Po co Bogu nasza wytrwałość w modlitwie? Czy odpowie? I kiedy? Na te i inne pytania odpowiada jezuita o. Dariusz Wiśniewski.
Franciszek Kucharczak: Jezus, żeby nas zachęcić do modlitwy, posługuje się przypowieścią o wdowie nachodzącej sędziego. Ale ten sędzia to nieciekawa postać.
O. Dariusz Wiśniewski SJ: Łatwiej dostrzegamy kontrast, gdy dowiadujemy się, że NAWET niesprawiedliwy sędzia, taki podły człowiek, będzie bronił tej osoby z powodu jej natarczywości. Więc tym bardziej Bóg. Myślę, że ta historia jest skierowana przede wszystkim do ludzi, którzy mają wielkie wątpliwości co do tego, czy dla Boga są kimś ważnym. Pan Jezus daje ten przykład chyba osobom pełnym wątpliwości, kim jest Bóg, czy w ogóle o mnie pomyśli, czy mnie już nie skreślił. Komuś, kto kocha Pana Jezusa i chce być blisko Niego, taki przykład nie jest potrzebny. Ta osoba nie ma wątpliwości, że warto prosić.
Uporczywość próśb wdowy irytowała sędziego, ale Panu Bogu taka postawa musi się podobać, skoro nas do niej namawia?
Pan Jezus zdaje sobie sprawę z tego, że ma przed sobą różnych odbiorców, bardziej lub mniej otwartych, zaawansowanych w modlitwie i niezaawansowanych, zaangażowanych w Kościele i niezaangażowanych. Kiedy Jezus stawał przed tłumami, wiedział, że to nie jest jednolita masa, tylko że to są ludzie różniący się historią życia. Dlatego wiele przypowieści dostosowuje do pewnej grupy odbiorców, którzy tam stoją. Tu chyba jest podobnie: osób, które żyją w głębszej relacji z Bogiem, nie trzeba przekonywać do wytrwałości w proszeniu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.