Metropolita katowicki był gościem tzw. Statio III, trwającego w diecezji gliwickiej Kongresu Eucharystycznego. W kościele Matki Bożej Uzdrowienie Chorych w Tarnowskich Górach przewodniczył Mszy św., wygłosił homilię i katechezę.
– Pan prosi nas, byśmy Go prosili – powiedział we wstępie, nawiązując do odczytanego fragmentu Ewangelii ze słowami Pana Jezusa: „A o cokolwiek prosić będziecie w imię Moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię Moje, ja to spełnię” (J 14,14).
– Czy to znaczy, że Pan zawsze odpowie na nasze prośby dokładnie tak, jak będą one sformułowane? Oczywiście, nie! Stanie się tak tylko wtedy, gdy będzie to służyć naszemu ostatecznemu dobru. Właśnie na tym polega owo „w imię Moje”. Inaczej Bóg byłby jak kelner, któremu przekazujemy nasze zamówienie, z niecierpliwością oczekując na jego realizację. Jeśli się opóźnia, jesteśmy nerwowi, jeśli nam nie smakuje, składamy zażalenie, nie dajemy napiwku i solidnie przyrzekamy, że jesteśmy w tym lokalu ostatni raz.
– Bóg nie jest kelnerem - podkreślił. – Możemy Go prosić o to, co chcemy, ale wiara każe nam przyjąć to, czego potrzebujemy. Modlitwa nie polega na tym, że nie mogąc osiągnąć jakiegoś dobra, prosimy Boga, by wydłużył nam rękę, byśmy dali radę wziąć to, na co mamy ochotę, lecz polega na tym, że wkładamy naszą małą dłoń w wielką dłoń Boga i z ufnością pozwalamy, aby On przekierował ją na takie dobra, o których wie, że są nam najbardziej potrzebne.
My, prosząc o co chcemy, widzimy tylko część; jesteśmy jak wędrowiec idący we mgle, który ma przed sobą tylko kawałek drogi. Bóg widzi całość, widzi także cel naszej drogi i wie, że czasem dając nam wprost to, co my uważamy za dobre, przyczyniłby się do naszej zguby, bo ostatecznego celu nigdy byśmy nie osiągnęli - wyjaśniał.
– Najwspanialszą modlitwą jest oczywiście Msza Święta. To tu przychodzimy z naszymi prośbami. I dobrze – zaznaczył arcybiskup.
Wspomniał, jak czasami mówimy: ”Już nic nie mogę zrobić, najwyżej się pomodlić”. A przecież modlitwa to nie jest coś ostatniego, tylko coś pierwszego.
Przypomniał m.in. niezwykłą scenę, kiedy Bóg zamierzający zniszczyć Sodomę rozmawia z Abrahamem, a ten prosi Boga, by ze względu na sprawiedliwych, żyjących w tym mieście, zaniechał zniszczenia.
– I dziś możemy wołać za mieszkańcami współczesnej Sodomy i Gomory, za miastami popsutymi, za ludźmi popsutymi przez grzech, za sobą nawzajem. Możemy wołać do Boga, powołując się na Chrystusa: „Panie, jest Sprawiedliwy: nie zniszcz ziemi, nie zniszcz żadnego człowieka, choć na to sprawiedliwie zasługuje. Nie zniszcz mnie”! To Msza Święta, każda jedna, jest takim przejmującym wołaniem – zauważył.
W dalszej części homilii abp Galbas podjął trudny temat „modlitw niewysłuchanych”, wyjaśniając, że takich modlitw nie ma.
– Oczywiście możemy nie doczekać się widocznych owoców naszej modlitwy. Może wcale nie wygląda na to, by ktoś, o nawrócenie kogo modlisz się, być może nawet od wielu już lat, w intencji którego ofiarowujesz tyle Komunii, żeby on chciał się zwrócić do Boga. Przeciwnie: obraża Go jeszcze bardziej: żyje bez sakramentów, trwa w grzechu, bluźni, może nawet umrze niepojednany z Bogiem. Tak, może nie zauważysz owoców swojej modlitwy, ale to nie znaczy, że ona była bez sensu. Bóg pokaże ci te owoce po drugiej stronie wieczności i zrozumiesz wtedy, że nie ma modlitw niewysłuchanych!
Od prośby do uwielbienia
Mówiąc o Mszy Świętej metropolita katowicki zauważył, że jest ona nie tylko modlitwą prośby, ale także modlitwą dziękczynienia, a nade wszystko modlitwą uwielbienia. O ile w modlitwie prośby stawiamy siebie i swoje sprawy jakby na pierwszym miejscu, w modlitwie przebłagania przepraszamy Boga, w dziękczynieniu uwzględniamy Boże dobrodziejstwa dla nas, to dopiero modlitwa uwielbienia w pierwszym rzędzie ma na myśli samego Boga: Jego wielkość, wszechmoc i wszelkie inne przymioty. Wielbię Boga dla Niego samego.
– Można więc modlitwę uwielbienia nazwać modlitwą bezinteresowną, gdy tymczasem w innych rodzajach modlitwy jest zawarty jakiś "interes" modlącego się człowieka. To wcale nie degraduje tamtych rodzajów modlitwy, dobrze jednak, gdyby one nie były jedynymi, dobrze gdy nasza modlitwa podczas Mszy Świętej wznosi się na coraz wyższy poziom, staje się coraz doskonalsza – mówił.
Przypomniał, jak uwielbienie Boga, przeplatające się z dziękczynieniem, stało się stałym elementem wszystkich liturgii Mszy Świętej Kościołów chrześcijańskich. Zaznaczył, że gdy świadomie i z wiarą będziemy przeżywać momenty w liturgii eucharystycznej, nasze serca napełnią się niewypowiedzianą radością.
– Celebrowanie Bożych tajemnic, czyli stawanie wobec przeogromnej dobroci i hojności Boga, będzie czymś wyjątkowym. Uwielbianie Boga, tak pięknie wyrażane w formie liturgicznych modlitw, zanurzy nas w Nim samym, a przez to doprowadzi do naszej przemiany, którą św. Atanazy nazywa pięknie przebóstwieniem - zapewniał.
Na koniec abp Galbas podzielił się krótką modlitwą uwielbienia ku czci Trójcy Przenajświętszej, którą sam często odmawia podczas dziękczynienia po przyjęciu Komunii świętej.
"Najwspanialszą modlitwą jest Msza Święta" - homilia abp. Adriana Galbasa #KE2024 STATIO III„Przyjdź, Panie Jezu. Amen. Przyjdź, Duchu Święty. Amen. Prowadźcie mnie do Ojca. Amen”. - Jedna ręka do Pana Jezusa, druga do Ducha Świętego. Jak dziecko – dodał.
Podczas liturgii grała kamiliańska orkiestra dęta. Na zakończenie wybrzmiał hymn Kongresu Eucharystycznego „„Ja jestem z wami", mówi Pan”. Ostatnim punktem kilkugodzinnego spotkania była agapa z poczęstunkiem w plenerze.
W niedzielę 28 kwietnia abp Galbas będzie gościem spotkania kongresowego w Lublińcu w parafii św. Stanisława Kostki, u oblatów. Rozpocznie się ono adoracją o 15.30, o 16.30 arcybiskup wygłosi katechezę, o 18.00 będzie przewodniczyć Eucharystii, po której przewidziana jest agapa.