Przeszły królewskie orszaki

wp/mf/pj

publikacja 06.01.2013 16:46

Konie, kucyki, rycerze, anioły, królewny… i oczywiście Trzej Królowie. W diecezji gliwickiej orszaki w dniu 6 stycznia odbyły się pierwszy raz. I choć pogoda robiła wszystko, aby pokrzyżować plany, to w przemarszach uczestniczyły tłumy.

Przeszły królewskie orszaki W Gliwicach uczestniczyło w orszakach kilkaset osób Ks. Waldemar Packner/GN

Gliwice

W Gliwicach orszaki wyruszyły punktualnie o 15.00 z trzech miejsc, każdy w innym kolorze. I w każdym orszaku król jechał na koniu z jednym darem.

Długo przed godz. 15 w wyznaczonych miejscach gromadzili się ludzie. – To przecież dobra sprawa. Chcemy pokazać właśnie dziś, że należymy do Chrystusa i swojej wiary się nie wstydzimy – powiedziała Ilona Sowa z Gliwic.

Na koniu i kucyku jechały m.in. Jola Bzduch oraz Justyna Kosidło z gliwickiego osiedla Obrońców Pokoju. – Od razu chciałyśmy wziąć udział w orszaku, a tu jeszcze takie szczęście, że możemy jechać na koniu i kucyku – powiedziała Justyna Kusidło, która w żółtym orszaku była królem. Konie pochodzą ze stadniny Grzegorza Grzebmy, który cały czas czuwał, aby wszyscy czuli się bezpieczni. – To spokojne konie, ale lepiej, kiedy widzą swojego pana – powiedział doglądając swoich koni.

Anna Ludwig z Gliwic uczestniczyła w orszaku z mężem i czwórką dzieci. – Jesteśmy we wspólnocie Emmanuel, która współorganizuje żółty pochód. Mąż Piotr jest rycerzem, najstarszy syn Jakub będzie składał hołd na rynku gliwickim, razem z naszym królem – powiedziała A. Ludwig. W orszaku uczestniczyły również Emilka, Maciuś i w wózku ośmiomiesięczna Julka.

Marek Zalewski przyszedł z synem Mikołajem. – O tych orszakach słyszeliśmy już w ubiegłym roku, kiedy odbywały się w Warszawie i Krakowie. Cieszę się, że w naszej diecezji odbywają się w tym roku. To naprawdę fajna sprawia – powiedział M. Zalewski. Jego żona została w domu. – Mamy dziś kolędę, więc ona musiała zostać i czekać na księdza, my przyszliśmy do orszaku – powiedział Marek Zalewski.

Trzy gliwickie orszaki spotkały się na gliwickim rynku. Tam tłumy wzięły udział w śpiewie kolęd, a dzieci losowały nagrody.

- Cieszę się, że pomimo dość nieprzyjaznej pogody, aż tylu ludzi wzięło udział w gliwickim orszaku. To nie był pochód przeciw komuś lub czemuś. Symbolicznie szliśmy z królami do stajenki, gdzie oni spotkali Mesjasza i my również – powiedział ks. Artur Sepioło, szef Sekcji ds. Nowej Ewangelizacji, która w diecezji zorganizowała orszaki.

Zabrze

Pomimo padającego śniegu z deszczem, w Orszaku Trzech Króli w Zabrzu poszło około tysiąca osób. Ze śpiewem kolęd wyruszyły trzy pochody, każdy z innym Magiem ze Wschodu na czele. Spod kościoła św. Kamila swój czerwony orszak poprowadził Melchior. Od Hali Pogoni na Zaborzu wyruszył pochód w kolorze żółtym, a na jego czele stanął król Kacper. Spod kościoła św. Józefa wyszedł barwny korowód, w którym dominował kolor niebieski, a król Baltazar razem ze swoim orszakiem przemierzył ulicę Roosevelta na wielbłądzie.

Wszyscy spotkali się przy kościele św. Anny, gdzie złączyli się w jeden wielobarwny orszak i razem pokłonili Nowonarodzonemu w szopce ustawionej na placu kościelnym. Na przybywających czekało tam żywe dzieciątko ubrane w ciepły kombinezon, które wcale nie wystraszyło się wielbłąda ani koni, na których przyjechali królowie.

Anna i Jarosław Dorczakowie mieszkają na Zaborzu, ale przyszli w orszaku czerwonym, bo spod kościoła św. Kamila szły rodziny należące do kręgów Domowego Kościoła. – Idziemy, bo to ważne święto i chcemy dać świadectwo. Jesteśmy tu też, bo jest to impreza bardzo pogodna. Różni się od demonstracji i publicznych wystąpień różnych ruchów właśnie tym, że jest pełna optymizmu. My niczego nie chcemy, niczego nie skandujemy. Ważne jest po prostu świadectwo, poczucie wspólnoty i to, że możemy razem pokolędować – mówi Jarosław Dorczak. Na ramionach taty siedzi 5-letnia Zuzia, a 8-letni Jaś właśnie zniknął na chwilę.  – Chcielibyśmy pokazać swoją postawą, również naszym dzieciom, że Jezus jest dla nas najważniejszą osobą. To, że wiara jest naszą radością i chcemy się tu spotkać w tej radosnej wspólnocie i pokazać wszystkim mieszkańcom Zabrza, że jesteśmy wyznawcami Jezusa Chrystusa – dodaje żona Anna.

Specjalnie na orszak z Rybnika przyjechali Kornelia i Jacek Rożkowie z trójką dzieci – 8-letnią Ewą, 6-letnim Krzysiem i 4-letnim Kamilem. – Żeby razem z naszymi znajomymi z Domowego Kościoła przeżyć to wydarzenie. Niedawno wyprowadziliśmy się do Rybnika, ale w kręgu zostaliśmy tutaj, w Zabrzu. I dlatego dzisiaj też tutaj jesteśmy z naszymi dziećmi – mówi Jacek Rożek.

W orszaku szły małe dzieci, całe rodziny i całkiem dojrzałe osoby. – Mam prawie 80 lat i zastanawiałam się, czy w taką pogodę wychodzić z domu, ale jak nie iść w takim pochodzie. I tyle ludzi przyszło, pięknie. Ubrałam ciepły płaszcz, futrzaną czapkę i jestem – mówi z uśmiechem Stefania Kowalczak. A na czapkę założyła koronę, jak wszyscy uczestnicy orszaku.

Na zakończenie dzieci zebrały się przy schodach plebanii, bo tam losowane były dla nich nagrody. – Doświadczyliśmy po raz kolejny Bożej mocy. Głównym organizatorem tego marszu był Ten, do którego podążaliśmy, żeby oddać Mu cześć, czyli Jezus. Poruszył serca wielu ludzi w Zabrzu, którzy na jeden telefon, często w ostatniej chwili, na pytanie: czy mogą coś zrobić dla Jezusa i pomóc przy orszaku, odpowiadali „tak” – podsumowują Marzena i Maciej Petelowie, koordynujący w Zabrzu organizację orszaku. – Dla nas osobiście Jezus jest największą przygodą naszego życia jaka mogła nas spotkać, więc uwierzyliśmy, że orszak może się odbyć też w naszym mieście. Zapraszamy już teraz na przyszły rok, bo wiele osób podchodziło do nas i deklarowało już swoją pomoc – dodają.

W tym roku w organizację zaangażowanych było około 30 osób, w tym dziewięciu księży. Petelowie wymieniają kolejno: konie udostępnił pan Biela, śpiew kolęd prowadziła młodzież oazowa, która zajęła się też sprzątaniem po orszaku, reszta należała do Domowego Kościoła. Finansowo organizację orszaku wsparło również miasto.  

Bytom

Około pół tysiąca osób wzięło udział w orszaku Trzech Króli, który przeszedł przez centrum Bytomia. Całe rodziny przy wyjątkowo gęsto sypiącym śniegu przemaszerowały od placu Sobieskiego na rynek.

Jeszcze na chwilę przed rozpoczęciem orszaku, jego uczestnicy odbierali korony, w których następnie przeszli całą trasę. Niedługą, ale nie dystans i czas przemarszu się liczył. – Jestem zaskoczony – komentował spoglądając na tłum wiernych o. Rafał Kogut OFM, proboszcz parafii św. Wojciecha w Bytomiu. – W naszej parafii i w innych bytomskich parafiach informowaliśmy o tym wydarzeniu, ale nie spodziewałem się, że aż tylu mieszkańców naszego miasta będzie uczestniczyć w Orszaku – dodał franciszkanin. Według szacunków w pochodzie uczestniczyło około pół tysiąca osób.

Całość poprowadził ks. Jarosław Buchenfeld, który już na zakończenie na rynku nadawał ton wspólnie śpiewanym kolędom. W centralnym punkcie miasta trzej królowie, którzy jechali na koniach oddali pokłon Jezusowi. Scenę z Betlejem odegrali aktorzy Teatru A z Gliwic. Orszak był inicjatywą działającej w diecezji gliwickiej Sekcji ds. Nowej Ewangelizacji. W organizację włączył się również bytomski magistrat.