Na dobry nastrój zakładam kapelusz

Mira Fiutak

publikacja 27.10.2013 14:54

Cieszcie się z prozaicznych czynności, jak gotowanie wody na herbatę. Jeśli tego nie potraficie, załóżcie sobie kapelusz – zachęcał zebranych w Ruinach Teatru Piotr z Krakowa.

Na dobry nastrój zakładam kapelusz Przedstawienie przygotowane w ramach projektu Mira Fiutak /GN

W Gliwicach zakończył się projekt o charakterze edukacyjno-artystycznym nazwany „Kapelusz pełen nieba”. Jego celem było wsparcie osób chorych psychicznie i ich bliskich. Zwieńczyło go spotkanie w Ruinach Teatru, gdzie zaprezentowany został film oraz pokazane przedstawienie parateatralne na motywach książki Terry’ego Pratchetta. A spotkaniu towarzyszyła wystawa prac stworzonych w ośrodku terapii zajęciowej Szpitala Psychiatrycznego w Toszku oraz w Środowiskowym Domu Samopomocy w Gliwicach.

Goście z Krakowskiego Stowarzyszenia „Otwórzcie drzwi” opowiadali o swoim życiu z chorobą. Danuta ma tu 40-letnie doświadczenie. – Całe dorosłe życie chorowałam. Całe życie mojej córki to historia moich wzlotów i upadków, czyli kryzysów – wspominała. Jako chora osoba zdobyła wykształcenie, pracowała przez 20 lat. Teraz maluje, pisze wiersze i działa w stowarzyszeniu. – To działania edukacyjne i przeciw stygmatyzacji osób chorych psychicznie – wyjaśniała zebranym. – Moje życie jest bogatsze o doświadczenie choroby, a nie uboższe. Wszyscy ludzie cierpią. I to cierpienie może być budujące, kiedy otwiera nas na innych. Najważniejsze w życiu to spotkanie z drugim człowiekiem – podkreślała Danuta.

Na dobry nastrój zakładam kapelusz   Wystawa prac w Ruinach Teatru Mira Fiutak/ GN O 10-letniej działalności pensjonatu i restauracji „U Pana Cogito” w Krakowie mówiła Agnieszka Lewonowska-Banach, prowadząca w nim Zakład Aktywności Zawodowej. Pensjonat zatrudnia 34 osoby, z tego 24 chore psychicznie, które pracują „na pierwszej linii”, są jego wizytówką, zajmują się sprawami finansowymi, kontaktami z klientami. W trzygwiazdkowym pensjonacie do tej pory zatrudnionych zostało w sumie 49 takich osób. Osiem z nich pracuje od początku do dziś. Osiem powróciło na otwarty rynek pracy, tyle samo wróciło do leczenia lub korzysta z oferty WTZ. – Z jednej strony to normalna działalność na rynku, a z drugiej misja społeczna – wyjaśniała zasady funkcjonowania pensjonatu Agnieszka Lewonowska-Banach. – Ja wierzę w moich pracowników, że sobie poradzą. Sukces, który osiągamy w tym miejscu jest właśnie dzięki nim. Praca sama w sobie nie leczy, bo nie jest lekarstwem, ale niejednokrotnie działa jak lekarstwo – dodała.

Piotr pracuje jako recepcjonista. – Nasza praca jest wybitnie zespołowa, bo na zadowolenie gości składa się wspólne działanie. Wspólnymi siłami osiągamy jeden rezultat – wyjaśniał. Na spotkanie do Gliwic przyjechał w kapeluszu, jednym z dwudziestu, które ma w swoich szafach. – Od wielu lat nie wychodzę z domu bez kapelusza. Pod nim kłębią się myśli, mogę w ten sposób wprawiać się w dobry nastrój – opowiadał. I zachęcał, żeby cieszyć się z drobnych rzeczy. – Z prozaicznych czynności, jak obieranie ziemniaków czy gotowanie wody na herbatę. Jeśli tego nie czujecie, załóżcie sobie kapelusz. Róbcie sobie drobne przyjemności – powiedział do zebranych w teatrze.

– Nie chcemy być obok życia, ale w samym życiu – stwierdził z kolei Marek, podkreślając, że dla osób chorych psychicznie zachowanie miejsca w społeczeństwie jest możliwe dzięki współpracy trzech grup – chorych, ich bliskich i specjalistów, terapeutów.

Polepszeniu tej właśnie współpracy służył gliwicki projekt prowadzony od lipca, podkreślała organizatorka spotkania Magdalena Odrobina, kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy w Gliwicach, który z Ośrodkiem Pomocy Społecznej realizował program. Wcześniej przeprowadzone zostały m. in. warsztaty dla pracowników socjalnych, zorganizowano spotkanie gliwickich rodzin osób chorujących psychicznie z przedstawicielami rodzin skupionych w jednym z krakowskich stowarzyszeń.