Misje. Rozmowa z ks. Jarosławem Zawadzkim, który właśnie wrócił z 6-letniej pracy misyjnej w Czadzie.
– W liczbach Kościół w Afryce rośnie, ale jakościowo wygląda to różnie – mówi ks. Jarosław Zawadzki
archiwum ks. Jarosława Zawadzkiego
Mira Fiutak: Przed wyjazdem do Czadu mówił Ksiądz, że misjonarz przez pierwsze pięć lat w nowym miejscu powinien bardziej słuchać niż mówić...
Ks. Jarosław Zawadzki: Starałem się o tym pamiętać, ale w przypadku księży diecezjalnych to jest trudne. Zakonnicy jadą do wspólnoty, która zna kraj i wprowadza ich we wszystko. Jest pewna ciągłość, jedni zaczynają, inni kontynuują. Wtedy można sobie pozwolić na taki dystans. W naszym przypadku jest gorzej, bo zwykle po kilku miesiącach jesteśmy samodzielni i musimy działać. A to może być pułapką. Moim zdaniem, często za dużo jest tego aktywizmu. W liczbach Kościół w Afryce rośnie, ale jakościowo wygląda to różnie. Mówię oczywiście o moim doświadczeniu czadyjskim. Dwa lata temu w okresie wielkanocnym ochrzciłem ponad 600 osób, bo właśnie kończył się 4-letni katechumenat. Problem w tym, że nie za bardzo mamy czas i możliwość, żeby poprowadzić tych ludzi dalej, pójść z nimi w głąb.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.