /GN

Proboszcz ks. Antoni Swadźba podkreśla, że to mieszkańcy Dyrd i Sośnicy, należących do tej parafii, byli motorem do działania. Obie miejscowości administracyjnie należą do Woźnik, a wchodzą w skład parafii w Kaletach-Miotku. Budowę kościoła rozpoczęli się  w 2008 r. – Jan Paweł II jest bardzo ważny w całej naszej historii. I jestem przekonany, że w tej budowie też nam pomagał – mówi Bernard Pietryga, który nadzorował trwającą 4,5 roku budowę. – Jako emeryt miałem czas zajmować się tym  wszystkim – dodaje. Jego rodzina i rodzina Ślimaków podarowała grunt pod budowę świątyni. Ładny teren położony na lekkim wzniesieniu. – Myślę, że już wtedy nasz patron, papież, błogosławił nasze starania. Chciał tu z nami zamieszkać – dodaje jego żona Irena.

Zanim ruszyły pierwsze prace, dużo wcześniej rozpoczęto przygotowania do tej inwestycji. Zaczęto zbierać pieniądze. Stała grupa osób co miesiąc odwiedzała wszystkie domy, które zadeklarowały wsparcie. Pod każdym adresem pojawili się 36 razy. Budowę wspierała cała parafia, parafie z tzw. dekanatów patronackich i sponsorzy. Nawet osoby mieszkające obecnie w Niemczech przekazywały comiesięczne kwoty przez sąsiadów.

Nie wiadomo, co ważniejsze

To budowało wspólnotę. – Kto wie, czy to wszystko nie jest ważniejsze – mówią. – To była też taka ich ewangelizacja – wtrąca ks. Antoni Swadźba. Są osoby, które wcześniej nie chodziły do kościoła, a teraz się pojawiły. – Choćby dla jednej takiej osoby warto było budować – dodaje. Dzisiaj spotykają się w kilku grupach na sprzątaniu kościoła. Przygotowują też zawsze świętowanie na zakończenie biegu papieskiego, organizowanego co roku z kościoła w Miotku do Dyrd. Ponadczterokilometrowa trasa prowadzi przez las. Startują i dzieci, i dorośli.

W grupie zbierającej pieniądze na budowę kościoła oprócz Ireny Pietrygi była również Jadwiga Rupik. Nie wyobraża sobie, żeby nie uczestniczyć w kwietniowej uroczystości kanonizacji patrona ich kościoła. – To niezwykłe, kiedy w jednym miejscu jednoczy się cały świat – wspomina atmosferę sprzed trzech lat, z beatyfikacji. – Czuło się tam obecność ojca świętego. I nie były ważne niewygody, to, że spaliśmy na chodniku – dodaje. W czasie 5-dniowego wyjazdu normalnie przespali tylko jedną noc. – Ja bardzo źle czuję się w tłoku, a tam przecież było 1,5 miliona ludzi. Ale powiedziałam: jak mnie tu wezwałeś, ojcze święty, to mi pomóż. I nie miałam żadnych problemów. Nawet wtedy papież czuwał nad nami – dodaje Zofia Halek. Pojechała z własną, rodzinną intencją. Za wstawiennictwem Jana Pawła II w sanktuarium Dzieciątka Jezus modliła się o dziecko dla swojego syna i synowej. Dziś chłopiec ma już dwa lata. Wnuk Jadwigi Rupik, też wtedy wymadlany, jest o pół roku młodszy. – Bardzo jestem przywiązana do Jana Pawła II. Był i jest dla mnie autorytetem. Cokolwiek powiedział, byłam przekonana, że to jest od Boga, bo wiedziałam że jest to wymodlone przez niego. Tak, że nawet nie dyskutowałam już z tym, chociaż lubię podyskutować z różnymi poglądami – mówi Zofia Halek. – Dla mnie to już wtedy był człowiek święty.

Spotkania z Janem Pawłem II

Jadwiga Rupik była na lotnisku 15 czerwca 1999 r., kiedy Jan Paweł II nie przyjechał do Gliwic. Nawet do głowy jej nie przyszło, żeby wracać do domu. – Mimo wszystko czuło się jego obecność – wspomina. Dwa dni później mąż wysłuchał w radiu, o której godzinie helikopter papieski będzie przelatywał z Gliwic do Częstochowy. – Stanęliśmy tam w Ligocie, na takim wzniesieniu i przeleciał nam nad samymi głowami. Mogę powiedzieć, że widziałam papieża, chociaż go... nie widziałam – do dziś wzrusza się na myśl o tym spotkaniu, chociaż ktoś z zewnątrz pewnie nie nazwałby tego spotkaniem.

Krystyna Parys na spotkaniu w Gliwicach była dwukrotnie. Kiedy papież nie przyjechał i kiedy niespodziewanie po dwóch dniach przyjechał. – Nic nie widziałam, prawie niczego nie słyszałam, a to było niezwykłe spotkanie – wspomina 17 czerwca. Szczególnie zapamiętała spotkanie z Janem Pawłem II w Częstochowie, podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 r. Była wtedy studentką, pojechała pociągiem na spotkanie ze swoim przyszłym mężem, chociaż propaganda straszyła tłumem ludzi, który ich zadepcze. Zapamiętała niezwykle spotkanie z Janem Pawłem II, dobrą organizację i to, że nawet milicjanci przychodzili im z pomocą. – Ta jego osobowość i nowość w tym, jak potrafił nawiązać kontakt z ludźmi. Jego komunikacja z tłumem, w którym każdy czuł, jakby rozmawiał tylko z nim. Bo on mówił nie do tłumu, tylko do osoby – wspomina. Nauczanie Jana Pawła II wraca do niej, teraz może nawet bardziej niż za życia papieża. – To są trudne dokumenty, ale przemawiające do mnie. Szczególnie encyklika o Eucharystii, kiedy mówi o wartości Eucharystii, o jej kosmicznym wymiarze – stwierdza. – To wraca do mnie, ożywa w konkretnych sytuacjach. Np. podczas naszej Mszy przy krzyżu obok kościoła, kiedy obok toczyło się całe życie, przejeżdżały samochody. I wtedy dotarło do mnie tak mocno, że cała ta rzeczywistość uczestniczy w tym wydarzeniu, Eucharystii, która jest tu sprawowana – zauważa.

Ks. Antoni Swadźba pamięta dobrze dzień wyboru Jana Pawła II. Był wtedy w seminarium. Z tej niezwykłej radości klerycy wyszli na dach krakowskiego seminarium. A potem przemaszerowali z głośnym śpiewem ulicami miasta, w którym tego wieczoru nikt nie spał. – Szliśmy na nocne nabożeństwo w kościele św. Józefa. Ludzie do nas dołączali. To była wielka manifestacja radości – wspomina. Potem klerycy pomagali w organizacji pierwszej pielgrzymki papieskiej i spotkania na krakowskich błoniach. Zdjęcie z audiencji w Pastel Gandolfo w 1995 r. kiedy był z grupą pielgrzymów. Papież, przechodząc, zatrzymał się przy nim i chwycił za rękę. To było jedyne takie bezpośrednie spotkanie. – To było dla mnie takie szczególne dotknięcie łaski. Radość z przebywania tak blisko ojca świętego. Jak rzucę okiem na to zdjęcie, to też zwykle westchnę do niego w różnych sprawach – mówi. Do brewiarza włożył modlitwę do bł. Jana Pawła II. – Modlę się nią codziennie w pewnej rodzinnej sprawie – mówi.

Kamień z Golgoty

Kiedy ks. Antoni Swadźba pielgrzymował z księżmi do Ziemi Świętej, przywiózł stamtąd kamień z Golgoty. Umieszczony został w krzyżu znajdującym się w prezbiterium, wykonanym na wzór pastorału Jana Pawła II. Nawiązanie do papieskiego pastorału znajdzie się też w stacjach Drogi Krzyżowej.

W płaskorzeźbie przedstawiającej Jana Pawła II, umieszczonej w kościele, znalazło się nawiązanie do jego słów „Niech zstąpi Duch Twój...”. – Trzeba Go przywoływać, żeby odnawiał też oblicze tej naszej ziemi. Żeby gromadził i jednoczył ludzi – mówi proboszcz. Postać papieża została też umieszczona w tryptyku witraży. Wystrój wnętrza jest autorstwa Norberta Nastalskiego, Szymona Prandziocha i Agnieszki Łuczak. Kościół zaprojektował inż. arch. Henryk Dragon.

– Budowa tego kościoła to dzieło całej naszej parafii. I omodlone przez całą parafię. I u nas, i na wszystkich pielgrzymkach, na których byliśmy, zawsze była ta intencja – mówi Bernard Pietryga. – Wszystko przebiegło szczęśliwie, w czasie budowy nikomu nic się nie stało. Wierzymy, że Jan Paweł II już wtedy czuwał nad nami. Mój mąż, już nie był najmłodszy, ale Pan Bóg go pokierował i siła przychodziła – dodaje jego żona. Kiedy odwiedzali dom Karola Wojtyły w Wadowicach, nie mogli się nadziwić oglądanym tam sprzętom. – Piece, meble, takie proste. Jak byśmy byli za dziecka w swoim domu. Takie pamiętamy. I pomyślałam wtedy, że on jest taki wybrany spośród nas – zauważa Irena Pietryga.

– Papież zmienił nie tylko Kościół, ale świat. Odnawiał go w naszych czasach, tak jak św. Franciszek w średniowieczu. Jeden i drugi patronują kościołom naszej parafii – mówi Zofia Halek. – To zobowiązuje – dodaje Bernard Pietryga. Kiedy rozpoczynali budowę swojego kościoła, trwał proces beatyfikacyjny Jana Pawła II. W czasie krótkiej historii ich świątyni, jej patron został ogłoszony błogosławionym, a teraz świętym.