W Gliwicach-Bojkowie w 80. rocznicę Marszu Śmierci odbyły się rocznicowe uroczystości. Na tym niewielkim odcinku całej trasy, w ówczesnym Schönwaldzie, zginęło ponad 30 więźniów.
Najpierw odbyła się Msza św. w kościele, a następnie na cmentarzu odsłonięty został monument pamięci ofiar marszu śmierci. W upamiętnienie ich w ten sposób zaangażowana była strona niemiecka, oddział IPN w Katowicach i parafia w Gliwicach-Bojkowie.
- Dziś stoimy tutaj jako potomkowie mieszkańców ówczesnego Schönwaldu, jako członkowie narodu niemieckiego, w imieniu sprawców oraz tych, którzy unikali prawdy, żeby prosić ofiary i ich rodziny, zwłaszcza te obecne tutaj dzisiaj, o przebaczenie za doznaną niesprawiedliwość - powiedzieli we wspólnym przesłaniu Cornelia Stieler, przewodnicząca Stowarzyszenia "Schönwald Erben", i Sebastian Wladarz, prezes Fundacji "Dom Górnośląski" w Ratingen.
- Godność ludzka ofiar jest wciąż deptana, gdy niesprawiedliwość jest ignorowana, bagatelizowana lub uzasadniana innymi krzywdami. Dlatego potrzebujemy widocznych znaków, takich jak ten pomnik, żeby przypominały nam, że to my jesteśmy odpowiedzialni za przywrócenie godności ofiarom i ich potomkom - zaznaczyli.
Od 19 do 21 stycznia 1945 roku tysiące więźniów wyprowadzonych z niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau i jego licznych podobozów przeszło przez wioskę Schönwald (obecnie to Bojków). Na tym odcinku zginęło od 30 do nawet ponad 50 osób.
Esesmani z KL Auschwitz i jego podobozów wyprowadzili około 56 tysięcy więźniów w kierunku Wodzisławia Śląskiego i Gliwic. W mrozie ludzie skrajnie wycieńczeni szli bez jedzenia i odpowiedniego ubrania, pokonując dziennie od 20 do
W Bojkowie uroczystości związane z rocznicą tamtych wydarzeń organizowane są po raz pierwszy. To nowo odkryty odcinek trasy Marszu Śmierci, dzięki współpracy Cornelii Stieler ze stowarzyszenia skupiającego potomków byłych mieszkańców Schönwaldu oraz Krzysztofa Kruszyńskiego, nauczyciela i społecznika z Bojkowa, upamiętniającego historię tego miejsca.
W uroczystości uczestniczyli przedstawiciele parlamentu i władz samorządowych, wielu organizacji i miejscowych środowisk, przyjechali goście z Holandii, wśród nich holenderscy Żydzi, i Niemiec, a także przedstawiciele społeczności Romów.
Mszy św. w kościele Narodzenia NMP w intencji ofiar Marszu Śmierci przewodniczył bp Andrzej Iwanecki, a koncelebrowali m.in. ks. Manfred Deselaers z Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu i ks. Stefan Langer, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego w Hamburgu, potomek dawnych mieszkańców Schönwaldu. Na rozpoczęcie proboszcz bojkowskiej parafii ks. Piotr Szczygielski odczytał list przesłany przez Komisję „Iustitia et Pax”, która działa przy Episkopacie Niemiec.
W kazaniu bp Iwanecki postawił pytania o to, jak to możliwe, że chociaż Bóg jest miłością ogarniającą człowieka, ludzie wzajemnie się zabijają. - Jeżeli człowiek uzurpuje sobie władzę i nie liczy się z Bogiem, to bardzo często kończy się to zachwianiem życiowej równowagi, pociągnięciem siebie i innych w kierunku przepaści i zagłady - podkreślił.
Kazanie bp. Andrzeja Iwaneckiego:
Następnie pytał o obecność Boga w życiu ludzi skrzywdzonych. - Kiedy ich bracia w człowieczeństwie, często pozbawieni podstawowych cech ludzkich, zadawali im śmierć, to tuż za progiem śmierci Bóg Ojciec wyciągał swoje ramiona, by przy drodze w Bojkowie przyjąć tych skrzywdzonych ludzi, którzy mają dusze nieśmiertelne, i włączyć je w dzieło zbawienia wysłużone przez Jezusa oraz obdarzyć prawdziwym, trwałym szczęściem i schronić ich w ciepłym, pełnym miłości i światła domu Ojca w niebie - powiedział.
Po Mszy św. wszyscy przeszli na cmentarz, gdzie odsłonięty został monument upamiętniający ofiary marszu śmierci z pamiątkowymi tablicami w językach polskim, hebrajskim, niemieckim i angielskim, wskazującymi, że przesłanie tego miejsca skierowane jest w cztery strony świata. Umieszczone na nim zostały kostki brukowe z drogi, którą szli więźniowie i symboliczne drewniane chodaki. Nad całością rozciągnięty został drut kolczasty, do którego przyczepiono 30 białych i niebieskich gołębi w formie origami, wykonanych przez dzieci z Bojkowa.
Dyrektor oddziału IPN w Katowicach dr Andrzej Sznajder przypomniał najważniejsze fakty dotyczące marszu śmierci. - Zarówno piesze, jak i kolejowe trasy ewakuacyjne usłane zostały tysiącami zwłok więźniów, zastrzelonych oraz zmarłych z wycieńczenia lub przemarznięcia. Tylko na Górnym Śląsku śmierć poniosło w ten sposób około trzech tysięcy ewakuowanych więźniów. Ocenia się, że w trakcie całej ewakuacji zginęło nie mniej niż 9 tysięcy, a prawdopodobna jest również liczba prawie 15 tysięcy więźniów KL Auschwitz-Birkenau - zaznaczył.
Przywołał opowieść jednego z uczestników Marszu Śmierci, któremu udało się uciec z kolumny więźniów - Henryka Mandelbauma, urodzonego w rodzinie żydowskiej w Olkuszu. Po wojnie przez kilkadziesiąt lat mieszkał w Gliwicach, gdzie zmarł w 2008 roku.
- Zdarza się, że słyszymy, że po Auschwitz życie nie jest możliwe, bo wartości, na których został zbudowany tamten świat, upadły. Jeden z dziennikarzy zapytał Henryka Mandelbauma, czy w jego życiu pozostały jeszcze jakieś wartości. Odpowiedział: „solidarność”, ale taka prawdziwa, jak w obozie, więzieniu, szpitalu, gdy ktoś leży obłożnie chory. Pytam siebie: „dlaczego tak rzadko ludzie są solidarni?”. Sam nie wiem, co odpowiedzieć - zakończył swoje wystąpienie prezes katowickiego oddziału IPN.
W imieniu strony niemieckiej wspólne przesłanie odczytali Cornelia Stieler i Sebastian Wladarz, którzy zachęcali do zmierzenia się z historią, również tą bolesną. - To świadectwo jest także częścią historycznego dziedzictwa, które pozostawili nam nasi przodkowie. Stawiając przed nami pytanie: „co zrobimy z tym dziedzictwem?”. W prawie spadkowym zasady dziedziczenia są jasne, można je przyjąć lub odrzucić. Dziedzictwo nie jest podzielne, nie można przyjąć jedynie dobra i piękna, jednocześnie wypierając czy pomijając trudne, bolesne elementy przeszłości. Dlatego po 80 latach skupiliśmy się na tych częściach historii, które dotąd były ukryte lub ignorowane - podkreślili.
Z kolei w imieniu strony żydowskiej przemówił Lion Tokkie, prezes Fundacji Holocaust Camps w Amsterdamie. Jest synem ocalałego z Zagłady, który uciekł z żydowskiego obozu pracy w Holandii. Z całej ich rodziny 126 krewnych zostało zamordowanych w Auschwitz i Sobiborze. Przypomniał, że ocaleni, ich potomkowie, a także świadkowie tamtych dni 1945 roku w Schönwaldzie nadal mierzą się z traumą związaną z tymi wydarzeniami.
Głos zabrali również prezydent Gliwic Katarzyna Kuczyńska-Budka oraz Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce.
Przy odsłoniętym monumencie żałobną modlitwę żydowską poprowadził Sławomir Pastuszka z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach. A następnie modlono się słowami Psalmu 116, który odczytali kapłani w trzech językach - polskim, niemieckim i angielskim. Szczególnie przejmująco brzmiały w tym miejscu słowa: „Wróć, moja duszo, do swego spokoju, bo Pan ci dobrze uczynił. Uchronił bowiem moje życie od śmierci, moje oczy - od łez, moje nogi - od upadku. Będę chodził w obecności Pańskiej w krainie żyjących”. Na zakończenie uroczystości pofrunęły w niebo wypuszczone białe gołębie.
Kolejnym punktem uroczystości był koncert muzyki klasycznej wielu narodów - requiem zatytułowane "Imiennym/bezimiennym", podczas którego obecni mogli usłyszeć świadectwa o tamtych tragicznych wydarzeniach sprzed 80 lat.
Późnym popołudniem wyruszył marsz pamięci. Jego uczestniczy w ciszy przeszli pięciokilometrowy odcinek trasy, którą pokonywali więźniowie w 1945 roku. Towarzyszył im dźwięk syren strażackich i bijących kościelnych dzwonów. Przy świątyni zapalonych zostało 30 zniczy upamiętniających osoby, które zmarły na bojkowskim odcinku marszu.
Marsz pamięci był jednocześnie inauguracją na terenie dzielnicy Bojków Szlaku Ewakuacji Więźniów KL Auschwitz-Birkenau, który oficjalnie został wytyczony i oznaczony przez Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze oddział w Radlinie. Bojkowski odcinek został nazwany Via Testimoniorum (czyli Droga świadectw), bo jego odkrycie opiera się przede wszystkim na relacjach świadków.